Koniec sztuki dla sztuki

Koniec sztuki dla sztuki

Łukasz Guzek, krytyk sztuki Artyści dawno mówili o możliwym zagrożeniu demokracji, tylko jakoś nikt nie chciał ich słuchać. Zacznijmy im wierzyć – Jaka jest dziś kondycja sztuki współczesnej? Jest w kryzysie? – Nie, choć z pewnością przechodzi swoistą transformację. Najogólniej mówiąc, sztuka współczesna stała się globalistyczna, czego sygnały obserwowaliśmy już wcześniej, ale dziś możemy mówić o bardziej wyrazistym zjawisku, o czymś zupełnie nowym. – W jakim sensie? – Tak się złożyło, że w tym roku jednocześnie odbywają się w Europie dwie duże imprezy poświęcone sztuce, a więc weneckie biennale i Documenta w Kassel, w których biorą udział setki artystów z całego świata. Jest to unikalna sytuacja, ponieważ wiele z tego, co ważne i znaczące w dzisiejszej sztuce, mamy teraz w jednym miejscu. Obie te prezentacje wyraźnie pokazują trendy globalistyczne, przy czym nie można ich definiować wyłącznie w sensie politycznym. Globalizm w sztuce nie oznacza, że zanikają tożsamości regionalne, narodowe czy kulturowe, wręcz przeciwnie – że z wielu odmiennych tożsamości kształtuje się na naszych oczach nowa całość. – Jaka? – W eseju katalogowym Marka Lewisa towarzyszącym wystawie w Kassel zostało postawione bardzo ważne pytanie: „Czy modernizm jest naszym antykiem?”. Modernizm też był globalnym ruchem, dziś znajdziemy go wszędzie, w każdej części świata. Podobnie jest ze sztuką współczesną – dziś jest ona wszędzie. Dawniej, gdy na jakiejś wystawie pojawiły się prace artystów z Afryki czy Ameryki Południowej, szukaliśmy etnograficznej, antropologicznej odrębności. Teraz te wszystkie odrębności stanowią już konglomerat problemów globalnych. Dziś nie szuka się już w sztuce indywidualności, mimo że jest ona jakoś tam zachowana, lecz szuka się czegoś, co dotyczy świata w ogóle. – Mówisz, że współczesna sztuka zajmuje się problemami świata. Czyli co, tzw. sztuka dla sztuki, ekspresja osobistych wizji artysty, jego wrażliwości, emocji, uczuć, nie jest już istotna? – Nie ma już sztuki dla sztuki, to już przeszłość. Sztuka, co wcale nie jest nowością, bo taką tendencję obserwujemy od jakiegoś czasu, przestała zajmować się formą, zaczęła się zajmować właśnie problemami. Społeczeństwem, polityką, ideologią, ideami, dyskursem kulturowym, religią, władzą, seksualnością. To oczywiście nie oznacza, że nie ma artystów, którzy zajmują się sztuką dla sztuki, ale nawet ona od jakiegoś czasu pojawia się w określonym kontekście, właśnie problemowym. W takiej roli w obu wspomnianych wystawach pojawia się modernizm. Te problemy wynikają najczęściej z opresji politycznych. Bardzo silny jest np. nurt rozliczeń pokolonialnych, który jest oskarżeniem cywilizowanych demokracji o to, że imperializm, będący stylem życia i myślenia społeczeństw zachodnich, okazał się w gruncie rzeczy trendem dla współczesności rujnującym. Przykładem jest Irak i hegemonia amerykańska w tym regionie. – No ale to by oznaczało, że nad sztuką współczesną unosi się duch radykalnej lewicowości. – Masz rację. Ale przecież sztuka nigdy inna nie była. Nigdy i nigdzie nie było sztuki prawicowej, nie było awangardy prawicowej, ponieważ awangarda zawsze była krytyczna, a krytycyzm jest cechą środowisk lewicujących. Bo to lewica wprowadza krytycyzm do myślenia o świecie, a we współczesnej sztuce nurt krytyczny jest bardzo widoczny. Podobnie też nie ma prawicowych kuratorów. Artysta, i to też jest spadek po awangardzie, jest przeciw władzy, jest z nią w sporze. Bo władza wstrzymuje ruch, dynamikę zmian, zwłaszcza gdy ich nie kontroluje, artyści zaś nieustannie dążą do zmiany. – Ale jednocześnie jest najbardziej niezrozumiały, szczególnie w Polsce. U nas prawicowi politycy wkroczyli do Zachęty i kopniakiem zniszczyli pracę Maurizia Cattelana przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego głazem, u nas także przed sądem stanęła Dorota Nieznalska, którą oskarżono o obrazę uczuć religijnych, choć jej praca „Pasja” dotyczyła popkulturowej mody na trenowanie ciała. To wszystko świadczy o wykluczaniu sztuki z codzienności. – Rzeczywiście, Polska jest dość specyficznym krajem, także jeśli chodzi o stosunek do sztuki. Nie wiem, dlaczego polscy politycy tak chętnie zajmują się sztuką i dlaczego właśnie w sposób cenzorski. Na wystawach w Wenecji i Kassel możemy obserwować bardzo ciekawie rozwijający się dyskurs, natomiast zachowania naszych polityków wobec sztuki sprawiają, że takiego dyskursu w Polsce nie ma, a jeśli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 37/2007

Kategorie: Kultura