Kurdowie w podwójnym ogniu

Kurdowie w podwójnym ogniu

Po kilku miesiącach, kiedy kurdyjskim bojówkom udało się oswobodzić miasto, a dzięki amerykańskim oraz arabskim nalotom odzyskano okoliczne wioski, tysiące mieszkańców zaczęły wracać w rodzinne strony. Część nie miała już domów, w Kobane nie było też elektryczności, a wiele szkół oraz budynków publicznych – gdzie okopali się bojownicy – zostało doszczętnie zniszczonych. Mimo to ludzie wracali, bo woleli swoje zgliszcza niż obce obozy.
Spokój nie trwał długo. Już w czerwcu dżihadyści ponownie zaatakowali Kobane, brutalnie zabijając ok. 230 cywilów – znacznie więcej niż kilka miesięcy wcześniej. W walkach zginęło też ok. 40 kurdyjskich bojowników. Zaczęło się od wybuchu kilku samochodów pułapek. Następnie kilkudziesięciu terrorystów wkroczyło do miasta, podając się za funkcjonariuszy kurdyjskich sił bezpieczeństwa, po czym otworzyło ogień do ludności cywilnej. Strzelali z karabinów oraz granatników.

– Tuż po wejściu do miasta dżihadyści zajęli kilka budynków i zaczęli strzelać do wszystkiego, co się rusza. Wiedzieli, że nie będą w stanie utrzymać Kobane. Wkroczyli po to, aby zabić jak najwięcej osób i wywołać panikę – podawał „Daily Mail”, cytując Ramiego Abdela Rahmana z Syryjskiego Obserwatorium na rzecz Praw Człowieka.
Portal Middle East Eye opisuje historię 24-letniego Lazgina Endowiego, którego 20-letnia siostra zginęła w ataku. Obudził go wybuch. Wystraszony wyszedł na ulicę, aby sprawdzić, co się stało. Ulżyło mu, gdy zobaczył kilkunastu mężczyzn w mundurach Powszechnych Jednostek Ochrony. W rzeczywistości byli to bojownicy Państwa Islamskiego, przebrani za kurdyjską milicję. Gdy na ulicy zrobiło się zbiorowisko, dżihadyści otworzyli ogień do ludzi, którzy – podobnie jak Lazgin – wyszli z domów, aby sprawdzić, co się dzieje. – Zacząłem uciekać – mówi Laz­gin. – Słyszałem, że do mnie strzelają. Mój kilkunastoletni sąsiad, który biegł obok mnie, został zabity. Gdy spojrzałem w jego stronę, leżał w kałuży krwi i umierał. Po chwili na ulicy nie było już nikogo żywego, same ciała.

Podobne zamachy miały miejsce w okolicznych miejscowościach. Wywołało to kolejny exodus ludności cywilnej, co można uznać za główny cel ataku Państwa Islamskiego. Dżihadyści wiedzą, że nie przeciągną Kurdów na swoją stronę. Robią więc wszystko, aby ich zmusić do opuszczenia terytorium Syrii.

Kruchy rozejm

Uciekający syryjscy Kurdowie najbliżej mają do Turcji, a ich napływ potęguje chaos po drugiej stronie granicy. Obozy dla kurdyjskich uchodźców stały się zarzewiem kolejnego kryzysu. Zbiegł się on w czasie z wyborami parlamentarnymi w Turcji, w których głosy Kurdów okazały się kluczowe dla Partii Sprawiedliwości i Rozwoju prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 43/2015

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy