Dlaczego prezydent Kwaśniewski nazwał „Wprost” gazetą ubecką? Nie zgadzam się na to, żeby jakaś kolejna mutacja Urzędu Bezpieczeństwa kierowała Polską – oświadczył prezydent. Na pytanie Moniki Olejnik, co go zdenerwowało w artykule „Wprost” Aleksander Kwaśniewski odpowiedział: – To, że ubecka gazeta po raz kolejny uczestniczy w rozrabianiu czołowego polityka Polski. I na to nie ma mojej zgody. Prezydent podkreślił, że jego zdaniem, „Wprost” znało zeznania Marka D., złożone w prokuraturze, dużo wcześniej, zanim stanął on przed sejmową Komisją Śledczą. Skąd dziennikarze tygodnika mieli te zeznania? – Ponieważ od 15 lat permanentnie uczestniczą w operacji „zlikwidowanie kolejnej grupy władzy” – mówił prezydent. W programie „Prosto w oczy” ocenił, że po jego słowach na temat „Wprost” redaktor naczelny tygodnika, Marek Król, skieruje sprawę do sądu. – Bardzo na to liczę, bo to jest czas, w którym powinniśmy rzeczywiście pogadać szczerze – uciął Kwaśniewski. O czym będą rozmawiać? Jak mówią bliscy współpracownicy prezydenta, Kwaśniewski wie na temat Króla bardzo dużo. Zresztą już lektura wcześniejszych „dokonań” tygodnika skłania do myślenia. Pawlak, „Kat” i „Olin” Jesienią 1994 r. „Wprost” publikuje tekst „Femme fatale premiera”, w którym zarzuca Waldemarowi Pawlakowi pomoc znajomemu w uzyskaniu korzystnych kontraktów dla Urzędu Rady Ministrów i zażyłe kontakty ze swą sekretarką. Autorzy sugerowali, że firma Inter Ams zebrała wiele zamówień publicznych na komputeryzowanie urzędów centralnych wyłącznie dzięki powiązaniom z premierem (jej szefem miał być bliski kolega Waldemara Pawlaka). Pawlak tłumaczył, że przy zamówieniach stosowana jest procedura przetargowa z 1990 r., a więc znacznie starsza niż jego kariera w rządzie. Natomiast firma Inter Ams została wybrana w przetargu z 20 oferentów, bo przedstawiła najkorzystniejsze warunki. Podkreślił, że nie wyobraża sobie, by gołosłowne zarzuty musiałyby oznaczać dymisję. Ale oznaczały… Prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog, w wywiadzie udzielonym w 2000 r „Gazecie Pomorskiej” mówił: „W tej sprawie „maczały palce służby”. W artykułach (…) było wiele wiadomości, które mogły być gromadzone wyłącznie w sposób operacyjny. Pawlak ustąpił, a jednym z tego powodów były stawiane mu zarzuty o bezprzetargowej współpracy z Inter Amsem, który komputeryzował urzędy centralne”. Rzekome wątpliwości dotyczące komputeryzacji urzędów centralnych nie zostały nigdy prawnie rozstrzygnięte. Pawlakowi nie postawiono żadnych zarzutów. W 1996 r. tygodnik „Wprost” opublikował cykl artykułów: „Zdrada”, „Wielka Gra” i „Związki towarzyskie”. Pisał w nich o rzekomych przekrętach finansowych PZPR i SdPR. Sugerował też, że poza „Olinem” w elitach władzy działa jeszcze czterech innych rosyjskich agentów, w tym m.in. osoby o pseudonimach „Kat” i „Minim”. Autorzy oskarżyli nie tylko Józefa Oleksego, lecz także liderów SLD o współpracę z KGB. „Kat”, „Minim” – mimo że pseudonimy te nie pojawiły się później w żadnych dokumentach – zostały rzucone w Polskę. „Wprost” powtórzyło również historię zwrotu części pożyczki KPZR dla PZPR według wersji rosyjskiej. Opublikował dokładny numer rachunku, nazwę oraz konkretne miejsce lokat. Skąd tygodnik miał tak szczegółowe informacje? – Część informacji we „Wprost” była tajna albo tajna specjalnego znaczenia – mówił wówczas wiceprokurator stołeczny, Zbigniew Goszczyński. Wkrótce po tym Zbigniew Siemiątkowski, ówczesny szefa MSW, oświadczył w Sejmie: – Wiemy, który oficer wyniósł z UOP i przekazał dziennikarzowi „Wprost” tajne materiały. Wprost z UOP? W maju 1996 r. tygodnik „NIE” zamieścił tekst pod wymownym tytułem „Wprost z UOP”, w którym czytamy: „Sensacyjne publikacje powstały z inspiracji policji politycznej”. Zdaniem tygodnika, informacje na temat pieniędzy lewicy zawarte w tekstach „Wprost” pochodzą m.in. ze znajdujących się w wewnętrznej notatce informacji UOP na temat finansów PZPR i SdRP. „Na pierwszy rzut oka „Wprost” oszałamia wiedzą bankową. Jest doskonale zorientowane, zna numery kont we Francji, w Szwajcarii, w USA i w PKO. Nie jest prawdopodobne, by dziennikarz zebrał wszystkie informacje sam, bo bez zgody zainteresowanych nie można buszować po kontach objętych tajemnicą bankową. W rzeczywistości rozległa wiedza bankowa „Wprost” o pieniądzach najpierw PZPR, a potem SdPR, zaczerpnięta została z notatki, którą funkcjonariusz UOP sporządził po sprawdzeniu przez tajną policję polityczna finansów Socjaldemokracji”, twierdzi „NIE”. Zdaniem tygodnika, UOP zebrał informacje, które po latach znalazły się we „Wprost” i w sposób wybiórczy
Tagi:
Tomasz Sygut









