Kres „Życia”

Kres „Życia”

W ciągu trzech miesięcy co piąty czytelnik przestał kupować „Życie”

W dzienniku „Życie” nadal odbywa się zabawa w kotka i myszkę. Aktorami tego trwającego od kilku miesięcy przedstawienia są dziennikarze i zarząd, zaś głównym wątkiem są relacje między obiema stronami. Powód całego zamieszania? Zaległe pensje i honoraria. Finał – jeszcze nieznany, bo pracownicy rozpaczliwie walczą o należne im pieniądze. Wszyscy wypowiadają się anonimowo, bo – jak mówią – „chcą za coś żyć”. Nadal nie otrzymali zaległych wynagrodzeń. – Cały czas prowadzimy z zarządem żmudne targi o pieniądze – mówią.

Dziennikarze opóźniają

„Życie” lawiruje na krawędzi od kilku miesięcy. Kolejne terminy wypłat pensji okazywały się pustymi obietnicami. Dziennikarze zdążyli już założyć komisję zakładową „Solidarności”, wejść w spór zbiorowy z pracodawcą, zawiesić go, a następnie wznowić po kolejnych niespełnionych zapewnieniach. W październiku wydawało się, że doszli już do porozumienia z wydawcą. – Przez chwilę wyglądało na to, że sytuacja się uspokoiła. Firma prawie spłaciła swoje długi wobec nas – mówi jedna z dziennikarek zatrudnionych na etacie. Wydawca „Życia”, Dom Wydawniczy Wolne Słowo, miał wypłacić wrześniowe pensje do połowy listopada, potem termin przesunięto o tydzień. Ale na konta pracowników nie wpłynęły do tej pory. – Obecnie z wielkim trudem rozmawiamy o sumach za wrzesień – opowiada jedna z dziennikarek. W znacznie gorszej sytuacji są współpracownicy. Większość nie otrzymała jeszcze wypłat nawet za marzec i kwiecień. – Bałagan w płaceniu jest taki, że do końca nie wiadomo, komu ile są winni – twierdzi dziennikarz „Życia”.
Niedawno niewiele brakowało, aby gazeta nie ukazała się następnego dnia. Tak się jednak nie stało, bo szefowie DWWS zagrozili, że dziennikarze nigdy nie odzyskają swoich należności, jeżeli kolejny numer nie pojawi się rano w kioskach. Na polecenie prezesów wycofano sumy, które lada moment miały być przelane na konta pracowników. – Wtedy się złamaliśmy – przyznaje jeden z dziennikarzy.
Ale kilka dni temu dziennikarze nabrali stanowczości i zaczęli stosować taktykę na razie przynoszącą efekty. – Wciąż otrzymujemy kolejne obietnice, słuchamy opowieści o kredytach i zapewnień, że będzie świetnie, lecz nie teraz – ironizuje dziennikarz „Życia”. – Tylko że my w to nie wierzymy. Jeżeli coś się zmieniło, to na gorsze. Pieniędzy jest coraz mniej. Od czasu do czasu zamieniamy parę zdań z szefami DWWS i pytamy, czy są dla nas jakieś pieniądze. Potem grozimy opóźnieniem wydania gazety. Innej metody odzyskania naszych należności po prostu nie ma.
– Wszystko odbywa się w następujący sposób: nasz przedstawiciel idzie do prezesa i mówi, że jeżeli nie będzie pieniędzy, gazeta ukaże się później. A to jest kłopot, bo trzeba załatwiać nowy transport i dodatkowo za niego zapłacić – dodaje jedna z reporterek. – Najpierw mówią, że nie mają ani grosza, ale potem kapitulują i przelewają pieniądze dla kilku osób.

Nadzieja w Kołodce

Z „Życia” uciekają kolejni dziennikarze i inni pracownicy. Wielu odeszło, mimo iż wiedzieli, że bezpowrotnie tracą zaległe pensje. Jeszcze rok temu sam dział krajowy liczył 20 reporterów. Obecnie w całej gazecie jest 18 piszących dziennikarzy. W sumie w dzienniku pracuje nieco ponad 30 osób.
Kiepska kondycja dziennika wpływa na jego sprzedaż. Z danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy wynika, że „Życie” jest absolutnym rekordzistą pod względem spadków sprzedaży w trzecim kwartale tego roku. Tytuł stracił 20% nabywców, a jego sprzedaż zmalała do 26 tys. 146 egzemplarzy.
Właściciel DWWS i „Życia”, grupa 4Media, niewiele robi w sprawie dziennika. Co prawda, przejęła cześć zobowiązań firmy, ale nie rozwiązuje to problemu.
– Nie mam pojęcie, co tam się dzieje – mówi Monika Sarnecka, rzeczniczka grupy 4Media. Wcześniej wielokrotnie powtarzała, że DWWS jest samodzielną spółką i musi sobie radzić.
Spółka 4Media ma też inne problemy. Wcześniej zdecydowała, że DWWS przestanie wydawać tygodnik „Antena” i zerwała umowę dzierżawy zawartą z jego właścicielem – TVP. Zawieszono również publikowanie „Gazety Bezpłatnej” w kilku miastach, gdzie osiągała ona słabe wyniki finansowe i zmniejszono jej nakład do 85 tys. egzemplarzy. Dodatkowo 4Media sprzedała jedną z drukarni.
To również przykład paradoksu na polskim rynku medialnym: kojarzone z Platformą Obywatelską firma i gazeta szukają pomocy u ministra finansów lewicowego rządu. We wrześniu dziennikarze „Życia”, zainspirowani wypowiedzią Grzegorza Kołodki o przygotowanym planie działań antykryzysowych, napisali do niego list. Liczyli, że w pakiecie pomysłów na przełamanie stagnacji gospodarczej, a zwłaszcza upadających przedsiębiorstw, znajdzie się jakaś odpowiednia dla nich idea. – To rodzaj happeningu – przyznali wówczas. Teraz pomoc wicepremiera może stać się faktem. Spółka 4Media poinformowała bowiem, że skorzysta z pakietu oddłużeniowego wicepremiera Grzegorza Kołodki. Firma chce w ten sposób zrestrukturyzować zadłużenie swoich spółek na kwotę ok. 1,45 mln zł.
Ale czy rozwiąże to problem dziennikarzy „Życia”?

 

Wydanie: 2002, 48/2002

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy