Katastrofa bez słów

Katastrofa bez słów

August 19, 2019, Allahabad, Uttar Pradesh, India: Villagers of Badra Sonata village, jhunsi wades trough a road submerged with water of River Ganga move to a safer place, in Prayagraj (Allahabad) on Monday, August 19, 2019. (Credit Image: © Prabhat Kumar Verma/ZUMA Wire)

Czy współczesne dziennikarstwo potrafi skutecznie opisywać zmiany klimatyczne? W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy doniesienia medialne o kolejnych drastycznych zmianach pogodowych lub katastrofach naturalnych przypominały bardziej relacje z wydarzeń sportowych niż opisy zjawisk przyrodniczych. Niemal za każdym razem padało w nich słowo rekord, autorzy z trudem obywali się bez przymiotników największy, najwyższy, nieporównywalny. Do tego stopnia, że słowa te w kontekście opowiadania o klimacie straciły moc. Pisanie o jeszcze jednym rekordzie temperatury, następnych tysiącach hektarów amazońskiej dżungli strawionych przez pożary i wymieraniu kolejnych gatunków już na niewielu robi wrażenie, a wkrótce wszyscy przejdą nad tym do porządku dziennego. Piszący o klimacie dziennikarze znaleźli się w potrzasku. Z jednej strony, podążają drogą jednokierunkową, i to w zawrotnym tempie, bo kolejne rekordy będą padać coraz szybciej, lasy tropikalne Amazonii nie przestaną płonąć, a zwierzęta – wymierać. Z drugiej zaś, ich praca powoli zamienia się w monotonię kronikarskiego opisywania końca świata, przy użyciu tych samych słów, co najwyżej z innymi danymi liczbowymi. Opisać niewyobrażalne Czy w takim razie praca dziennikarza ma jeszcze jakiekolwiek szanse w starciu ze zmianami klimatycznymi? Innymi słowy, czy pisanie kolejnych tekstów informujących ludzkość, że stoi na krawędzi przetrwania, ma sens? Odpowiedź, wbrew pozorom, nie jest jednoznaczna. Pierwszy problem walki słownej z katastrofą klimatyczną wynika bezpośrednio z jej skali i natury. Reporter i pisarz Filip Springer zwraca uwagę, że obecne zmiany w przyrodzie należy definiować jako tzw. hiperobiekt – zjawisko tak ogromne, że ludzki umysł nie bardzo jest w stanie objąć go jako całość, nie potrafimy sobie wyobrazić jego potencjalnych konsekwencji. Pod tym względem niewiele wydarzeń z historii ludzkiej cywilizacji da się porównać do zmian klimatycznych. Brytyjska dziennikarka Gaia Vince, autorka bestsellerowej książki „Adventures in the Anthropocene” (Przygody w antropocenie), jest zdania, że katastrofę klimatyczną można porównać tylko do ludzkich wyobrażeń o eksploracji kosmosu i podróżach międzygwiezdnych – wiemy o nich podobnie niewiele, a ogrom możliwych scenariuszy i konsekwencji dla jednostki oraz całego rodzaju ludzkiego przerasta naszą wyobraźnię. Zrozumieć niezrozumiałe Co więcej, katastrofa klimatyczna jest trudna do opisywania, ponieważ niesie nieznane czytelnikom doświadczenia. Owszem, katastrofy naturalne czy nagłe zmiany pogodowe zdarzały się zawsze, ale czym innym jest pojedyncze gradobicie w środku lata, a czym innym przyzwyczajenie się do 20- albo 30-stopniowych skoków temperatury zdarzających się coraz częściej nawet z dnia na dzień. Nie ma w ludzkiej historii analogii do takich zjawisk. Nigdy dotąd nie przechodziliśmy jako ludzkość przez proces dosłownie globalny, taki, który naprawdę obejmuje każdą żyjącą na naszej planecie istotę. Choć wielu wydarzeniom nadawaliśmy wcześniej przymiotnik światowy, często były to słowa na wyrost. Dotychczas wydarzeniem najbliższym definicji globalnego była II wojna światowa, ale trudno tu znaleźć analogie do katastrofy klimatycznej. Jej skutki odczuwa już dziś naprawdę każdy człowiek na świecie – problem w tym, że prawie każdy w inny sposób. W jednych częściach globu temperatura stopniowo się podnosi, w drugich, znacznie mniejszych, spada, a jeszcze gdzie indziej – skacze nieregularnie w ogromnych amplitudach. Jedni z nas muszą sobie radzić z szalejącymi pożarami i coraz dłuższymi suszami, drugich zalewają powodzie. Ludzie żyjący bliżej natury katastrofę klimatyczną widzą w wysychających rzekach, umierających lasach czy mniej obfitych plonach, mieszkańcy miast odczuwają ją w wyższych cenach żywności, upałach czy coraz częstszych przerwach w dostawach prądu i bieżącej wody. Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 49/2019, dostępnym również w wydaniu elektronicznym. Fot. BEWPHOTO Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 49/2019

Kategorie: Media