Kochankowie Kaliny

Kochankowie Kaliny

Dygat dawał żonie wolność, bo wiedział, że nie zapewni jej tego, czego ona potrzebuje

Aleksandra Wierzbicka

Aleksandra Wierzbicka i Kalina Jędrusik znały się ponad ćwierć wieku (Aleksandra poznała Dygatów jako mała dziewczynka). To o niej Kalina mówiła „córka” i to ona znała aktorkę jak nikt inny. Dlatego rzuca zupełnie nowe światło na barwne życie Kaliny Jędrusik.

Jak określiłaby pani relację Stanisława Dygata i Kaliny Jędrusik? A właściwie Kaliny Jędrusik-Dygat. Bo przyjęła nazwisko męża.
– Pierwsza część ich związku to czasy sprzed 1966 r., kiedy jeszcze ich nie znałam. Część druga – kiedy byłam z nimi, a im więcej miałam lat, tym więcej rozumiałam.

Była tam miłość?
– Kalina powiedziała mi, że kiedy pierwszy raz zobaczyła Dygata w Gdańsku, to naprawdę się zakochała. W latach 50. wybuchła wielka miłość. Spotykali się jeszcze w okresie, kiedy Staś był mężem Dziuni Nawrockiej. I wtedy przykrywką Kaliny był aktor Zygmunt Hobot. Że niby prowadza się z nim, a była z Dygatem. Ślub ze Stasiem wzięła w 1957 r., z miłości. (…) Kalina opowiadała mi kiedyś, że dekadę później, kiedy szukała u męża bliskości i chciała się przytulić, Staś powiedział: „Oj, Kalinko, Kalinko. Po 10 latach to już kazirodztwo”. Nigdy nie widziałam czułości między nimi. Nie dotykali się, nie całowali, nie trzymali za ręce.

Choć listy do siebie zaczynali czule. Często pisali „Koteńku”.
– To prawda, ale mniej więcej pod koniec lat 50. to małżeństwo się otworzyło. Zbiegło się to w czasie ze śmiercią ich córki. Coś wtedy w nich pękło. Wtedy Dygat dał jej wolną rękę, jeśli chodzi o seks i romanse. Bo sam ani seksu, ani związku romantycznego nie mógł, nie chciał, a może nie umiał jej dać. Był już wtedy po zawale i w związku z tym jego życie intymne wyhamowało albo nawet się zatrzymało. Trzeba pamiętać, że między nimi było 17 lat różnicy.

Czyli się kochali?
– Wiem od Kaliny, że Staś był jej pierwszym mężczyzną. Z nim straciła dziewictwo. Deklaracji miłości jest sporo w ich listach. Piszą do siebie: „Koteńku”, „kochany Koteńku”, jest tam też dużo troski. Zwłaszcza o zdrowie. To ciekawe, bo nigdy nie słyszałam, żeby mówili do siebie tak, jak pisali. Nie wiem nawet, czy nie więcej było miłości ze strony Stasia, który nie tylko zapewniał, że kocha Kalinę, ale też próbował łagodzić konflikty, tonować jej nastroje. (…)

Nie sypiali ze sobą?
– Myślę, że nie. Na pewno nie spali ze sobą w jednym łóżku. W mieszkaniu przy ulicy Joliot-Curie mieli osobne sypialnie. Na Żoliborzu też. Jestem tego pewna. (…)

Jakim byli małżeństwem?
– Zwyczajnym i jednocześnie niezwyczajnym. Mieli lepsze i gorsze momenty. Widać to w ich listach i kartkach, które do siebie pisali. Są uczucia, jest wzajemna troska. (…) Są opisy zwyczajnych dni, zwykłych spraw, np. podatkowych, plotki o znajomych, ale również wyrzuty. Jest wszystko, jak to w życiu. Jest też planowanie przyszłości, wyjazdów. (…)

Mówi pani, że się szanowali. A mimo to nie dochowali sobie wierności?
– Taką mieli umowę. Nie nam to oceniać. Na pewno się nie oszukiwali. Nie udawali. Nie robili niczego za plecami. Byli najbardziej szczerą wobec siebie parą, jaką znałam. Ona była młoda i ładna, a Staś schorowany. Od marca 1963 r., kiedy przeszedł zawał, seks go nie interesował, wyraził zgodę na to, by korzystała z życia. Wydaje mi się, że Dygata mogła podniecać myśl, że jego żona sypia z innymi.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 8/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

Fragmenty książki Aleksandry Wierzbickiej i Mikołaja Milckego Kalina Jędrusik. Opowieść córki z wyboru, Prószyński i S-ka, Warszawa 2023

Fot. NAC

Wydanie: 08/2024, 2024

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy