Latorośle z fabryki geniuszy

Latorośle z fabryki geniuszy

Bank spermy noblistów okazał się nieudanym przedsięwzięciem. Poczęte dzieci nie zrobiły kariery Mozarta czy Einsteina

Ekscentryczny multimilioner założył przed 26 laty instytucję zwaną Repository for Germinal Choice, która przeszła jednak do historii jako „bank spermy noblistów”. Dzięki nasieniu rzekomo genialnych tatusiów poczęło się 215 dzieci.
Amerykański dziennikarz David Plotz postanowił sprawdzić, czy rzeczywiście dzięki temu „eugenicznemu eksperymentowi” przyszły na świat osoby utalentowane i niezwykle zdolne. Owocem tych dociekań stała się wydana w Nowym Jorku książka „Genius Factory”, czyli „Fabryka geniuszy”.
Robert Graham zbił fortunę na swym wynalazku – nietłukących się plastikowych okularach. Uważał się za altruistę i postanowił uczynić coś dla ludzkości.
„Człowiek musi zdobyć kontrolę nad ewolucją. Najbardziej intensywnie rozmnażają się biedni, chorzy, chorzy psychicznie. Jak tak dalej pójdzie, człowiek znajdzie się na intelektualnym poziomie swego najbliższego krewniaka – szympansa. Musimy temu zapobiec za wszelką cenę”, głosił ogarnięty poczuciem misji krezus. Graham niestrudzenie telefonował do wybitnych uczonych, sportowców, olimpijczyków, ludzi interesu, nawiedzał ich w domach, molestował w laboratoriach i błagał tylko o jedno – o ich „genialne” nasienie. Niektórzy dali się przekonać. W bankowej chłodni znalazła się pokaźna kolekcja zapieczętowanych szklanych rurek z wiadomym płynem. Reklama zrobiła swoje i do banku pospieszyły rzesze pań, pragnących obdarzyć świat cudownym dzieckiem. Niektóre nie mówiły o tym zamiarze nawet małżonkom. „Mój mąż to obibok i gamoń. Może spłodzić najwyżej podobnego sobie osła. Potrzebowałam bardziej odpowiedniego materiału genetycznego”, wspomina kobieta ze Środkowego Zachodu występująca jako Sarah. Wizyta w Repository of Germinal Choice doprowadziła do urodzin chłopca imieniem Jon. Kiedy tylko zaczął się uczyć, Sarah sugerowała, aby nie brał wzoru z najczęściej bezrobotnego ojca, ponieważ „ma lepsze geny”. Wyjawiła prawdę, gdy Jon zamierzał wstąpić do szkoły zapaśniczej. „Synku, ty jesteś przeznaczony do czegoś lepszego”. Chłopak zrozumiał i zapisał się na uniwersytet. Twierdzi, że odczuł ulgę, gdy dowiedział się, iż „obibok i gamoń” nie jest jego prawdziwym ojcem.
Pokazowym superdzieckiem Grahama był 24-letni obecnie Doron Blake. Jego matka, Afton, spóźniona hipiska z Los Angeles, postanowiła, że stworzy i wychowa cudowne dziecko bez udziału męskiego partnera. Milioner eugenik za odpowiednią zapłatę udzielił pomocy. Tak urodził się Doron, który w wieku dwóch lat już zasiadał przed komputerem, a jako pięciolatek recytował z pamięci „Hamleta”.
Iloraz inteligencji dzieciaka osiągnął fenomenalne 180. Afton i Graham nieustannie pokazywali reporterom swoje „dzieło”. Jako nastolatek sfrustrowany Doron czuł się już jak małpa w cyrku. „Ludzie nieustannie chcieli mnie testować. Myśleli, że jestem idealny. A przecież człowiek nawet z bardzo wysoką inteligencją nie jest z tego powodu automatycznie dobry i szczęśliwy”, żalił się młody Blake. Uwolnił się spod opieki zbyt zaborczej matki, rzucił w kąt traktaty matematyczne, poświęcił się ezoterycznym studiom porównawczym taoizmu, buddyzmu i innych religii. Stał się dziwakiem, który najwyraźniej usiłuje uciec od swej inteligencji. Robert Graham z pewnością oczekiwał innego wyniku.
Udane dzieci ma Lorraine, lekarz neurolog. Jej 11-letni syn i o rok młodsze dziewczynki bliźniaczki uczęszczają do najlepszych szkół, mają znakomite wyniki. „Są tak czarujące, że każdy chce pracować u mnie jako babysitter”, mówi z dumą matka. Lorraine opowiada, że postanowiła skorzystać z banku nasienia noblistów, wstrząśnięta niezliczonymi chorobami swych pacjentów. „Ten, kto chce zbierać dobre owoce, musi także zasiać dobre nasiona”, deklaruje pani neurolog.
Czy jednak rzeczywiście te sukcesy dzieci zostały spowodowane przez „dobre geny” tatusia? Latorośle były przecież od najmłodszych lat otoczone najlepszą opieką, wspierane i zachęcane do nauki przez opiekuńczą matkę wszelkimi możliwymi sposobami. Wydaje się, że także poczęte zwykłą metodą potomstwo Lorraine osiągałoby w szkole podobne wyniki.
Świadczy o tym przypadek Toma i Altona, nieznających się nawzajem przyrodnich braci. Biologicznym ojcem obydwu jest Donor Coral, znakomity rzekomo dawca z „farmy geniuszy”, zaklasyfikowany jako „naukowiec pierwszej klasy, iloraz inteligencji powyżej 160, gra w szachy i na pianinie, lubiący dzieci”. Alton wychował się na eleganckim przedmieściu Bostonu, w elitarnych szkołach osiągnął wspaniałe wyniki, zdobył rozgłos jako wyborny pianista i tancerz, jego rzeźba uzyskała nagrodę na wystawie sztuki dziecięcej w Harvardzie. Alton jest pewny siebie i ambitny. Nie przejął się, gdy matka powiedziała mu prawdę o „genialnym poczęciu”.
Brat przyrodni Altona, Tom, jest zagubionym młodzieńcem. Dorastał w zwykłej dzielnicy pewnego miasta na Środkowym Zachodzie, w przeciętnej szkole nie błyszczał. Nie grał na pianinie, lecz śpiewał mroczne songi w zespole rapowym. Matka usiłowała skłonić chłopaka do większego wysiłku, wyjawiła mu więc, jakich to znakomitych genów jest nosicielem. Ale 17-letni Tom zareagował gwałtownie. Rzucił szkołę i udał się na poszukiwanie biologicznego tatusia. Po drodze sam został ojcem, gdy spotkał Lenę, nielegalną imigrantkę z Rosji. W końcu znalazł rzekomo „genialnego dawcę”, który w rzeczywistości wcale nie był znakomitym naukowcem, nigdy nie poddał się testowi na inteligencję i mieszkał w pełnej karaluchów chałupie, w której wynajmował pokój od meksykańskiego handlarza narkotyków. Miał na imię Jeremy, a jego miłość do najmłodszych ograniczała się do samego aktu poczęcia. Jeremy był ojcem kilkudziesięciu dzieci, w tym
20 z „banku nasienia noblistów”. Tom odetchnął z ulgą, gdy dowiedział się, że nie ma „turbogenów” i nie musi w szkole zbytnio się mozolić. Jeśli jego przyrodni brat Alton osiąga swoje triumfy dzięki genom, to raczej tym od mamusi, nie tatusia.
Dociekania Davida Plotza wykazały zresztą, że zaledwie trzech prawdziwych noblistów ofiarowało swe nasienie dla dobra ludzkości. Wśród nich znalazł się William Shockley, wynalazca tranzystora i zaprzysięgły rasista. Niestety, okazał się nieodpowiednim dawcą. Mimo jego poświęcenia nie urodziło się ani jedno dziecko.
Ogólnie można powiedzieć, że dzieci z „fabryki geniuszy” zazwyczaj osiągają ponadprzeciętne wyniki w szkole czy na uczelni, niektóre mają uzdolnienia sportowe lub muzyczne. Najprawdopodobniej zawdzięczają to jednak środowisku, w którym wyrosły. Zostały wykreowane przez zamożne, wykształcone i ambitne matki, pragnące zrealizować się poprzez wszechstronnie uzdolnione potomstwo. Dzieci podobne są nie tyle do swych „genialnych” ojców, ile do matek. Tak naprawdę eksperyment z fabryką tytanów intelektu zakończył się fiaskiem. Nie udało się uzyskać ani jednego Einsteina czy Mozarta. Nadal nie ma odpowiedzi na jedną z podstawowych kwestii nurtujących naukę: co bardziej kształtuje osobowość człowieka – geny czy też środowisko. Milioner Robert Graham zmarł rozczarowany w 1997 r. Dwa lata później cierpiący na braki funduszy i materiału genetycznego bank spermy noblistów zakończył działalność.

Wydanie: 2006, 30/2006

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy