SAPERE AUDE Upadek muru berlińskiego był triumfem – jednak nie demokracji, lecz kapitalizmu Kilka lat temu wybitny francuski socjolog Alain Touraine, autor klasycznych prac o rewolucji „Solidarności”, napisał, że ćwierć wieku po strajkach sierpniowych Polska stała się społeczną pustynią. Czy ta surowa ocena jest uzasadniona? Przecież od 17 lat w naszym kraju kwitnie demokracja, odbywają się wybory, a media cieszą się wolnością słowa. Rozkwita parlamentaryzm, działają setki partii politycznych i tysiące stowarzyszeń, a związki zawodowe są wolne i niezależne. A jednak diagnoza Touraine’a doskonale opisuje sytuację, w której systematycznie rośnie odsetek ludzi nieuczestniczących w wyborach lub takich, którzy głosują przeciw – nie tylko przeciw konkretnym partiom znajdującym się u władzy, ale przeciw całej klasie politycznej. To właśnie wyniosło do władzy PiS, które swój wizerunek zbudowało na sprzeciwie wobec III RP i jej klasy politycznej. Mit kreowany i podtrzymywany przez media głównego nurtu ukazuje wizję zwycięskiej demokracji. Zgodnie z nim po załamaniu się bloku wschodniego świat uwolnił się od totalitarnych zmór XX w. Wszedł w nową erę powszechnej czy zgodnie z modnym wyrażeniem „globalnej” demokracji. To zwykła konstrukcja ideologiczna, która nie ma opisywać świata, lecz legitymizować określony układ sił, ukrywając jego istotne elementy i ich wzajemne powiązania. Upadek muru berlińskiego był triumfem – jednak nie demokracji, lecz kapitalizmu. Tymczasem między kapitalizmem a demokracją istnieje zasadnicza sprzeczność. Logika społecznej podmiotowości i logika zysku wykluczają się już choćby dlatego, że pierwsza nastawiona jest na realizację celów w dłuższej perspektywie, podczas gdy druga dąży do korzyści na krótką metę. Od kilku dekad w krajach demokratycznych pogłębia się sprzeczność między formalną demokracją instytucji państwa a jej realną treścią społeczną. Pod wpływem wymogów neoliberalnego zarządzania gospodarką elity polityczne stają się coraz bardziej wyalienowane, a jednocześnie rośnie władza polityczna wielkiego kapitału, który nie podlega żadnej kontroli społecznej. Wielu teoretyków mówi nawet o upadku państwa narodowego i zastąpieniu go globalnym imperium wielkiego kapitału, które jest lub wkrótce będzie zarządzane przez kilkaset największych wielonarodowych korporacji. Wizja ta nie wydaje się trafna, choć trzeba przyznać, że 500 największych korporacji kontroluje dziś 80% światowych inwestycji i 30% produkcji, podporządkowując swoim interesom takie instytucje jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, G8 czy Komisja Europejska. Państwo narodowe ulega zasadniczym przekształceniom, wyzbywając się swych funkcji społecznych, a w ich miejsce rozbudowując funkcje policyjne. Dzieje się to pod wpływem neoliberałów i narzucanej przez nich hegemonii interesów dominujących sektorów kapitału (przede wszystkim finansowego), kosztem pracowników i większości społeczeństwa. Wpływ ów przyczynia się do ciągłego redukowania sfery społecznej, czyli do odwoływania zdobyczy socjalnych, stanowiących do niedawna fundament państwa dobrobytu, a wywalczonych przez ruch robotniczy w ciągu niemal 200-letniego cyklu dramatycznych walk społecznych. Tym samym podkopywana jest najważniejsza z tych zdobyczy – demokratyczna kontrola państwa nad władzą ekonomiczną (kapitałem). Uniezależnione od owej kontroli państwo burżuazyjne powraca do roli, jaką odgrywało 100 lat temu – staje się aparatem wyrażającym i realizującym polityczne interesy kapitału. Powstaje demokracja o małej intensywności, w której coraz więcej procedur i instytucji podporządkowanych jest logice menedżerskiej, a nie logice uczestnictwa obywateli. Prowadzi to do rugowania polityki z przestrzeni publicznej i zastępowania jej „policją” (określenie Jacques’a Ranciere’a), czyli po prostu policyjnym zarządzaniem strachem za pomocą resortów siłowych i medialnej propagandy (wojna z terroryzmem, zagrożenie przestępczością, molestowanie seksualne itd.) – niegdyś nazywano to rządami „partii porządku”. Jak zauważył Samir Amin: „Jeśli państwo nie jest zmuszone do spełniania tej funkcji poprzez walkę klas i autonomiczną względem logiki akumulacji kapitału walkę polityczną, demokracja przemienia się w farsę”. Zasada ta obowiązuje zarówno w USA, we Francji, jak i w Polsce. Nic dziwnego zatem, że jesteśmy świadkami pozornego paradoksu. Wszyscy bronią dziś demokracji, a mimo to wydaje się ona przedmiotem coraz większej niechęci. Jak twierdzi francuski filozof Jacques Bouveresse, kwintesencją neoliberalnego stosunku do demokracji jest przeciwstawianie sobie demokratycznej formy i demokratycznej cywilizacji. Neoliberałowie chętnie bronią tej pierwszej, szczególnie jeśli,
Tagi:
Przemysław Wielgosz









