Korespondencja z Neapolu Największym hitem tegorocznego karnawału we Włoszech jest elegancki strój włoskiego gangstera Karnawał, czas zabaw i maskarad. I wcale nie trzeba jechać do Rio de Janeiro. Na Starym Lądzie też można nieźle się zabawić. Włosi otworzyli mięsopust (carnem levare, czyli pożegnanie z mięsem przed Wielkim Postem) już 30 stycznia, w niewielkim nadmorskim kurorcie Viareggio, barwnym korowodem olbrzymich wozów z ruchomymi inscenizacjami. Alegoryczne wozy sięgają korzeniami starożytnych świąt ku czci bogini Izydy i boga Dionizosa; to w określeniu carrus navalis (wóz w kształcie okrętu) niektórzy etymolodzy doszukują się początków słowa karnawał. Tym razem w Viareggio nie zabrakło gigantycznego prezydenta Baracka Husseina Obamy z szerokim uśmiechem i wyborczym hasłem „Yes, we can”, które po roku urzędowania nieco mniej przekonuje, oraz Michaela Jacksona, o którym przez ostatnie 10 lat było głośno jedynie z powodu różnego rodzaju skandali, ale po śmierci okazało się, że nie tylko dobrze śpiewał, ale był wzorem ojca, męża i obywatela. Trochę później, 6 lutego, karnawałowe podwoje otworzyła Wenecja. Senat Najjaśniejszej Republiki zatwierdził karnawał oficjalnie w 1286 r., ale istnieją zapisy o hucznych balach przebierańców datowane na 1091 r. To najstarszy karnawał świata. Najswawolniej hulano tu w XVIII w. W naszych czasach, po wznowieniu karnawału w 1980 r., są to najmniej ludowe zapusty na świecie. Wenecki karnawał jest tajemniczy, elegancki i przede wszystkim snobistyczny. Jak co roku największe emocje wiążą się z 7 lutego. Tego dnia punktualnie o godzinie 12 z dzwonnicy na placu św. Marka sfruwa karnawałowy anioł. Ta ciesząca się sporym prestiżem funkcja przypadła tym razem w udziale 25-letniej modelce Biance Brandolini D’Adda. Dziewczyna jest wnuczką siostry słynnego Gianniego Agnellego, zwanego tu „Adwokatem”. Organizatorzy publicznie podkreślili, że fakt, iż anioł wenecki jest spokrewniony z wielkim turyńskim rodem, jest dla nich prawdziwym zaszczytem. To prawda, we Włoszech nie ma nic ważniejszego niż dobre koneksje, a te z właścicielami Fiata są uważane za najlepsze. Nawet jeśli samochodowy potentat właśnie wysyła na bezrobocie kolejne 3 tys. robotników. Neapol, od lat źle rządzony, nie ma swego karnawału. Brakuje hucznej zabawy, ale neapolitańczycy nie zrezygnowali z tradycyjnego spaceru z przebranymi w karnawałowe kostiumy dziećmi. Kiedyś kostiumy robiono z bibuły, ale to dawne dzieje. Teraz kupuje się je w najlepszych sklepach. Ledwie Befana, czyli staruszka, która w dzień Trzech Króli w połatanym worku roznosi dzieciom skarpety pełne słodyczy, albo kawałków węgla, jeśli były niegrzeczne, zamknie za sobą drzwi, a już w sklepach pojawiają się karnawałowe stroje. Ponieważ szaleństwo ogarnia wszystkich, przebranie należy kupić zarówno dla noworodka, jak i dla wyrośniętych, nastoletnich pannic i kawalerów. Co roku największym wzięciem cieszą się wszelkiego rodzaju księżniczki i hrabiowie, sporo rodziców optuje za tradycyjnymi maskami z komedii dell’arte, jest więc cwany wenecki sługa Arlekin w stroju w kolorowe kwadraty, z przypasanym do boku drewnianym mieczem, jest jego krewny, kłamliwy Brighella odziany w krótki kaftan ozdobiony zielonym szamerowaniem, z nieodłącznym sztyletem, jest kochliwy Pantalon i boloński Balanzone, no i oczywiście neapolitański garbaty Poliszynel z zakrzywionym nosem, który nie potrafi dotrzymać tajemnicy. Wśród najmłodszych królują postacie z Disneylandu z nieśmiertelną Myszką Miki na czele. Sporym wzięciem cieszą się jak zawsze Batman i karaibscy piraci. Są też mali policjanci, strażacy, kucharze, księża i zakonnice. Jednak największym hitem 2010 r. okazał się strój nazwany przez sprzedawców „piękny mafioso”. Mając przed oczyma sceny z aresztowania historycznego przywódcy sycylijskiej mafii, Bernarda Provenzana, który przez 40 lat ukrywał się przed policją, można by sobie wyobrazić parcianą marynarkę i będący symbolem wyspiarskiej tożsamości sfatygowany kaszkiet. Otóż nic bardziej błędnego. To nie ta estetyka. Mafia zmieniła swój wizerunek. Kostium wystawiony w sklepie przy ulicy Dantego i wielu innych to elegancka, ciemnoszara dwurzędówka w prążki, do tego czarny krawat i filcowa fedora typu borsalino (kapelusz ten stał się popularny w latach 70., w filmach gangsterskich nosili go Jean Paul Belmondo i Alain Delon. Spiłowaną spluwę, czyli dubeltówkę ze skróconą lufą, po włosku zwaną luparą, bo kiedyś używano jej, polując na wilki (lupa to wilczyca), zastąpił niewielki, poręczny karabin maszynowy zwany
Tagi:
Małgorzata Brączyk









