Wyborna poezja, średnia proza, rodzima literatura feministyczna… Prawdziwa literatura nie rozwija się w rytmie wydarzeń i przełomów politycznych, więc nie ma powodów oczekiwać, by w III RP powstały jakieś dzieła, które wcześniej nie mogły. Literatura powstaje, kiedy chce, co najwyżej nie jest wydawana z jakichś głupich politycznych powodów. W latach 90., a w zasadzie to już pod koniec lat 80., pojawiła się u nas fala literackich zaległości emigracyjnych, które jak najsłuszniej wreszcie wydano, choć niesłusznie uznano, że wszystko to są arcydzieła. Ta fala wyhamowała rozwój literatury w kraju i dopiero od kilku lat sytuacja się normalizuje. A normalizuje się tak, że na plan pierwszy wysuwa się literacka konfekcja, która na całym świecie jest głównym towarem w księgarniach, pod tym względem bardzo szybko się europeizujemy uważa Leszek Bugajski, krytyk literacki z Twórczości, chociaż przyznaje, że nasza literatura rozrywkowa z roku na rok jest coraz bardziej profesjonalna. Jaki z tego wniosek? Że zmiany ustrojowe dobrze zrobiły literackiemu rzemiosłu, ale nie sprzyjają literaturze artystycznej, która wyraźnie zanika. Przez ostatnich 15 lat nasza literatura stała się nowoczesna, przybyło dużo książek, ale bardzo mało arcydzieł. Gdyby mi dziś przyszło układać antologię poezji i prozy polskiej po komunizmie, nie przeżywałbym specjalnych dramatów wyboru. Byłoby w niej ok. 12-15 nazwisk i być może drugie tyle książek, z wyraźną przewagą poezji stwierdza Stanisław Bereś, badacz literatury i krytyk, w specjalnym dodatku do dziennika Fakt. Przerzucając roczne spisy publikacji z ostatnich 15 lat, uświadomiłem sobie, że te wielkie zestawienia nafaszerowane wieloma bestsellerami, książkami laureatkami i wprowadzonymi już do szkół dziełami niedawnych debiutantów niewiele niestety dla mnie dziś znaczą i oprócz paru książek Miłosza, Różewicza, Rymkiewicza, Szymborskiej, Krynickiego czy Miłobędzkiej nie chciałbym dać za nie głowy. Ryszard Matuszewski także wymienia Miłosza, Szymborską, Różewicza, Herberta, Białoszewskiego i dodaje: Ostatnie pokolenie, które do mnie przemawia, to Ewa Lipska, Stanisław Barańczak, Ryszard Krynicki, Adriana Szymańska, Adam Zagajewski. Etosy do kosza Po 1989 r. literatura straciła uprzywilejowaną pozycję, jaką miała u nas od czasów romantyzmu. Upadł etos pisarza i wieszcza, sumienia narodu. Kiedy pisarz znalazł się na wolnym rynku, jego status drastycznie spadł uważa Józef Hen, pamiętający czasy, gdy pisarz był kimś, a stypendia i emerytury twórcze budziły powszechną zazdrość. Na wolnym rynku dobry pisarz to taki, którego produkty, czyli książki, dobrze się sprzedają. Liczy się kryterium ilościowe, nie jakościowe. Kupieckie, nie artystyczne. Wraz ze spadkiem statusu pisarza stracił znaczenie status krytyka literackiego. W czasach PRL głos Kazimierza Wyki czy Konstantego Puzyny odbijał się echem w całym środowisku, miał wpływ na poczytność książek i ich adaptacje teatralne. Dzisiaj ma znaczenie głównie środowiskowe i towarzyskie. Dlaczego tak jest? Zdawałoby się, że teraz są idealne warunki: nie ma cenzury, krytyk może być bezstronny, pisać, co mu się podoba i gdzie mu się podoba. Na takie pytanie Ryszard Matuszewski, krytyk literacki i autor podręczników szkolnych, wybucha śmiechem: Dzisiaj krytyk ma, oczywiście, więcej swobody, ale to nie znaczy, że nie ma problemów. Warunki jego pracy są dużo trudniejsze niż w czasach PRL. Co prawda, nie ma cenzury, ale dają się mocno we znaki prawa rynku. Trudności dotyczą także pisania na bieżąco o wydarzeniach literackich, ponieważ znikły tygodniki literackie. Są miesięczniki, np. Nowe Książki czy Twórczość, ale mają bardzo mały nakład i wąski krąg czytelników. Poza tym teksty muszą być krótkie. Mowy nie ma, żeby jakaś recenzja liczyła więcej niż cztery strony, a czasem chce się coś poważniejszego napisać. Rozproszenie Uderzającą cechą życia literackiego III RP jest jego rozproszenie. Polega ono głównie na skupieniu pisarzy wokół szeregu kwartalników i lokalnych, niskonakładowych czasopism, uwiądzie stowarzyszeń środowiskowych, a co za tym idzie, ograniczonej komunikacji, braku dyskusji literackich o szerokim zasięgu, zaniku jednolitych hierarchii artystycznych i autorytetów. Zamiast tego pojawiły się niezliczone promocje, akcje marketingowe, targi i kiermasze książki. Autor również, podpisując umowę z wydawcą, zobowiązuje się do działań promocyjnych, czyli udzielenia określonej liczby wywiadów
Tagi:
Ewa Likowska









