Seryjni

Seryjni

Vikings. fot. Materialy prasowe

Seriale nowej generacji oglądają ludzie młodzi, z dużych miast, częściej mężczyźni. 57% z nich poświęca na to dwie godziny dziennie Ogląda piąty sezon „House of Cards”, „Wikingów”, a w oczekiwaniu na nowy odcinek „Gry o tron” połknął dwa sezony „Homelandu”. Tak do niedawna wyglądał grafik serialofana. Dziś bez wstydu do puli dołączają polskie produkcje. W Polsce od lat próbowano stworzyć lokalną odpowiedź na światową modę na seriale – produkcje ambitniejsze niż „M jak miłość”, „Na dobre i na złe” czy komedie romantyczne TVN na zagranicznej licencji. Wyzwanie podjęła TVP, tworząc kilka nie całkiem udanych seriali kryminalnych. Ale „Służby specjalne” czy „Komisarz Alex” były jedynie echem majstersztyków stacji zachodnich. Znacznie lepszą ofertę dla widzów miała stacja HBO, która według badania domu mediowego MEC z maja 2016 r. uważana jest w Polsce za producenta najlepszych seriali nowej fali (m.in. „Gra o tron”, „Sześć stóp pod ziemią”). Jej „Wataha”, przedstawiająca walkę bieszczadzkiej straży granicznej z uchodźcami, stała się pierwszym w Polsce serialem typu post-soap, czyli gatunkiem, który nadszedł po operze mydlanej. Zaraz po „Watasze” wystartował „Pakt”, którego drugi sezon już wzbudził entuzjazm krytyków. Z kolei „Belfer” w Canal+ przebił oglądalnością wszystko, co do tej pory wyprodukowała stacja. Zagadka, kto jest mordercą, stała się przedmiotem zakładów bukmacherskich. Nowa generacja Seriale nowej generacji to filmowe epopeje z wciągającą intrygą, złożonymi postaciami, błyskotliwymi dialogami i inteligentnym humorem. Dwunasto-, ośmio-, a nawet sześcioczęściowe sezony nie zostawiają miejsca dla tradycyjnych odcinków zapychaczy. Schemat „dwa odcinki pełne, jeden pusty” typowy dla tasiemców w przypadku seriali nowej generacji nie ma racji bytu. Ostatnie lata wydają się przełomowe dla polskiego serialu. Bo serial zaczął być traktowany poważnie nie tylko przez widzów, ale i przez instytucje kultury. Pierwszy raz w historii pokazano serial nowej generacji na festiwalu filmowym w Gdyni („Artyści” TVP). W ramach Polskiej Nagrody Filmowej „Orły” ustanowiona została kategoria „Najlepszy filmowy serial fabularny” (w 2016 r. zwycięzcą został „Prokurator” TVP). Serialom poświęcona była też druga edycja festiwalu Narodowego Instytutu Audiowizualnego „NInA Wersja Beta” omawiająca nowe zjawiska kultury audiowizualnej. To właśnie seriale stały się dziś pożywką dla artystycznego fermentu. Zyskują tym, że są blisko życia i szybko reagują na problemy społeczne. „Wataha” bierze pod lupę m.in. problem uchodźców przedostających się do Unii przez wschodnią granicę, a „Pakt” analizuje problemy pracy w korporacji. Serial ma przy tym narzędzia, którymi nie dysponuje kino: dzięki wielogodzinnej fabule może stworzyć skomplikowany świat i rozbudowane psychologicznie portrety bohaterów. Przeżycie pokoleniowe przed Telewizorem Wydaje się, że seriale nowej generacji stały się XXI-wiecznym odpowiednikiem XIX-wiecznej powieści realistycznej – również rozpisywanej często na odcinki. „Lalka” czy Sienkiewiczowska Trylogia ukazywały się najpierw na łamach prasy, dopiero później zyskały formę książkową. Podczas gdy już dawno ogłoszono śmierć wielkich opowieści, seriale nowej generacji pokazują, że te mają się całkiem dobrze, również w najmłodszym pokoleniu. Jak dowodzi badanie MEC, seriale nowej generacji ogląda jedna czwarta Polaków. Polscy seryjni to przede wszystkim ludzie młodzi (15-34 lata), z dużych miast, częściej mężczyźni niż kobiety. 57% z nich na oglądanie poświęca przynajmniej dwie godziny dziennie. Seriale są czymś w rodzaju przeżycia pokoleniowego dzisiejszych nasto- i 20-latków. To tzw. milenialsi, wychowani w czasach transformacji, którzy szybko przystosowali się do ery internetu, a także generacja Z, urodzeni w latach 90. i wychowani w świecie urządzeń cyfrowych. Paradoksalnie pokolenie SMS-ów, krótkich form i kultury obrazkowej okazało się zafiksowane na punkcie wielowątkowych opowieści snutych przez kilka sezonów. Fenomenem towarzyszącym serialom nowej fali jest binge-watching, czyli oglądanie kilku czy kilkunastu odcinków z rzędu. Według wspomnianego badania MEC 56% polskich seryjnych ogląda co najmniej trzy odcinki podczas jednego seansu, a 11% przynajmniej pięć. Kompulsywnego oglądania seriali świadomi są ich twórcy, co przyczyniło się do specyficznego rozwoju gatunku. Skrócono zwiastuny, a rozwinięto subtelne aluzje, na które można sobie pozwolić, gdy widz wciąż doskonale pamięta intrygi z poprzedniego odcinka.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 51/2016

Kategorie: Media