Muzykoterapia, której zastosowanie ograniczyła pandemia, jest niedocenionym środkiem uzdrawiającym Było cicho tego wieczoru, gdy Iris stała się malarką klawiszy pianina. Ulice były już oświetlone, przechodnie ją mijali, mało kto zwracał na nią uwagę, ludzie skupiali się raczej na własnych małych radościach i smutkach. W tym momencie zagrała – jej gniew z czasem przekształcał się w delikatne, nocne niebo poezofii. Na ulicy blisko rynku śpiewała o lękach, ale i o nadziei. Uśmiechająca się para, która rzuciła: „Dzięki za piękne granie”, odeszła w kierunku zabarwionego czerwienią nieba. – Muzykoterapia społecznościowa może także przyjąć formę ulicznego muzykowania – mówi Ludwika Konieczna-Nowak, która prowadzi katedrę muzykoterapii w Akademii Muzycznej w Katowicach, pracuje też z dziećmi i młodzieżą. Jest muzykoterapeutką humanistyczną. Chodzi o to, aby uczestnikom terapii stwarzać przestrzeń do indywidualnego rozwoju. Dlatego również muzyka uliczna może być w pewnym sensie terapeutyczna społecznie, wypełniając przestrzeń publiczną czymś potencjalnie prawdziwym i wspólnym. Standardowo jednak muzykoterapia realizowana jest w ramach indywidualnych i grupowych sesji. – Staram się poprzez muzykowanie stwarzać przestrzeń, w której dzieci i młodzież będą mogły się zmierzyć ze swoimi traumami. Jednak nie przez zderzenie z tragicznymi doświadczeniami, ale przez przeżycie, w którym mogą swoje traumy zintegrować, zbudować swoją tożsamość w sposób spójny – wyjaśnia Konieczna-Nowak i podaje przykład: – Stosując jedną z metod muzykoterapeutycznych, polegającą na wspólnym pisaniu piosenek, tworzymy tekst niosący czytelne znaczenia, z muzyką, która jest emocjonalna – integrujemy więc te dwa wymiary psychiki – intelektualny i uczuciowy. W muzykoterapii muzyka jest ważna, ale równie ważna jest relacja, która tworzy się przez muzykę w grupie czy między terapeutą a dzieckiem. Ból tonów Muzykoterapia jest jedną z dziedzin arteterapii czy też terapii sztuką. „Zdrowie, także zdrowie psychiczne, wymaga wewnętrznej kreatywności”, pisze psycholog społeczny Krzysztof Klajs. Kreatywność zaś to „proces mentalny, prowadzący do rozwiązań czy form, które są nowe. Arteterapia jest zachęceniem pacjenta – czyli osoby cierpiącej – do poszukiwania nowości w sobie, do zaskoczenia sobą”. O tym, że sztuka działa leczniczo, wiedział już Hipokrates. Był nie tylko jednym z głównych twórców medycyny, ale i całościowo działającym terapeutą. „Hipokrates był geniuszem. Obowiązkiem, jaki narzucał swoim pacjentom podczas pobytu na wyspie Kos, było obejrzenie co najmniej dwóch tragedii i jednej komedii spośród sztuk, jakie wystawiano specjalnie dla nich. Stanowiło to część »kuracji«. Cóż za mądrość już w IV w. przed naszą erą!”, zachwycał się włoski pisarz i reporter Tiziano Terzani. Cierpiąc na raka, sam poddawał się alternatywnym metodom leczenia, pracował do końca życia. Także w innych kulturach bardzo wcześnie stosowano muzykę w terapeutycznym wymiarze, była choćby częścią szamańskich form uzdrawiania. Wróćmy jednak do tu i teraz: muzykoterapeutka pokazuje nagrania z dziećmi i młodzieżą, z którymi pracuje. Sześcioletnia dziewczynka, będąca od niedawna w instytucjonalnej pieczy zastępczej, stoi z mikrofonem przed klawiszami, na których Ludwika Konieczna-Nowak improwizuje sekwencje akordów. Ania*, na zewnątrz pogodna i uśmiechnięta, stuka jedną ręką rytmicznie w mikrofon, chwilę potem mówi do terapeutki: „Zaśpiewam ci piosenkę”. I zaczyna spontaniczne śpiewać do improwizowanego akompaniamentu: „Mamo, gdzie jesteś, nie mogę cię znaleźć, szukałam pod kamieniami i drzewami (…). Nie wiem, gdzie jesteś. Ja cię szukałam, bo tylko ty możesz mnie odnaleźć. Czy ktoś mi pomoże?”. Poruszające słowa, uczucia dziecka i głębokie zranienie brzmią w smutnej melodii, szukając ulgi. Ania śpiewa kilka minut, po czym nagle kończy i się uśmiecha. – To była pierwsza sesja – opowiada Konieczna-Nowak po pokazaniu filmiku. – Dziewczynka śpiewa to, co śpiewa, a jednocześnie się uśmiecha. Po piosence nie ma powrotu do tematu mamy, Ania nie potrafi lub nie chce o tym rozmawiać, bo to jest bardzo bolesne; jej przeżycia nie są być może zintegrowane. Te fragmenty sesji były bardziej diagnostyczne niż terapeutyczne. Dziewczynka nie potrafi czy nie chce rozmawiać z terapeutą, ale śpiewa. Szanty wyciągają z nałogu Co przemawia za głębszym zasięgiem terapeutycznym aktywnych form, takich jak właśnie opisana (w receptywnych wersjach muzyka jest słuchana choćby jako czynnik uspokajający)? Na tego typu zajęciach muzycznych „pacjenci przekierowują swoją uwagę z choroby na nowe umiejętności”, pisze muzykoterapeuta









