Kościół przed referendum

Kościół przed referendum

Abp Muszyński, o. Oszajca i o. Dostatni: Spełnia się europejska wizja papieża

Obecny papież jest tak silną i profetyczną osobowością, wywarł tak znaczący wpływ na sposób sprawowania posługi piotrowej, że jako pierwszy mógłby nie używać przybranego imienia Jan Paweł II, a być po prostu papieżem Karolem Wojtyłą – twierdzi Luigi Accattoli, włoski publicysta katolicki i jeden z biografów papieża.
Historia uzna zapewne tego papieża za wielkiego prekursora integracji europejskiej. A stanie się to za sprawą wizji zjednoczonej Europy „od Atlantyku po Ural”, którą kreśli od początku pontyfikatu. W październiku 1988 r. mówił do członków Parlamentu Europejskiego w Strasburgu: „Pragnieniem moim jest to, by Europa suwerenna i wyposażona w wolne instytucje rozszerzała się kiedyś aż do granic, jakie wyznacza jej geografia, a jeszcze bardziej historia”.
„Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś nie może wyłączać się z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi jedną rodzinę narodów opartą na wspólnej chrześcijańskiej tradycji”. Te znamienne słowa wypowiedziane przez papieża 19 maja tego roku do tysięcy polskich pielgrzymów, którzy przybyli do Rzymu, aby uczcić jego 83. urodziny, nie powinny być zaskoczeniem – są syntezą i podsumowaniem tego, co od lat mówi Polakom.

Wojtyła był pierwszy

Na perspektywy zbudowania wspólnej Europy z udziałem Polski papież wskazał już podczas pierwszej po swym wyborze wizyty w Polsce, gdy w Europie panował głęboki podział na dwa przeciwstawne bloki. 5 czerwca 1979 r. powiedział w Częstochowie: „Chrześcijaństwo musi podjąć na nowo swój udział w kształtowaniu duchowej jedności Europy. Same racje ekonomiczne i polityczne jej nie ukształtują. Episkopat Polski, wszystkie Episkopaty i Kościoły Europy mają tu ogromne zadanie do spełnienia”.
Politycy po obu stronach muru berlińskiego uważali wówczas, że to, co mówi papież Polak, jest wyrazem braku realizmu politycznego.
– Być może – dzieli się swą refleksją abp Henryk Muszyński, metropolita gnieźnieński – był jedynym człowiekiem, który już wtedy wierzył, że moc Ducha Świętego jest silniejsza niż potęga radzieckiego arsenału wojennego.
Dziś jesteśmy o krok od spełnienia się profetycznej wizji Karola Wojtyły. Abp Muszyński, jeden z głównych architektów prounijnej polityki i dyplomacji w polskim Episkopacie, jest dobrej myśli. – Wydaje mi się – prognozuje w rozmowie z „Przeglądem” – że wspólne wysiłki biskupów i świeckich działaczy, tych, którzy promują nasze wejście do Unii Europejskiej, zaowocują przekroczeniem 50-procentowego progu w referendum unijnym.
Rozmowa toczy się nazajutrz po przemówieniu papieża na placu Świętego Piotra w Watykanie, w którym Jan Paweł II – jak podkreśla ksiądz metropolita – „bardzo wyraźnie wskazał na to, że miejsce Polski jest w strukturach UE”.
Wizja Polski w Europie, jaką ma Jan Paweł II, jest dla abp. Muszyńskiego, delegata Episkopatu Polski w Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE), niezmiernie ważnym argumentem w europejskiej debacie. – Jest to – mówi metropolita – wizja najpełniejsza. Mimo iż od prawie 25 lat nie mieszka w Polsce, żyje polskimi realiami, ale jednocześnie ma perspektywę światową – wizję miejsca Polski w Europie i w globalizującym się świecie.
– Jestem przekonany – podkreśla abp Muszyński – że słowa papieża będą miały ogromny wpływ na postawę ludzi wierzących, katolików. Byłem świadkiem refleksji biskupów i wiernych świeckich na temat wypowiedzi Ojca Świętego. Wielu mówiło: „Skoro papież tak jednoznacznie się wypowiada, nie wypada nam nic innego, jak iść za jego głosem”.
Na gnieźnieńskim spotkaniu „Quo vadis Europa” w marcu tego roku pod patronatem prymasa Józefa Glempa, z udziałem 600 delegatów ruchów i stowarzyszeń katolickich oraz przedstawicieli władz UE, ksiądz metropolita zapewniał: – Nie ma pęknięcia w polskim Episkopacie w sprawie UE. Różnice zdań dotyczą tylko spraw drugorzędnych, ale chwała Bogu, że nie wszyscy jesteśmy tacy identyczni. Kardynał Glemp zaś ostrzegał, po wysłuchaniu debaty świeckich działaczy katolickich: – Lęk jest złym doradcą. Często powtarza się, że po rozszerzeniu UE liberalna zaraza z Zachodu zniszczy życie religijne w Europie Wschodniej. Izolacja i dyktowana lekiem apatia są sprzeczne z powołaniem Kościoła i przyniosły mu w historii więcej szkody niż pożytku.
– Myślę – komentuje te opinie abp Muszyński – że zadaniem Kościoła jest przede wszystkim budowanie zaufania między ludźmi. Należy burzyć mury wrogości i uprzedzeń, wspólnota bowiem jest dla mnie przede wszystkim wspólnotą międzyosobową, międzyludzką. Wszystkie inne rzeczy są pochodne. Gdy papież mówi, że Europa potrzebuje Polski, zapewne ma przede na myśli to, że możemy wnieść do Europy świadectwo żywotności naszej wiary.
Polska ma bardzo dużo kapłanów, podczas gdy we Francji np. na jednego kapłana przypada aż czterech astrologów. Zdaniem abp. Muszyńskiego, świadczy to o niezaspokojonych tęsknotach metafizycznych, o tym, że ludzie poszukują wiary, ale żyją jej namiastką.
– Wydaje mi się, że u nas po wejściu do UE rzeczywistość będzie się kształtowała inaczej – mówi metropolita i zaraz dodaje, że i my musimy od Europy wiele się nauczyć, wiele mamy do odrobienia. – Nie chcę multiplikować przykładów, ale afera goni u nas za aferą…

Ważna część Europy

Nowe głośniki umieszczone w nocy z niedzieli na poniedziałek we wnękach muru nad loggią watykańskiej bazyliki, z której 25 lat temu, 18 października, ogłoszono wybór papieża Karola Wojtyły, bardzo poprawiły słyszalność przemówień, które wygłaszali 19 maja do kilkunastu tysięcy uczestników pielgrzymki papież i prezydent RP. Poprzedniego dnia podczas uroczystości kanonizowania czworga świętych – wśród nich dwojga Polaków, biskupa przemyskiego Józefa Sebastiana Pelczara i matki Urszuli Ledóchowskiej – na placu św. Piotra akustyka była fatalna, a z miejsc dla dziennikarzy nie słyszeliśmy prawie nic. Odpowiednie służby watykańskie uwzględniły skargi sprawozdawców medialnych i gdy Jan Paweł II wypowiedział słowa, że Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i „dziś nie może wyłączać się z tej wspólnoty”, mogli je usłyszeć wszyscy zgromadzeni przed bazyliką. Zabrzmiały dobitnie. Tym bardziej że zmiana lekarzy i sposobu leczenia dolegliwości spowodowanych chorobą Parkinsona sprawiły, iż papież czuje się znacznie lepiej i mówi bardzo wyraźnie.
Po zakończeniu papieskiego przemówienia, które było odpowiedzią na wystąpienie prezydenta Kwaśniewskiego, podszedłem do dużej grupy pielgrzymów z wielkim transparentem „Liga Rodzin Polskich”. Niespodzianka. Młody działacz Ligi w odświętnym garniturze, odpowiadając na moje pytanie, czy teraz stanowisko papieża jest już dla niego całkiem jasne, wyrecytował bez wahania: – Ojciec Święty powiedział, że Polska na takich warunkach do Unii nie wejdzie!

Gra wciąż ta sama

Nazajutrz po zakończeniu Narodowej Pielgrzymki Polaków do Watykanu swoje trzy dni w polskich mediach miał o. Rydzyk, który ogłosił w Radiu Maryja, że odtąd będzie posłuszny słowom papieża. Zaapelował do słuchaczy, aby w swych wypowiedziach zaprzestali uprawiania propagandy przedreferendalnej. Metropolita gdański, Tadeusz Gocłowski, ucieszył się: „Ojciec Rydzyk kocha Kościół i chce mówić jednym głosem z jego pasterzami”. Ale nazajutrz Rydzyk ogłosił dementi Radia Maryja: „RM stanowczo protestuje przeciwko próbom manipulowania opinią publiczną w celu zniszczenia autorytetu rozgłośni i wykorzystania go do propagandy unijnej”.
Bp Tadeusz Pieronek, rektor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, lapidarnie wyrażając reakcje wielu swoich kolegów na kolejny show dyrektora Radia Maryja, powiedział: „Wciąż ta sama gra. Nie trzeba spodziewać się żadnych zmian”.
Znany teolog i wydawca, dominikanin Tomasz Dostatni, uważa, że choć Radia Maryja słucha 6 mln ludzi, nie należy przeceniać wpływu zamieszania, jakie wprowadza ono wokół Unii. Jest przekonany, że RM nie będzie miejscem poważnej debaty między chrześcijanami na temat UE i na temat miejsca Polski w Europie, zwłaszcza wobec zachowania o. Rydzyka, który nie jest partnerem do rozmowy.
– W przeświadczeniu wielu hierarchów – mówi o. Dostatni – prawdziwa debata nad tym, „jak nam być w Unii” – a był to przed tygodniem jeden z ważnych tematów rozmowy Jana Pawła II z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim – dopiero się zaczyna. Stanie się bardziej konkretna, gdy już będziemy mieli pewność, że jesteśmy „w środku”. Jest ona tym bardziej nieodzowna – dodaje Dostatni – że być albo nie być w UE nie jest kwestią dogmatu wiary, lecz swobodnego wyboru, którego historyczne i cywilizacyjne konsekwencje dla Polski dadzą się porównać chyba jedynie z decyzją Mieszka I o przyjęciu chrztu.

Nielojalni, ale na klęczkach

– Kościół nie może być jak zamknięta ostryga, ponieważ ma służyć światu, w którym żyje – odpowiada na moje pytanie o obawy przed Unią Europejską, jakim „szeregowi proboszczowie” dają często wyraz w swych kazaniach, o. Wacław Oszajca. Prawdziwe zagrożenia, zdaniem redaktora naczelnego jezuickiego „Przeglądu Powszechnego”, są bowiem nie tyle na zewnątrz, ile wewnątrz. One nie pojawią się po naszym wejściu do Unii, bo są już w polskim społeczeństwie. – Nie zawaham się powiedzieć – dodaje katolicki publicysta – że największym zagrożeniem dla Kościoła jesteśmy my sami, katolicy.
Ale dla o. Oszajcy polscy katolicy w pewnym sensie nie mają wyboru. Po prostu nie mogą nie podjąć wyzwań współczesności. – Jeśli nie odpowiemy na oczekiwania współczesnej kultury, współczesnego człowieka, będziemy również nieużyteczni dla Pana Boga – mówi Oszajca. – Dlatego m.in. trzeba myśleć o rozwiązywaniu problemów, które są w samym Kościele.
W jakiej mierze postawy polskich księży odpowiadają w przeddzień referendum europejskiego oczekiwaniom wyrażonym przez papieża podczas pielgrzymki do Rzymu 18 i 19 maja? – Wydawało się – odpowiada na to pytanie jezuita – że słowa papieża rozwieją wiele wątpliwości i strachów. Tymczasem autodementi o. Rydzyka ogłoszone po tym, jak zadeklarował posłuszeństwo wobec stanowiska Ojca Świętego w sprawie UE, wskazywałoby jednak na to, że nie wszystkich papież przekonał.
O postawie wielu można powiedzieć: jeśli ktoś raz po raz pada na kolana i krzyczy: „Niech żyje papież!”, niekoniecznie to oznacza posłuszeństwo i lojalność wobec papieża.
Redaktorowi naczelnemu „Przeglądu Powszechnego” przypomina się zdarzenie z jednej z pielgrzymek papieża do Polski, kiedy ten przerwał euforię i oklaski tłumu wiernych, zwracając się z prośbą, której sens był taki: przestańcie na chwilę klaskać, a zacznijcie słuchać, co mam wam do powiedzenia.
Postawa szeregowego duchowieństwa przed referendum? Badania socjologiczne wykazują, że w grupie społecznej duchownych poparcie dla UE jest nieco większe niż przeciętne w Polsce, czyli że integrację popiera zdecydowana większość księży.
Na kilka dni przed referendum w ostatnią niedzielę we wszystkich kościołach w Polsce księża odczytali z ambon list pasterski Episkopatu: „Dla człowieka wierzącego, ale także dla ludzi dobrej woli, którzy cenią doświadczenia Kościoła w sprawach ludzkich, niezawodnym drogowskazem jest nauczanie Ojca Świętego Jana Pawła II, który upominając się o prawa wiary, religii i moralności chrześcijańskiej w zjednoczonej Europie, wyraźnie dostrzega miejsce Polski w strukturach europejskich”.

Wydanie: 2003, 23/2003

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy