Kto się boi Pruszyńskiego?

Kto się boi Pruszyńskiego?

Wojna o służby specjalne weszła w nowy etap Mamy kolejną wojnę o służby specjalne. W Sejmie przedstawiciele trzech partii postsolidarnościowych – Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej i Ligi Polskich Rodzin zapowiedzieli, że złożą wniosek o odwołanie szefów ABW oraz Wywiadu – Andrzeja Barcikowskiego i Zbigniewa Siemiątkowskiego. Powód? Jest nim fakt mianowania zastępcą szefa ABW, Pawła Pruszyńskiego, byłego szefa delegatury UOP w Łodzi. Co się takiego stało, że Pruszyński, pracujący w służbach specjalnych od 20 lat, tak przestraszył prawicową opozycję? My i oni Służby specjalne miały w III RP pozycję specjalną. To wiemy, wielokrotnie o tym pisano. Swoich ludzi wprowadzał tu pierwszy szef UOP, Krzysztof Kozłowski. Jego następca, Andrzej Milczanowski, wepchnął UOP w polityczne intrygi. Po aferze Olina poobijany UOP próbował odbudowywać Zbigniew Siemiątkowski. Opierając się na funkcjonariuszach z wieloletnim stażem, ale nie pomijając w odznaczeniach i awansach ludzi z „solidarnościowego” naboru. To się nie udało. Sprawa Oleksego odbudowała barykady. W roku 1997, po zwycięstwie wyborczym AWS i UW, prawica przejęła UOP i zrealizowała plan budowy własnych służb. Jednej nocy zwolniono 1000 funkcjonariuszy (był wśród nich ówczesny szef delegatury UOP w Łodzi, Paweł Pruszyński). W sumie z urzędu wyrzucono 1600 oficerów. Kryterium było proste – pozbywano się ludzi z PRL-owskim rodowodem, którzy nie manifestowali lojalności wobec nowej władzy. W ten sposób nowy szef UOP, Zbigniew Nowek, w latach 80. działacz toruńskiego NZS, potem szef bydgoskiej delegatury UOP, zaczął budować nowe służby specjalne. Efekty tych działań poznaliśmy wkrótce – kiedy mieliśmy skandal związany z lustracją prezydentów Kwaśniewskiego i Wałęsy. Tempo „budowy” zostało przyspieszone w ostatnich miesiącach rządu Jerzego Buzka. W tym czasie przyjęto do UOP 600 ludzi, żeby tylko wypełnić stan etatowy. Tak, żeby SLD nie mogło zatrudnić w urzędzie kogokolwiek. Układ sił Ten zamiar w znacznej mierze się powiódł. Zbigniew Siemiątkowski, gdy został nowym szefem Urzędu, wprowadził tam kilkanaście osób, w tym ledwie kilku byłych funkcjonariuszy z gromady tych, których wyrzucono cztery lata wcześniej. Tę politykę kontynuował (i kontynuuje) Andrzej Barcikowski, ostatni szef UOP i pierwszy szef ABW. ABW jest mniej licznym ciałem niż UOP, Barcikowski zwolnił więc około 400 osób. W efekcie oparł się na ludziach, którzy stanowili trzon ekipy Nowka. Pierwszy z nich to Mieczysław Tarnowski, oficer, który przyszedł do UOP w roku 1990. Tarnowski najpierw, z ramienia „Solidarności”, pracował w komisji weryfikacyjnej, która kwalifikowała funkcjonariuszy SB do pracy w urzędzie. Potem przeszedł do pracy w krakowskiej delegaturze UOP, a za czasów Nowka został jednym z jego zastępców. Po zmianie władzy pozostał na stanowisku, dziś jest jednym z zastępców Barcikowskiego. Jak niesie korytarzowa wieść, spędza z nim wiele godzin na fachowych dyskusjach. W ścisłym otoczeniu Barcikowskiego pracuje też inny zastępca Nowka – Grzegorz Reszka. W czasach Nowka dał się on poznać jako wielbiciel AWS-u i wróg byłych PRL-owskich funkcjonariuszy, bardzo chętnie wymyślających im od „komuchów i UB-eków”. Dziś jest w gronie doradców Barcikowskiego. Podobnego typu „zmiany” nastąpiły w kluczowym dla ABW Departamencie Przeciwdziałania Korupcji, Przestępczości Zorganizowanej i Terroryzmowi. W UOP departament znany był pod nazwą IIA. Afery gospodarcze, przekręty, powiązania biznesu ze światem polityki, to była jego domena. – W czasach Nowka szefem IIA był Nosek, jego zastępcą był Białek – mówi osoba znająca realia. – Nosek wcześniej był zastępcą szefa delegatury w Krakowie, a jeszcze wcześniej szefem wydziału zamiejscowego w Zakopanem. To on w czasach, kiedy szefem UOP był Andrzej Kapkowski, organizował tajne narady szefów delegatur optujących za „Solidarnością”. m.in. do Zakopanego z Krakowa przyjeżdżał Rusak, późniejszy szef WSI, z Bydgoszczy Nowek, późniejszy szef UOP, z Rzeszowa Stręk. No i co teraz Barcikowski zrobił z Noskiem? Przeniósł go na szefa delegatury w Krakowie. Natomiast szefa delegatury w Krakowie, Jerzego Stachowicza przeniósł do Warszawy, na stanowisko… szefa IIA. Panowie zamienili się miejscami. A żeby została zachowana ciągłość, na stanowisku zastępcy dyrektora departamentu pozostał Białek. Nasz rozmówca ma w związku z tym wątpliwości: – Czy, znając przeszłość Noska,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 32/2002

Kategorie: Kraj