Jana Paweł II był proboszczem świata. Jego nauczyciel, proboszcz Edward Zacher, byłby niego dumny Ks. Antoni Zemuła, palotyn, wikariusz nowojorskiej parafii św. Franciszki de Chantal – Czy dla kapłana może być coś piękniejszego niż przeżycie promocji swego ucznia na: ministranta, księdza, biskupa, arcybiskupa, kardynała i papieża, a potem uczestniczenie w ingresie na tron Piotrowy swego wychowanka i przyjmowanie go w rodzimej parafii jako Ojca Świętego? – Nic piękniejszego nie może się przydarzyć! W historii Kościoła, o ile wiem, było to udziałem tylko księdza infułata dr. Edwarda Zachera z Wadowic, a uczniem, który mu dostarczył tyle szczęścia, był Karol Wojtyła. To wspaniała karta katolicyzmu w Polsce, historia o wymiarze epickim czy jakby to współcześnie i po amerykańsku ująć: godna Hollywood. – Ks. Zacher to w rzeczy samej postać niezwykła. Jakby nieco w atmosferze żałobnych wspomnień i refleksji pomijana. – Niesłusznie, bo to on uformował Karola Wojtyłę do kapłaństwa. Ks. Edward urodził się w 1903 r., a zmarł po 60 latach służby, niemal od samego początku przebiegającej w Wadowicach, w 1987 r. Na jego pogrzeb 16 lutego tegoż roku przybyły tysiące ludzi. Liturgię koncelebrował w asyście biskupów kard. Franciszek Macharski. Specjalne posłanie skierował do zgromadzonych Jan Paweł II. Pisał, że z atmosfery ducha i życia rodzinnej parafii wadowickiej tworzonej przez księdza doktora zrodziło się Wojtyłowe powołanie kapłańskie. Papież chylił czoło przed inteligencją, sercem i charyzmatem żegnanego kapłana. Podkreślał, iż wspaniale służył Kościołowi w duchu żywej wiary, zarówno w okresie dynamicznej i porywającej aktywności, jak i cierpieniem ostatnich lat życia. Ojciec Święty pięknie żegnał mistrza swojej młodości. – Nie ma przesady w eksponowaniu roli ks. Zachera? Czy bez niego nie byłoby ks. Wojtyły? – Skoro sam Papież tak twierdził, to nie trzeba tego kwestionować. Plebania parafialna Ofiarowania Najświętszej Marii Panny była dla Lolka Wojtyły drugim domem. Bywał tam parę razy dziennie i rozmawiał z ks. Zacherem, przyjacielem ojca, na przeróżne tematy. To ksiądz uczył go religii, ministrantury, a potem wciągnął do parafialnego kółka teatralnego. Wojtyła wyniósł kapłaństwo z domu, tak jak Kazimierz Górski wyniósł z domu futbol. Oczywiście, zmieniały się potem drużyny i stadiony, ale bez Wadowic i trenera wychowawcy Zachera ta dalsza gra, na mistrzowskim już poziomie, nie byłaby możliwa. – Rozumiem pasję wypowiedzi. Ksiądz jest z tej samej drużyny… – Jestem wadowiczaninem. Tu się urodziłem w 1952 r. Mieszkaliśmy przy ulicy 1 Maja 47 (obecnie Lwowska), kilkaset metrów od kamienicy przy Rynku 2 (dziś: Kościelna), gdzie mieszkała rodzina Wojtyłów. Moja biografia była podobna do biografii Lolka Wojtyły: chrzest w tym samym kościele, ta sama podstawówka, ministrantura, ta sama szkoła średnia. Oczywiście, ten sam ks. Edward Zacher, za moich czasów, od 1963 r., już proboszcz, nie tylko katecheta. Nietrudno zgadnąć, że aura kariery duszpasterskiej naszego kolegi ministranta, wówczas już biskupa krakowskiego, unosiła się w Wadowicach. Zresztą przyjeżdżał odprawiać dla nas nabożeństwa majowe i październikowe i mówił nam, ministrantom, że jesteśmy jego „następcami”, co szalenie działało na naszą wyobraźnię. Miałem wtedy okazję parokrotnie porozmawiać z księdzem biskupem, a właściwie odpowiedzieć na jego pytania, jak najmądrzej potrafiłem. Chyba zwróciłem jego uwagę. – Czy to był motyw wybrania przez księdza drogi kapłańskiej? – Najważniejsze było zdanie ks. Zachera, który widział mnie w stanie duchownym, co oczywiście we mnie dojrzało wcześniej, po bierzmowaniu w 1967 r. Pamiętam, że czasowo zbiegło się ono z wyniesieniem do godności kardynalskiej arcybiskupa krakowskiego. Rok później uczestniczyłem w rekolekcjach, jakie kard. Wojtyła miał dla młodzieży. Odbył wtedy specjalne spotkanie z grupą wadowiczan. Byliśmy w siódmym niebie. Pamiętał mnie i zapytał: „A co tam u ministranta?”. Potem o plany. Odparłem, że myślę o kapłaństwie, co od razu pochwalił. Na pograniczu Wadowic i Kleczy Dolnej, na tzw. Kopcu jest Seminarium Księży Palotynów. Tam w 1971 r. trafiłem na tzw. postulat, dwutygodniowy okres zastanowienia przed dokonaniem wyboru. Uzyskałem ostateczne potwierdzenie swego powołania. Nowicjat palotyński odbyłem w Ząbkowicach Śląskich, po czym w Ołtarzewie koło Warszawy sześcioletnie studia w seminarium. Tam w 1978 r. na kapłana wyświęcił mnie ks. abp Bronisław Dąbrowski, sekretarz Konferencji Episkopatu Polski. – W Ołtarzewie drogi księdza i kardynała skrzyżowały
Tagi:
Waldemar Piasecki