Lewicowa, katolicka i z genem władzy

Lewicowa, katolicka i z genem władzy

Andrea Nahles, nowa niemiecka ministra pracy, wojuje o przyszłość socjaldemokratów i o swoją Korespondencja z Berlina Niemiecka polityka staje się coraz bardziej kobieca. Może nie ilościowo, bo zaledwie pięć polityczek w 15-osobowym gabinecie Angeli Merkel kieruje ministerstwami, ale kobiety w rządzie federalnym piastują coraz ważniejsze funkcje – pomijając klasyczne resorty, takie jak Ministerstwo Edukacji czy Rodziny, Kobiet i Seniorów, to właśnie trzy kobiety będą w obecnej kadencji nadawać ton polityce: kanclerka Angela Merkel, ministra obrony narodowej Ursula von der Leyen i Andrea Nahles, ministra pracy i spraw socjalnych z ramienia współrządzących socjaldemokratów. Książkowa kariera Dla 43-letniej Nahles objęcie teki kluczowej dla jej partii to dotychczasowy szczyt kariery w SPD, po której szczeblach wspinała się niemal podręcznikowo. Od ponad 25 lat związana z socjaldemokracją, w latach 1995-1999 przewodniczyła młodzieżówce SPD, tzw. Jusos, uchodzącej od zawsze za skrajnie lewicowe skrzydło partii. Już jako 27-latka, wtedy studentka, weszła do ścisłego grona zarządu partii. Samo ukończenie studiów z politologii i filozofii zajęło jej przy tym 10 lat, później pisała pracę doktorską, z czego ostatecznie zrezygnowała. Oczywiście na rzecz polityki. „Praca w polityce to nie jest kariera do zaplanowania, tylko jazda kolejką górską”, mówi Nahles, matka trzyletniej córki. Teraz polityczka znajduje się w centrum władzy, jest odpowiedzialna za niemal 40% budżetu rządowego – jazda zaczęła się dla niej na dobre. Jako ministra pracy odpowiada za przeprowadzenie głównych projektów rządowych, które do wielkiej koalicji wniosła jej partia. Socjaldemokraci w pierwszych miesiącach rządów wyraźnie nadają ton debacie publicznej i rozpoczynają najważniejsze dla nich reformy: parytet kobiet, hamulec czynszowy, zwrot energetyczny. Chadecja, która jest znacznie większym partnerem, wydaje się niemal niewidoczna, skupiona nie tyle na wprowadzaniu własnych koncepcji, ile na podcinaniu skrzydeł SPD, szczególnie tych rozpościerających się w Ministerstwie Pracy. Jednym ze wspomnianych projektów są emerytury od 63. roku życia. Obywatele mogliby w przyszłości przechodzić na pełną emeryturę w tym wieku, pod warunkiem że przepracowali 45 lat. Dotyczy to głównie wykwalifikowanych pracowników przemysłu, czyli mężczyzn – wyborców SPD. Temat nie jest bezkonfliktowy. W latach 2005-2009 wielka koalicja wprowadziła emeryturę od 67. roku życia, a w wyborach do Bundestagu w 2009 r. SPD druzgocąco przegrała m.in. za sprawą podwyższenia wieku emerytalnego. Dlatego teraz Nahles i jej partia liczą, że złagodzenie ówczesnej reformy pomoże im odzyskać zrażonych wyborców. Model Nahles Pierwsza wersja ustawy już została okrzyknięta przez chadeków „modelem Nahles”. Ministra chce uwzględnić przy zliczaniu oskładkowanych i przepracowanych lat także okresy bezrobocia, czemu CDU jest przeciwna. Sukces projektu nie jest jeszcze przesądzony, prawdopodobnie w negocjacjach warunki korzystania z przywileju przez obywateli zostaną zaostrzone. Skrzydło chadecji reprezentujące biznes otwarcie zapowiedziało, że zagłosuje przeciw reformie, jeśli okresy bezrobocia będą zbyt hojnie wliczane do niezbędnych 45 lat składkowych. Także OECD i Komisja Europejska sceptycznie patrzą na planowaną reformę, która zawiera dodatkowo wprowadzenie tzw. emerytury dla matek. Pomysł forsowany przez chadecję ma zwiększyć emerytury kobiet, które z powodu wychowania dzieci pobierają mniejsze świadczenia. Cały projekt emerytalny, którego koszty szacuje się na 200 mld euro do 2030 r., jest zatem próbą dla ministry. Pokaże też, na ile będzie w stanie zachować lewicowy profil swoich działań. A to będzie trudne. Bo chociaż w ubiegłej dekadzie Nahles była już postacią bardzo rozpoznawalną, nie pełniła funkcji rządowych, brakuje jej zatem twardej oprawy. Niemniej jednak już kilka razy pokazała, że nie boi się konfliktów. W 1995 r. czynnie wspierała obalenie ówczesnego przewodniczącego partii Rudolfa Scharpinga przez Oskara Lafontaine’a. W 2005 r. zaś doprowadziła do dymisji szefa partii Franza Münteferinga, po czym nazwano ją królobójczynią. Jako przedstawicielka lewego skrzydła partii krytykowała główne reformy rządu Gerharda Schrödera i Zielonych, czyli Agendę 2010, która obniżyła świadczenia socjalne i zaostrzyła kryteria dostępu do nich. Ceną była wówczas utrata korzystnego miejsca na liście wyborczej, a w latach 2002-2005 Nahles nie zasiadała w Bundestagu. Jednak powrót w 2005 r.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2014, 2014

Kategorie: Świat
Tagi: Jan Opielka