Buzka umiałem rysować, Miller mi się nie udaje Rozmowa z Januszem Stannym, artystą plastykiem – Zajmuje się pan ilustrowaniem książek, plakatem, karykaturą, malarstwem, prowadzi pan na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych pracownię grafiki użytkowej. Która z tych dziedzin jest panu najbliższa? – Malarstwo. Co ciekawe, zacząłem malować, żeby spróbować innego myślenia i innego przyłożenia ręki niż w rysunku. – Co najbardziej lubi pan robić? – Obecnie najbardziej lubię chodzić na spacery… Robiłem ilustracje, karykatury, malowałem, robiłem opracowania filmów animowanych, plakaty. W końcu uznałem, że nadszedł czas, może nie zwolnić, ale zmienić główny nurt. Dlatego dużo zajmuję się malowaniem. – Ma pan dobry kontakt z odbiorcami? – Tak. Ostatnio miałem wystawę w galerii Test, było tam około 200 moich rysunków zamieszczanych w „Gazecie Telewizyjnej”, dodatku do „Wyborczej”, gdzie komentuję to, co widzę w telewizji. Wiem od osób prowadzących galerię, że zwiedzający żywo reagowali na moje prace, śmiali się, dyskutowali. To dało mi satysfakcję. – Dzisiaj nieczęsto dyskutuje się o sztuce. Zazwyczaj wtedy, gdy ktoś uzna, że obraża ona jakieś „wartości”. – To prawda. Dzisiaj ludzi mało obchodzi, co dzieje się w kulturze i sztuce, nikt się nie kłóci o kierunki, tendencje. Pamiętam, że gdy byłem studentem, z niecierpliwością czekałem na każdy nowy plakat Tomaszewskiego. Dzisiaj nikt na nic nie czeka. – Jak pan ocenia przemiany w dziedzinie literatury dla dzieci, którą kiedyś często pan ilustrował? Z moich obserwacji wynika, że dzisiejsze nowości to głównie przedruki licencjonowanych książek zagranicznych albo podróbki polskiej klasyki. – Bo tak jest. Kiedyś teksty pisali pisarze i poeci, a ilustracje robili świetni artyści, m.in. Młodożeniec, Strumiłło, Szancer. Ale kiedy np. Młodożeniec wykonał ilustracje, dyrektor handlowy akceptował je bez słowa sprzeciwu (wiem, bo wtedy byłem kierownikiem artystycznym Ruchu). Te książki były w sprzedaży w całej Polsce, ale nikt na nich nie zarabiał. Dzisiaj jest sytuacja odwrotna. Byłem jakiś czas temu z kolegami plastykami na spotkaniu z wydawcami. Wyglądało to tak: wydawcy coś liczyli na kalkulatorach, my szumieliśmy o tzw. dobrej ilustracji. No i stwierdziliśmy, że jesteśmy niekompatybilni. Ale to nie dotyczy tylko książek dla dzieci. A plakat nie jest kiepski? A telewizja nie jest kiepska? Filmy i teatr też są kiepskie. A przecież kultura miała rozkwitnąć. – Na wolnym rynku? – No tak! Ale co nam da narzekanie? Siłę stanowią ci, którzy chcą szybko zarobić – i w krzaki. Tak jest w różnych sferach życia. Spójrzmy na szkoły: już niedouczeni uczą nieuków. Widzę to na przestrzeni ćwierci wieku, kiedy wykładam na Akademii. Jeszcze 20 lat temu ze studentem można było porozmawiać o literaturze. Dzisiaj nie. Niedawno jeden ze studentów trzeciego roku przyniósł mi swoją pracę z przerysowanym Kaczorem Donaldem. I co ja miałem zrobić, powiesić się? Pogratulowałem, że to nie jest Myszka Miki, na tym się skończyło. – Jak pan ocenia edukację estetyczną Polaków? Nie pytam o absolwentów historii sztuki i szkół artystycznych ani o tzw. starą inteligencję. – Sądzę, że coś takiego jak wykształcenie estetyczne już w Polsce nie istnieje. Bo po co to komu? – Jak pan postrzega dzisiejszą inteligencję? – Jestem jej częścią, moje postrzeganie i ocena mogą być fałszywe… – Wcześniej robił pan sporo karykatur o politykach. Z Buzkiem była cała seria. – Buzka umiałem rysować. Miller mi się nie udaje. – Rysował pan i Krzaklewskiego, i Balcerowicza, i innych. Czyżby dzisiejsi politycy nie byli tak ciekawi? – Po prostu uznałem, że w ogóle nie należy sygnalizować, że politycy istnieją. – Przypuszczam, że przeciętny Polak zna o wiele więcej współczesnych polityków niż twórców i naukowców. – Zapewne, bo ilu jest twórców i naukowców w telewizji, a ilu jest polityków? Zresztą podejrzewam, że oglądalność twórców i naukowców byłaby podobna. Przecież jesteśmy otoczeni oglądaczami telewizji, ludźmi o umysłach i wrażliwości ukształtowanych przez telewizję. Proszę sobie przypomnieć, jakim zasobem słów porozumiewają się uczestnicy reality show. Przecież to jest świat skarlały umysłowo, z upodobaniem lansowany przez tv. – Co pan – obserwator obyczajów, karykaturzysta – sądzi o naszym społeczeństwie? – To społeczeństwo jest na zadyszce ekonomicznej. Zabiegane. Zagryzie sąsiada z zazdrości. To się odnosi także do tych, którzy wszystko mają. Jeden dorobkiewicz
Tagi:
Ewa Likowska