Kraj topielców

Kraj topielców

Brakuje ratowników wodnych, a Polacy toną na potęgę. Tylko w ostatnich tygodniach w wodzie zginęło ponad 100 osób Łukasza zaskoczyła cisza. Dziś wie, że tak zachowują się tonący – nie są w stanie wydać dźwięku, a co dopiero zawołać o pomoc. Ale tego dnia siedział spokojnie na wieży i myślał, że to tylko film. Nawet kiedy dwóch mężczyzn przybiegło z krzykiem, wydawało mu się, że to zabawa, który z chłopaków dłużej wytrzyma pod wodą. Albo próba nastraszenia młodszego rodzeństwa. W ostateczności głupi numer wykręcany rodzicom, którzy stali na brzegu. Do głowy mu nie przyszło, że ktoś potrzebuje pomocy. Inni ratownicy wodni na początku pracy też nie zawsze mają 100-procentową pewność. W branży mówi się nawet: najgorsze w utonięciach jest to, że wszystko dzieje się bardzo szybko; wystarczy 30 sekund. I bez ostrzeżenia – nie sposób niczego przewidzieć. Jakby to była dziecięca wyliczanka: raz, dwa, trzy, toniesz ty. A że statystyki są nieubłagane – tylko w 2018 r. było prawie 550 utonięć – mobilizują się wszyscy. Ci, którzy dopiero zaczynają służbę w ratownictwie wodnym, i ci, którzy zjedli na niej zęby. Wertują dostępne w sieci raporty, wymieniają się informacjami: ile było tragedii, jakie były ich okoliczności, ale też jakie mają problemy. Jeden scenariusz Utonięcia zdarzają się niemal

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2019, 30/2019

Kategorie: Kraj