Przepis z ekranu

Przepis z ekranu

W telewizyjnej kuchni udaje się każda potrawa

Sałatka jarzynowa, kotlety schabowe, bigos, rosół – kiedyś te potrawy stanowiły żelazny zestaw na każdym polskim stole. Dziś nasze kuchnie otworzyły się na świat. Gotowanie stało się sztuką, tym bardziej dostępną, że w sklepach można znaleźć wielką obfitość ciekawych ingrediencji. Jednak nie wszyscy lubią pichcić. “Wolę nie jeść niż samemu gotować” – słyszymy nieraz z ust naszych znajomych. Programy kulinarne pokazują jednak, że nie taki diabeł straszny i do przyrządzenia łososia na pięć sposobów wcale nie trzeba posiadać wyjątkowego talentu.
Cechą wspólną wszystkich programów kulinarnych, które na ekrany polskich telewizorów trafiły wraz z modą na wyrafinowane gotowanie, jest to, że gotują w nich mężczyźni. Panowie są szefami kuchni w większości restauracji i widocznie zachęceni tym realizatorzy audycji o gotowaniu postanowili zastosować ten sam chwyt. Podczas programu na ekranie kilkakrotnie pojawia się przepis na przygotowywaną właśnie potrawę, by widz zdążył wszystko zapisać.
Mimo wspólnych cech w każdym z nich widać autorską rękę.

“Gotuj Z Kuroniem”, czyli podpatrywanie mistrza

Mistrz w swojej dziedzinie, Maciej Kuroń, syn Jacka Kuronia, stał się już człowiekiem-instytucją polskiej kuchni. Wraz z Januszem Stokłosą i Januszem Józefowiczem, twórcami musicalu “Metro”, prowadzi restaurację w warszawskim Teatrze Buffo. Napisał też kilka książek kulinarnych, ma swoje rubryki w czasopismach. Jest absolwentem Culinary Institute of America. Gotowania nauczył się w domu rodzinnym. “Ojciec robił wielką politykę, a mnie mówił: pomagaj matce. Gdy byłem jeszcze w szkole podstawowej, a mama wracała do domu później, zastawała obiad prawie gotowy” – wspomina. Kucharzem został jednak przez przypadek. Zamierzał zostać nauczycielem, jednak wyrzucono go z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Olsztynie. Zarabiał na życie, malując mieszkania i prowadząc sklep, a w wolnym czasie gotował. Często przygotowywał przyjęcia dla przyjaciół i po pewnym czasie doszedł do wniosku, że może to być sposób zarabiania na życie. Po kilku programach kulinarnych w Warszawskim Ośrodku Telewizyjnym trafił do telewizji TVN Mariusza Waltera. Do swojej kuchni zaprasza znane osoby: aktorów, polityków, szefów cenionych restauracji. W repertuarze są potrawy łatwiejsze i trudniejsze: zupa rybna, potrawa chińska, schab faszerowany, spaghetti, eskalopki cielęce, polędwica wołowa pieczona w chlebie, jambalaya, kolorowe enchiladas, wieprzowina słodko-kwaśna, zupa bouillaise… Pod okiem Macieja Kuronia goście przygotowują samodzielne danie. Jednocześnie toczy się konwersacja o kulinarnych doświadczeniach uczestników i gdyby nie siekanie, smażenie i przyprawianie, można byłoby odnieść wrażenie, że jest to towarzyska pogawędka. Gospodarz nie boi się kamery, o jedzeniu opowiada z zachwytem w oczach, ale przystępnie. Po obejrzeniu programu Kuronia chyba każdy zapragnie samodzielnie przygotować wołowinę po birmańsku.
Na okres wakacji “Gotuj z Kuroniem” znikło z anteny TVN. Na ekrany telewizorów powróci we wrześniu w zmienionej formie.

“Podróże kulinarne…”, czyli smak nowego

“Podróże kulinarne…” są doskonałym przykładem na to, że program o gotowaniu niekoniecznie musi być nagrany w kuchennej scenografii. Robert Makłowicz jeździ po całej Polsce i przedstawia w swojej audycji potrawy z danego regionu. W programie o Podlasiu widzowie mogli się dowiedzieć, jak przyrządzić studzinki, czyli zimne nóżki, kwas chlebowy i babkę ziemniaczaną. Gośćmi są specjaliści w przygotowywaniu lokalnych specjałów – na przykład, jak zrobić babkę ziemniaczaną, tłumaczyła pani Maria Łukaszewicz, która startuje w konkursach kulinarnych. Robert Makłowicz jest elokwentny i kocha jedzenie. Podczas przygotowywania potrawy przełyka ślinę, od czego widzowi rośnie apetyt. Niestety, efekt psuje to, że autor za wszelką cenę chce być fajny, próbuje zbratać się z młodzieżą. Ten luz na siłę razi przede wszystkim wtedy, gdy rozmawia on z osobami starszymi od siebie.

“Nie umiem, nie chcę gotować”, czyli początkujący na start

Widzowie skarżą się czasami, że dania proponowane przez mistrzów są zbyt trudne do wykonania. Tylko na ekranie nic się nie przypala, uszka się nie rozkleją, mięso nie ocieka tłuszczem i wszystko wygląda idealnie.
Nieco inaczej jest w programie dla kulinarnych laików nadawanym w Wizji Jeden. Ma on formułę teleturnieju. Uczestnicy, ubrani w białe fartuszki i kucharskie czapki na głowie, męczą się nad przygotowaniem potraw pod bacznym okiem szefa kuchni. Zawodnicy nie mają pojęcia o gotowaniu: nie wiedzą, jak uruchomić piecyk, problemem jest dla nich używanie miksera. Gospodarz programu wykazuje w stosunku do kulinarnych “nieuków” anielską cierpliwość. Przyrządza danie krok po kroku, jasno tłumacząc, co właśnie robi. Zadanie uczestników polega jedynie na powtarzaniu tych samych czynności. Ale w oczach kulinarnych ignorantów najprostsze czynności osiągają rozmiary wspinaczki na Mount Everest. Chwilami na ich twarzach pojawia się wręcz przerażenie, gdy mimo wysiłku powstaje coś, co w niczym nie przypomina pokazowego dzieła gospodarza programu. Po półgodzinnej katordze powstałe potrawy oceniają dwie osoby z widowni. Sąd jest sprawiedliwy, bo jury kosztuje potrawy z zawiązanymi oczami. Radość na twarzach zawodników, kiedy z domieszką niedowierzania oglądają ostateczne efekty swojej pracy, pozwala sądzić, że po udziale w “Nie umiem, nie chcę gotować” zmienili swoje zdanie na ten temat.

“Co ty wiesz o gotowaniu”, czyli ciężka dola mężczyzny

Program, pokazywany w telewizji Polsat, łamie schematy typowej audycji kulinarnej. Jest właściwie serialem o gotowaniu, a gospodarz nie tylko nie uczy innych gotować, ale sam pobiera lekcje kucharzenia. Główny bohater jest starym kawalerem, któremu sztuka gotowania jest obca. Ale oto spotyka miłość swojego życia, a ona zgadza się wyjść za niego pod warunkiem, że… nauczy się gotować. Bohater szuka więc pomocy u listonosza, sąsiada…. Wszyscy znajomi starają się pomóc mu swoją wiedzą na temat gotowania. Tym sposobem w każdym odcinku poznajemy kolejny przepis. “Co ty wiesz o gotowaniu” jest skierowany do przeciętnego Kowalskiego. Nie ma tu wyrafinowanych potraw, widzowie dowiedzą się, jak przyrządzać tradycyjne specjały kuchni polskiej. Główny bohater jest nieporadny, gotowanie napawa go strachem, ale uparcie dąży do celu, bo chce wreszcie usidlić swoją wybrankę. Widząc zapał, z jakim zabiera się do przyrządzania kolejnej potrawy, nabiera się do niego sympatii, a także ochoty, by ugotować coś samodzielnie.

 

Wydanie: 2000, 30/2000

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy