Kopciuszek Hollywoodu

Kopciuszek Hollywoodu

Nikt nie ośmiela się mówić, że 35-letnia gwiazda Julia Roberts najlepsze lata aktorstwa ma już za sobą Jest najsławniejszą aktorką świata, jedyną kobietą w klubie hollywoodzkich gwiazd wartych 20 mln dol. za film. Jej promienny uśmiech sprawia, że „topnieją czapy polarne biegunów”, jak piszą komentatorzy. 28 października Julia Roberts, słynna „Pretty Woman”, obchodzi 35. urodziny. Pytana z tej okazji o plany na przyszłość, mówi, że takich nie układa. „Czasy, w których byłam pretty i młoda, już dawno minęły. Nie mogę i nie chcę niczego przewidywać. Ten, kto myśli o przyszłości, traci teraźniejszość, która jest dla mnie ważna i święta. Żyję chwilą obecną, a nie jutrem”. Julia potrafiła wspiąć się na same szczyty artystycznej kariery. Jest jedyną aktorką, której samo nazwisko zapewni błyskotliwy sukces każdemu filmowi. Na początku bieżącego roku znów otrzymała – wraz z Tomem Hanksem – People’s Choice Award, czyli nagrodę przyznawaną przez publiczność najpopularniejszym aktorom Ameryki. W klasyfikacji „najbardziej wpływowych kobiet świata filmu”, sporządzonej przez magazyn „Hollywood Reporter”, znajduje się na zaszczytnym trzecim miejscu. Na liście tej znalazły się prawie wyłącznie producentki. W 1990 r. tytułowa rola w „Pretty Woman” przyniosła Julii „tylko” 300 tys. dol. Obecnie aktorka zebrała bajeczną fortunę, wyprzedzając na liście najbogatszych Amerykanów poważnego magazynu „Forbes” takie sławy jak Michael Jordan, Oprah Winfrey czy Backstreet Boys. Pretty Woman potrafi dzielić się swym majątkiem z potrzebującymi. Ofiarowała 2 mln dol. na pomoc ofiarom terrorystycznych zamachów z 11 września. Droga do sukcesu nie była usłana różami. Wielu uważało, że Julia to nadwrażliwa histeryczka, która nigdy nie zostanie prawdziwą gwiazdą. Sama Julia do dziś wspomina swe kłopoty: „Kręcenie filmów było koszmarem. Budziłam się o piątej rano i płakałam, że muszę stanąć przed kamerą”. „Pretty Woman”, pierwszy superhit Julii Roberts, tylko w USA przyniósł 178 mln dol. zysku. Paradoksalnie ta romantyczna komedia o dziewczynie ulicznej zdobywającej serce milionera początkowo miała być ponurym dramatem społecznym bez happy endu. Julia wykazała się ogromną intuicją, zgadzając się na zaproponowaną przez wytwórnię zmianę scenariusza. Po tym zaskakującym triumfie rozległy się głosy, że Julia, córka sprzedawcy odkurzaczy i sekretarki z miasta Smyrna w stanie Georgia, jest typową „gwiazdeczką jednej roli”, która nigdy nie uwolni się od wizerunku z „Pretty Woman” i nie powtórzy pierwszego sukcesu. Dziewczyna z Georgii rzeczywiście miała ogromne kłopoty: z wszechwładnymi producentami, z natrętnymi paparazzi, z zawistnymi kolegami po fachu. Zagubiona w hollywoodzkiej dżungli, była zaszokowana, gdy dociekliwi dziennikarze zasypywali ją pytaniami o datę ślubu czy rozmiar majtek. Inni za wszelką ceną chcieli się dowiedzieć, dlaczego w filmie „Pretty Woman” miała tak ogromne piersi. Cierpliwie tłumaczyła, że „wszystkiego dokonała technika, odpowiednie ujęcia kamery i biustonosz, który wszystko unosił do góry, ale nie taśma z klejem, bo to boli”. Obecnie Julia jest dojrzałą, pewną siebie artystką: „Kiedyś pragnęłam wszystkim zrobić przyjemność. Teraz nie odpowiadam na pytania dotyczące mojego życia prywatnego, które jest dla mnie święte. Chcę bez świadków całować się czy też robić siusiu. Wiem, że i tak każdy tworzy sobie własny wizerunek Julii, który nie ma nic wspólnego z prawdziwą. Nabrałam pewności siebie, ale przede wszystkim potrafię rozpoznawać i pokonywać przeszkody. Pieniądze nie są tu ważne, chociaż dziwię się, że jestem jedyną kobietą w 20-milionowym klubie. Dlaczego mężczyźni aktorzy zarabiają więcej?”. W połowie lat 90. niektórzy spisali już aktorkę na straty. Kilka ambitnych filmów, jak „Mary Reilly” czy „Michael Collins”, okazało się niewypałami. Plotkarze z hollywoodzkiej fabryki snów mówili ze złośliwą satysfakcją: „Julia to przeszłość. Jest słaba w łóżku, ma kompleksy na punkcie swego ciała i za duże stopy. Te oczy nadwrażliwego jamnika i wielkie usta, do których pasuje ustawiona poprzecznie bagietka”. Ale znakomita artystka potrafiła zawstydzić krytyków. Dwie nakręcone w 1999 r. romantyczne komedie „Notting Hill” i „Uciekająca panna młoda” przyniosły 220 mln dol. zysku. Julia Roberts dała prawdziwy popis artystycznego kunsztu na planie „Erin Brockovich”, filmu opartego na autentycznych wydarzeniach, opowiadającego, jak wyemancypowana samotna matka trojga dzieci

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 43/2002

Kategorie: Świat