Kiedy chcemy sobie popłakać, sięgamy po moralizatorskie pogwarki Tomasza Lisa w „Newsweeku”. Czytamy i płaczemy jak bobry. Ze śmiechu. Redaktor Lis ciągle wierzy, że wrócą piękne, dla niego, czasy. Że jeszcze dostanie okienko w telewizji publicznej. To plan minimum. Albo zasiądzie na prezesowskim fotelu Kurskiego. Co byłoby choć częściowym spełnieniem ambicji Lisa. Kiedyś chciał być prezydentem RP. Szanse na spełnienie marzeń ma Lis marne. Na tę ogromną kasę, którą mu kiedyś płaciła TVP, jest zbyt wielu chętnych. Trzeba będzie żyć oszczędniej.
Tagi:
Tomasz Lis
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy