Małżeństwo sprzyja szczęściu

Dobry związek się nie rozpada Prof. Bogdan Wojciszke– psycholog, prodziekan sopockiego wydziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej Bycie w małżeństwie Podobno bycie w małżeństwie o 12% obniża ryzyko śmierci. (…) Jest dla nas po prostu zdrowe. – Niewątpliwie jest tak, że ci, którzy są w małżeństwie, są w lepszym stanie psychicznym i fizycznym niż ci poza. Jest to jednak skomplikowana kwestia, bo to typowy przykład danych korelacyjnych, czyli coś ze sobą współwystępuje, ale nie wiadomo, co jest przyczyną, a co jest skutkiem. I np. jeśli zważymy na to, że tak dużo małżeństw się rozpada, kilkadziesiąt procent, to znaczy, że… …że ludzie byli jednak nieszczęśliwi w tym małżeństwie. – Albo że w małżeństwie pozostają głównie ci, którzy byli w nim szczęśliwi. Różnica między małżonkami i niemałżonkami może się brać nie z tego, że małżeństwo sprzyja szczęściu, tylko z tego, że szczęśliwi ludzie mają lepsze małżeństwa, na co zresztą wskazuje wiele badań. W jednym z nich oceniano np. poziom szczęścia absolwentek szkoły średniej na podstawie ich zdjęć z przeszłości zamieszczonych w kronice szkolnej. Niegdyś szczęśliwsze dziewczęta jeszcze po 30 latach były bardziej zadowolone ze swojego małżeństwa. To bardzo ważne rozróżnienie, że nie tyle małżeństwo sprzyja szczęściu, ile szczęśliwi ludzie mają lepsze małżeństwa… – Bardzo trudno powiedzieć, co jest przyczyną, a co skutkiem. Ale na pewno jest tak, że lepiej małżeństwo próbować mieć, niż go nie mieć, no bo w końcu wszystko jedno, co jest przyczyną, a co jest skutkiem [śmiech]. Ważne, aby człowiekowi było lepiej, prawda? Co decyduje Jak dobierają się ludzie? W zasadzie trudno przewidzieć, w kim się zakochamy, ale pewne rzeczy o doborze wiadomo. Na przykład to, że lepiej rokują związki, w których partnerów więcej łączy, czyli te zbudowane na podobieństwach, a nie na kontrastach; związki osób mających podobny system wartości, te same upodobania, a nawet poglądy polityczne. – Ludzie zdają się stosować do zasady sprawiedliwego dopasowywania poziomu swojej atrakcyjności do poziomu atrakcyjności partnera. Chodzi tu o fizjonomię czy o intelekt? – O dopasowanie w ogóle, ale dużą rolę w doborze odgrywa atrakcyjność fizyczna. To chyba u mężczyzn [śmiech]. – U mężczyzn, ale też u kobiet. Nowe badania, robione tym razem przez ekonomistów, sprawdzają m.in., o ile więcej musiałby zarabiać brzydki mężczyzna od ładnego, żeby mieć dostęp do bardzo pięknych kobiet. I okazuje się, że dla współczesnych kobiet ta różnica wynosi 180 tys. dol. więcej rocznie [śmiech]. Tyle wystarczy, żeby zrekompensować kobiecie brak urody u mężczyzny. Problem wiąże się z tym, czy ludzie starają się pozyskać maksymalnie atrakcyjnych partnerów, czy raczej dopasowanych do własnej atrakcyjności. To jest interesujące, dwie różne serie badań bowiem dają zupełnie inną odpowiedź. Jedna seria to badania nad rzeczywistymi parami i stopniem, w jakim powiązana jest ich atrakcyjność – jak się okazuje, bardzo silnie, a im bardziej stały związek, tym silniejsza korelacja pomiędzy atrakcyjnością obojga partnerów. Czyli przystojny wybiera ładną, ładna wybiera przystojnego? – U osób, które chodzą ze sobą, skorelowanie atrakcyjności wynosi ok. 0,30-0,40 na skali od 0 do 1, u osób tworzących małżeństwa zaś skorelowanie wynosi 0,60 na tej samej skali, co sugeruje, że ludzie się dopasowują. Z kolei gdy daje się ludziom wybór i mogą sobie wybrać partnera, np. podczas superszybkich randek, to wtedy, jak się okazuje, starają się wybrać jak najbardziej atrakcyjnego. Nawet bardziej atrakcyjnego od siebie? – Tak. W szczególności mężczyźni są w tych wyborach, że tak powiem, niepohamowani. Czyli jedna seria badań sugeruje, że ludzie się dopasowują, a druga, że próbują zmaksymalizować atrakcyjność partnera. Ale może to dlatego, że mają taki wybór w jednym miejscu, w jednym czasie? – Dlatego, że chcą mieć lepiej, więcej. Badania nad rzeczywistymi związkami mówią o tym, co człowiek dostaje, a te nad potencjalnymi – co człowiek chciałby dostać, a to nie jest to samo, prawda? Okazuje się, że ludzie wychodzą z procesu doboru dopasowani do siebie, ale wcale nie dlatego, że się chcieli dopasować, tylko dlatego, że wszyscy chcieli zmaksymalizować atrakcyjność partnera. Dostać jak najwięcej. Indywidualne motywacje są realizowane według innego wzorca niż ostateczne skutki wspólne. I zasada jest w rzeczywistości bardzo prosta. Jeżeli wszyscy będą maksymalizować atrakcyjność partnera, to wyjdą z procesu doboru dopasowani. Weźmy skalę atrakcyjności od 1 do 10.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2015, 2015

Kategorie: Psychologia