Listy

Listy

*Co lewica ma do zaproponowania emerytom?
Jako jeden z wielomilionowej rzeszy emerytów i rencistów chciałbym wrócić do poruszonego w liście “10 portfeli emerytów” (“Przegląd” nr 11 z 12.03 br.) problemu tzw. starego portfela. Z dniem 1 września 1996 r. dokonano na wniosek Unii Wolności i przy całkowitym poparciu SLD i PSL zmiany zasad waloryzacji świadczeń emerytalno-rentowych. W miejsce dotychczasowej (rozsądnej) waloryzacji płacowej, opartej na wzroście przeciętnego wynagrodzenia, wprowadzono waloryzację kosztową (jakże piękne “pole” do oszukiwania i manipulowania wysokością inflacji). Zmiana ta miała zapewnić świadczeniom realny wzrost. Tymczasem doprowadziło to do dużych różnic miedzy świadczeniami emerytalno-rentowymi. Różnice te stale się powiększają i w ciągu pięciu lat dochodzą nawet do wysokości średniej emerytury. Dlatego chcę zapytać panów z SLD i Krajowej Partii Emerytów i Rencistów, którzy, jak zwykle przed wyborami, raczyli sobie przypomnieć o prawie 9-milionowym elektoracie emerytów i rencistów, czy znają cywilizowany kraj, w którym wysokość emerytury zależy od daty jej przyznania, a nie od stażu pracy i wysokości uzyskanych w tym czasie zarobków? Czy SLD w swoim programie wyborczym odpowie emerytom, którzy wypracowali sobie prawo do godnej “jesieni życia”, jak i czy naprawdę chcą naprawić ewidentne krzywdy i niesprawiedliwość w tej kwestii? Sposób na to jest tylko jeden. Należy powrócić do systemu waloryzacji sprzed 1 września 1996 roku. Jan Czaja
Świętochłowice

*Freud się pomylił
Wszystko w rozważaniach prowadzonych przez prof. Kazimierza Obuchowskiego (“Przegląd” nr 16 z 17.04) jest – jak zwykle – znakomite i głęboko przemyślane. Nieprzemyślany natomiast jest tytuł – Freud się jednak nie pomylił, człowiek nie wygrał z kulturą, tylko ją systematycznie degeneruje, a kultura w odwecie go “pożera”. Świat nieuchronnie zmierza ku katastrofie i nie ma znaczenia, czy nastąpi ona za miliony lat, czy też znacznie wcześniej, niejako “na nasze życzenie”. Ziemia w równym stopniu rozkwita, co staje się umęczona swoją cywilizacją. Umęczony jest także człowiek, który albo nie nadąża za innymi, albo innych wyprzedza i wtedy jest przerażony własnymi działaniami (najzdrowsi są ci ze środka peletonu, wszakże pod warunkiem, że taką pozycję w swoim życiu zaakceptowali). Poza tym, freudowski “thanatos” istnieje – każde życie, nawet tak szczęśliwe, jak tego chce prof. Obuchowski, kończy się jednak śmiercią, wiec gdzie ten sukces i wygrana?
Może tylko u tych, którzy giną za Allaha lub wierzą, że śmierć prowadzi do jakiegoś Raju.
Wszystko to nasila szczególne stany psychiczne, które psychiatrzy lubią nazywać “depresją”, bo muszą w końcu komuś sprzedać pochodne słynnego prozacu, które w ogromnej ilości produkują koncerny farmaceutyczne, nie bacząc na skutki uboczne długotrwałego ich zażywania, np. gruczolaki mózgu.
A propos, czy ktoś spotkał jakiegoś pacjenta ze starą, poczciwą nerwicą, u którego psychiatra nie rozpoznał depresji i natychmiast nie zaordynował ww. leków, licząc na podwyższenie u niego poziomu serotoniny, jakby to coś w ludzkich problemach załatwiało?!
Tak naprawdę, w dalszym ciągu mamy do czynienia z masowym występowaniem nerwic egzystencjalnych, innych niż w latach 60., bo i nasza egzystencja jest dzisiaj inna – tyle dóbr wokół nas, na które nie sposób zarobić przez całe życie, tyle możliwości działania zmuszających do nieustannego podejmowania decyzji i ta przerażająca dla wielu (zbyt wielu) wolność, z którą nie wiadomo, co zrobić…
Lechosław Gapik (psycholog prowincjonalny)

*Wdzięczność wg Tarnowskich
Z najwyższym zdumieniem w numerze 14. (68) “Przeglądu” przeczytałem tekst A. Dryszla “Wdzięczność wg Tarnowskich”. Z owej “Wdzięczności” nie znający tematu czytelnik może wywnioskować, że przedstawiciele jednej z najbardziej zasłużonych rodzin historycznych w Polsce chcą odebrać społeczeństwu, zwłaszcza społeczności lokalnej, coś, co do niej bezwarunkowo należy. Takie postawienie sprawy jest krzywdzące wobec Tarnowskich i miejscowego środowiska, zaś kpina z ich poczynań jest wysoce nie na miejscu. Pokrótce więc chcę przedstawić fakty, by czytelnicy “Przeglądu” mogli w sposób obiektywny ocenić sprawę.
1. Od początku XIX w., w dobie zaborów, Tarnowscy na swym zamku w Dzikowie zgromadzili bogate zbiory, na które składały się: kolekcja dzieł sztuki, biblioteka z pierwodrukami pism ojców literatury polskiej i cennymi rękopisami, z autografem “Pana Tadeusza” A. Mickiewicza na czele, wreszcie cenne archiwum rodowe z dokumentami od czasów Władysława Łokietka. Dla tychże zbiorów przebudowali specjalnie swoją siedzibę w Dzikowie, czyniąc z niej rezydencję-muzeum. Mieli też zamiar przekształcić zamek w muzeum narodowe, czemu na przeszkodzie stanęła II wojna światowa. Wielokrotnie też, nie tylko w czasie pożaru rezydencji w 1927 r., mieszkańcy Dzikowa i Tarnobrzega ratowali bezcenne zbiory, powodowani zarówno sympatią dla samych Tarnowskich, jak i świadomością znaczenia zbiorów mieszczących się w Dzikowie.
2. Mimo że w listopadzie 1944 r. PKWN wydał dekret o utworzeniu na bazie zbiorów Tarnowskich muzeum północnej części woj. rzeszowskiego zamysłu tego nie zrealizowano, beztrosko i bezmyślnie parcelując kolekcję dzikowską pomiędzy co najmniej kilka instytucji, co sprzyjało nie tylko jej rozbiciu jako całości, ale i zmarnotrawieniu znaczącej części.
Osadzona w zamku dzikowskim szkoła dopełniła reszty zniszczenia dorobku nie tylko Tarnowskich, ale i tysięcy bezimiennych mieszkańców Dzikowa, Tarnobrzega i innych, okolicznych miejscowości, których praca dawała pieniądze, za które hrabiowie-patrioci nabywali bezcenne pamiątki narodowe. Pisanie o “pięknie utrzymanym dzikowskim zamku” jest doprawdy naigrawaniem się z rzeczywistości, bowiem nawet ktoś, kto nie ma pojęcia o właściwie utrzymanym obiekcie zabytkowym, bez trudu może dostrzec zaniedbania i zniszczenia w samym zamku i w jego otoczeniu. “Średnia szkoła rolnicza, najlepsza w województwie” do rozpaczliwego stanu doprowadziła budynki zamkowe i zabytkowy park. Będąc wojewódzkim konserwatorem zabytków, zamierzałem wykonać konserwację wszystkich nieruchomości zabytkowych w zamku, do czego nie doszło, gdyż ówczesny dyrektor szkoły zabronił mi podejmowania tego typu działań.
3. Pisanie o “balowaniu na dzikowskim zamku, pięknie utrzymanym za pieniądze podatnika” mogłoby sugerować, że oto nienasyceni Tarnowscy, jak za najlepszych czasów i według najgorszych tradycji, bawią się kosztem społeczeństwa. Niezorientowanym czytelnikom chcę powiedzieć, że nie tylko bawili się za własne pieniądze, wyłożyli też kwotę kilkudziesięciu tysięcy złotych na remont największej sali zamkowej i łazienek zdewastowanych przez młodzież.
4. “Wyrzucenie z zamku średniej szkoły rolniczej” jest wierutną bzdurą lansowaną (chyba?) przez dyrekcję szkoły w celu wywołania atmosfery zagrożenia dla bytu tej instytucji i ludzi w niej zatrudnionych. Pracując 15 lat w Tarnobrzegu, nigdy nie słyszałem o takich zamiarach ani ze strony władz wojewódzkich, ani miejskich czy powiatowych. W czasach, kiedy byłem konserwatorem, zarezerwowany był teren (zresztą w sąsiedztwie rezydencji w Dzikowie), na którym miał powstać kompleks dla szkoły z Dzikowa. Sam też opiniowałem projekt nowego gmachu. Co prawda, z tych planów nic nie wyszło, ale obecnie, w innym rejonie Tarnobrzega buduje się już duży kompleks zespołu szkół, w którym miejsce znajdzie także szkoła rolnicza.
I jeszcze jedno. Pisanie o ostatnim panu na Dzikowie w stylu “Artur Tarnowski (ps. “Hrabia”)” jest niesmaczne i co najmniej nie na miejscu. Tytuł hrabiowski przysługuje bowiem Tarnowskim od XVI w. Artur Tarnowski był gruntownie wykształconym człowiekiem po studiach w Belgii i Anglii. Jako 17-latek był uczestnikiem wojny 1920 r., brał udział w kampanii wrześniowej, był więźniem oflagów, wreszcie oficerem Dywizji Pancernej gen. Maczka. Pozbawiony majątku i jakichkolwiek środków do życia ciężko pracował fizycznie, doświadczając aż nadto smaku gorzkiego, emigracyjnego chleba. Mimo trudnych doświadczeń, jakich nie szczędził mu los, przez wiele powojennych lat pomagał materialnie biednym mieszkańcom Tarnobrzega, wspierał też finansowo odbudowę wieży zabytkowego klasztoru oo. dominikanów w Tarnobrzegu, zwalonej przez trąbę powietrzną, jaka nawiedziła miasto w 1958 r. W późniejszym okresie życia wspierał polonijne organizacje charytatywne, Muzeum Narodowe Polskie w Rapperswilu (ofiarowując tam – miast sprzedać – pozostającą w jego rękach część bezcennej kolekcji miniatur), fundował stypendia dla uczącej się młodzieży polskiej.
Naigrywanie się zatem z działań jego synów, którzy pragną, by społeczność tarnobrzeska i cała kultura polska zyskały w Dzikowie, na nowo, znaczący ośrodek muzealno-naukowy o ponadregionalnym charakterze jest, moim zdaniem, jeszcze jednym przejawem “polskiego piekła”. Byłoby dobrze, gdyby “Przegląd”, pismo o wyważonych dotąd opiniach, nie przyłączał się do tego nieciekawie pachnącego nurtu.
Adam Wójcik
Dyrektor Muzeum Historycznego m. Tarnobrzega
Prezes Towarzystwa Przyjaciół Tarnobrzega
były Wojewódzki Konserwator Zabytków
członek Zarządu Stowarzyszenia “Dzików”
członek honorowy Związku Rodowego Tarnowskich
Od autora:
Pan dyrektor Adam Wójcik podkreślając, przez nikogo nie negowane, zasługi rodziny Tarnowskich, nie wspomina w ogóle o budzących kontrowersje działaniach reprywatyzacyjnych, prowadzonych bardzo aktywnie przez reprezentantów rodu. A właśnie to było jedynym tematem mojego króciutkiego tekstu. Nie ulega też wątpliwości, że po odzyskaniu majątku przez Tarnowskich szkoła będzie musiała opuścić zamek, co zostało już zapowiedziane. A co do tytułu hrabiowskiego – pan dyrektor jako historyk najlepiej wie, że tytułów hrabiowskich nie nadawał król polski za zasługi dla ojczyzny, lecz obcy monarchowie. Nie miały one ważności w Polsce, co podkreśliła zresztą Konstytucja marcowa.
Andrzej Dryszel

@ Dlaczego bronicie Karoliny?
Ciekaw jestem, dlaczego niektórzy czytelnicy tak gorliwie bronią Karoliny. Czy czujecie się również dotknięci uwagami pod jej adresem?
Oczywiście, należy być tolerancyjnym, ale do jakiego stopnia? Przecież nikt nie zaciągał siłą Karoliny do BB, nikt jej do wystąpienia w programie nie zmuszał. Sama z własnej woli wystąpiła i swoim zachowaniem pokazała, jaka naprawdę jest. A jaka jest, to dosadnie przedstawili inni. Pełna kompromitacja. Staram się zrozumieć, jak można być tak bezkrytycznie, a co ważniejsze – bezpodstawnie zapatrzoną w siebie. Tym bardziej, że nieraz miała okazję spotkać się z mniej lub bardziej uszczypliwymi uwagami mieszkańców domu BB (á propos: brawo Janusz). Najgorszy jednak jest fakt, że nie dość, że nie jest zbyt mądrą osobą, to jeszcze po wyjściu poprzewracało jej się w głowie.
Nawiązując do wcześniejszych pochwał pod jej adresem ze strony innych czytelników – zastanówcie się trochę, czy nie lepiej czasem nie odezwać się wcale, niż opowiadać takie głupoty. Trzeba jednak przyznać, że wprowadzała swoisty koloryt do programu.
Michał

@ Kłótnia o Karolinę – poniżej poziomu
Rozumiem, że gazeta musi się sprzedać. Rozumiem, że dziennikarze zdają sobie sprawę, że ludzie oglądają “Big Brother” i nawet o tym programie rozmawiają. Ale jednej rzeczy nie rozumiem. Dlaczego w “Przeglądzie” tematem okładkowym robi się “Kłótnię o Karolinę”? Dlaczego zamieszcza się jej zdjęcie, na którym “bohaterka” tekstu wygląda jak bułgarska prostytutka? Temat być może jest. Bo Karolina jako osoba, która najmocniej oprócz Moniki chce osiągnąć sukces, jest lustrem, w którym odbija się dzisiejsza “kobietka”, czyli kasa, fura, komóra i autografy. Tyle że w “Przeglądzie” ten temat został marnie sprzedany.
Przed gazetą stoi trudny problem utrzymania się na rynku, zapewne dlatego chcecie pozyskać młodszych czytelników. Tylko czy takie właśnie teksty spowodują, że ludzie chętniej sięgną po gazetę? To są tanie chwyty, poniżej poziomu, do jakiego przyzwyczaili się czytelnicy. Są przecież tematy znacznie bardziej ciekawe, takie, którymi żyją młodzi ludzie. Podam próbkę: jak zmieniać pracę, jak jej szukać, jak kupić pierwsze mieszkanie. Banalne, być może, ale prawdziwe.
Przyznam się, że trochę wstydzę się wysyłać ten akurat numer tygodnika swojemu znajomemu, starszemu ode mnie o jakieś 30 lat. Boję się, że nie zrozumie poetyki kapitalizmu.
Tomasz Rawik

Wydanie: 20/2001, 2001

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy