Koszyk zamiast wózka

Koszyk zamiast wózka

Czarny Piątek to dla amerykańskiego handlu dzień największych zysków. Ale klient jest coraz bardziej odporny na marketingowe sztuczki Dariusz Wiśniewski Korespondencja z Chicago Black Friday to szczególny dzień. Jego nazwa pochodzi z czasów, kiedy sklepikarze zapisywali straty atramentem czerwonym, a profit – czarnym. Czarny Piątek, w tym roku przypadający 26 listopada, to największe święto zakupów, dla handlowców jest zatem dniem zysków. W poprzedzający go czwartek (Święto Dziękczynienia) Amerykanie w rodzinnym gronie spożywają pieczonego indyka, wieczorem przy placku z dynią oglądają mecze futbolowe, a nazajutrz w liczbie 80 mln ruszają do sklepów. Ale polowanie na superokazje, doorbuster deals, zaczyna się już w czwartek wieczorem. Aby dostać 42-calową plazmę za 300 dol., nawigację samochodową za 49 dol., Apple iPod nano za 145 dol., odtwarzacz Blu-ray za 99 dol. czy najnowszą grę „Call of Duty: Black Ops” na PS3 (już w sprzedaży za 65 dol.), trzeba ustawić się w kolejce poprzedniego dnia. Jeżeli noc jest zimna, czekający zamieniają się w koczowników z małymi namiotami i przenośnymi grzejnikami. Większość to młodzi ludzie, którzy mają przy tym trochę zabawy. Tak niemal zawsze dzieje się pod sklepami sprzedającymi elektronikę. Wojna w sklepie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2010, 48/2010

Kategorie: Świat