Bezrobotnych z dyplomem przybywa szybciej niż innych Ewa: trzy lata studiów, licencjat z politologii na prywatnej uczelni w Radomiu. Dyplom z wyróżnieniem. Rejestracja w urzędzie – bo trzeba się ubezpieczyć, a przecież praca znajdzie się szybko. Może w administracji, może gdzieś w lokalnych mediach… Po pół roku zwątpiła. Okazało się, że dyplom jakoś nie przekonuje potencjalnych pracodawców. Na razie zatrudniła się w sklepie odzieżowym. – Lepsze to niż bezrobocie – wzrusza ramionami. W lipcu media obiegła wieść, że małopolskie urzędy pracy zarejestrowały wyraźny wzrost bezrobotnych absolwentów uczelni wyższych. Podobnych danych dostarcza wiele placówek, np. w województwie mazowieckim bezrobocie wzrosło od zeszłego roku o 13,6%, natomiast liczba bezrobotnych z wyższym wykształceniem o 30,2%. Lepiej mają się osoby z wykształceniem wyższym np. na Podkarpaciu (stanowią 10,3% wszystkich bezrobotnych przy stopie bezrobocia wynoszącej tam na koniec maja 15%). W skali kraju między kwietniem a majem nastąpił znaczny spadek w tej grupie, nie ma jeszcze szczegółowego opracowania na czerwiec i lipiec, kiedy rejestrują się pierwsi tegoroczni absolwenci. Stopa bezrobocia jest dziś wyższa niż przed rokiem (aktualnie wynosi 11,6% wobec 10,7% w czerwcu 2009 r.). Oznacza to, jak podaje Ministerstwo Pracy, ok. 1846 tys. zarejestrowanych bezrobotnych. Tempo spadku zatrudnienia jest niższe niż w latach 2008-2009, większy niż zwykle jest także sezonowy letni spadek bezrobocia, jednak sytuacja młodych ludzi ze świeżo zdobytym dyplomem wciąż nie jest łatwa. Bardziej jednoznacznych danych możemy się spodziewać jesienią, gdy skończą się prace związane m.in. z turystyką, hotelarstwem, gastronomią czy niektórymi działami budownictwa. Praca jest, kwalifikacji nie ma Z badań agencji pracy Manpower, przeprowadzonych na grupie 750 firm i instytucji, wynika, że szefowie i właściciele firm chcą zatrudniać i coraz częściej zapowiadają, że potrzebują rąk do pracy. Pytani o przewidywania dotyczące zatrudnienia na najbliższy kwartał pracodawcy w 24% przypadków odpowiedzieli, że planują zwiększenie zatrudnienia, a tylko 6% zamierza zwalniać pracowników. Sytuacja może zatem się poprawić – ale pod warunkiem że zastępy bezrobotnych absolwentów przyznają, że ich studia nie dały im realnych umiejętności, i spróbują sił w nowych dziedzinach. Praca jest bowiem gdzie indziej, niż szukają jej wypuszczani przez uczelnie specjaliści od niczego. – W Polsce 51% pracodawców ma trudności ze znalezieniem kandydatów o poszukiwanych przez nich kwalifikacjach – podaje Joanna Szwajgier z firmy Manpower. – Trzeci raz z rzędu najbardziej poszukiwanymi pracownikami są wykwalifikowani pracownicy fizyczni – m.in. elektrycy, cieśle, stolarze, murarze, hydraulicy czy spawacze. Brakuje także menedżerów projektów oraz szefów kuchni i kucharzy, którzy od dwóch lat są na liście dziesięciu najbardziej poszukiwanych zawodów w Polsce. Wskazuje to na rosnącą rozbieżność pomiędzy systemem edukacji a potrzebami rynku pracy (badanie pokazuje, że problem w Polsce nasila się z roku na rok). Z tymi obserwacjami zgadza się Lech Antkowiak, zastępca dyrektora Urzędu Pracy m.st. Warszawy. – W ubiegłym roku wśród wszystkich bezrobotnych osoby z wyższym wykształceniem stanowiły w Warszawie 22,5%. W tym roku procentowo jest ich mniej, bo 21,8%. Jednak faktycznie ich liczba zwiększyła się, bo więcej jest wszystkich bezrobotnych. Przed rokiem było ich ok. 26 tys., dziś ok. 39 tys. Antkowiak podkreśla to, o czym od lat mówią analitycy rynku. – Wśród zarejestrowanych w urzędzie absolwentów dominują osoby po popularnych kierunkach studiów: pedagogice, socjologii, politologii, marketingu i zarządzaniu, psychologii. Z roku na rok takich specjalistów przybywa, a jak widać z kolejnych rekrutacji na studia, zainteresowanie tymi kierunkami nie maleje. Decyzje maturzystów o wyborze dalszego kształcenia kompletnie rozmijają się z oczekiwaniami rynku pracy. Wysoki współczynnik skolaryzacji jest przez polskie władze przekazywany jako pozytywna cecha polskiej młodzieży. Dyplom licencjata czy magistra ma być przepustką do pracy, magicznym dokumentem, który pozwoli na stabilizację. Dlatego na początku młodzi ludzie długo odrzucają oferty niezgodne z wykształceniem, nie chcą także podjąć pracy zbyt nisko płatnej. Trudno zresztą oczekiwać, że zgodzą się na warunki, które nie pozwalają na samodzielne życie. Pojawia się rozczarowanie i frustracja. Często objawia się to nie żalem wobec własnych złych wyborów, ale złością na władze: –
Tagi:
Agata Grabau









