Mam 50 lat i co z tego? – rozmowa z Katarzyną Popiołek

Mam 50 lat i co z tego? – rozmowa z Katarzyną Popiołek

Bądźmy odkrywcami życia, a nie jego wyrobnikami. Nie szukajmy kogoś, kto urządzi nam życie, róbmy to same Świadomość zbliżających się 50. urodzin jest dla kobiety wielkim wyzwaniem. Dlaczego? – U kobiet półwiecznych istnieje pewna bariera wewnętrzna, przekonanie, że nasze życie doszło do jakiegoś etapu, że coś się kończy. A przecież zmiany w życiu zachodzą cały czas, a nie tylko w tym konkretnym momencie. To nieprawda, że nasze życie się kończy, ono trwa, tak jak w dzień czy tydzień poprzedzający 50. urodziny. Sławna i piękna aktorka Charlotte Rampling powiedziała, że do pewnego momentu chłopcy za nami gwiżdżą, zaczepiają na różne sposoby. Z czasem jednak, gdy działanie naszych hormonów słabnie, mężczyźni coraz rzadziej to robią, ale kobieta przecież nadal jest atrakcyjna, tylko już inaczej, nie w kategorii „młodzieżowej”. Coraz częstsze zwracanie się per „pani” zamiast wcześniejszego, odruchowego „tykania” jest też tego objawem. Ale czy jest to zmiana, którą należy odbierać negatywnie? To przecież nie wyklucza podziwu, a jest poniekąd wyrazem należnego nam szacunku. Konwenans nakazuje tu pewne zwiększenie dystansu. I czy naprawdę żyjemy w przekonaniu, że to liczba wielbicieli wyznacza wartość naszego życia? Myślę, że odpowiedź narzuca się sama. Nie tracić gruntu Zmiany w wyglądzie powodują jednak zmniejszanie pewności siebie, szczególnie w sferze atrakcyjności płciowej, seksualnej. Boimy się słowa menopauza. – Kobieta dojrzała nadal jest atrakcyjna seksualnie, tylko inny jest wyraz społeczny tej atrakcyjności. Menopauza to utrata zdolności do rodzenia dzieci. Jednak bądźmy szczere – która z nas chciałaby zostać matką, mając 50 i więcej lat? Nie chce nam się już ganiać za małym dzieckiem. Mamy inne sprawy, to okres, kiedy mogę już robić wszystko. Także w pożyciu erotycznym. Nauczmy się korzystać ze swojego wieku. To współczesna juwenalizacja kultury rodzi w nas chęć odmładzania się, strach przed starością. (…) Powtarzam: kobieta nie może zawężać wartości swego życia do liczby wielbicieli. Jeśli mniej mężczyzn zwraca na nas uwagę, coraz rzadziej jesteśmy w sposób spektakularny i bezpośredni adorowane, to zwykle wiążemy to w naszej świadomości z pogorszeniem naszego statusu. A to nieprawda. Możemy dalej budzić podziw, być doceniane, tylko trzeba zadbać, żeby tak było. Trzeba coś robić, działać, być aktywną. Czy naprawdę zdobywamy sympatię i szacunek otoczenia jedynie urodą i wdziękiem młodości? Jak osiągać ciągły poziom atrakcyjności? – Nie możemy się ograniczać do patrzenia na siebie oczami podrywaczy i widzieć siebie jako podstarzałą „młódkę”. Nie jesteśmy już tymi młódkami, ale jesteśmy atrakcyjne w innej kategorii – kobiet dojrzałych. Dostrzeżmy w sobie te inne wartości. Niestety, pokolenie kobiet urodzonych w latach 50.-60. było wychowane głównie do życia w rodzinie, gdzie kobieta pełniła tradycyjną funkcję. Mogła ewentualnie pracować, ale jej pensja, nawet jeśli wyższa, i tak była gorsza. Funkcjonowało wtedy porzekadło: „Co z tytułu, co z dyplomu, kiedy chłopa nie ma w domu”. Dlatego patrzymy na siebie przez pryzmat posiadania partnera lub męża albo też jego braku. Powinnyśmy zobaczyć wartości tkwiące w nas, być ważnymi dla samych siebie. Nie oczekiwać biernie uwielbienia ze strony otoczenia, tylko wychodzić do innych, inicjować kontakty. Najgorsze jest zamknięcie się we własnym świecie i przestrzeni miałkich rozrywek, jak seriale telewizyjne lub czytanie romansów. Żyjemy w świecie pełnym fascynujących ludzi i zdarzeń. Pojawia się coraz więcej organizacji, stowarzyszeń, fundacji, uniwersytetów trzeciego wieku, które czekają na nas, na naszą aktywność. Tam możemy zawrzeć nowe znajomości, wykorzystać swoją energię do działania na różnych polach, nauczyć się czegoś nowego, rozwijać pasje, na które nie miałyśmy czasu lub możliwości. Nie czekajmy, aż ktoś nas pozna, tylko dajmy się poznawać innym. Zachęcam do śledzenia ofert w internecie – jest tego mnóstwo: programy wsparcia 50 plus, nauka różnych rzeczy, programy wolontariackie. Po pięćdziesiątce powinnyśmy też bardziej doceniać towarzystwo i wsparcie innych kobiet, można zawrzeć nowe przyjaźnie lub odświeżyć stare. Wiele kobiet jednak, uświadamiając sobie, jak już długo żyje, wpada w swoisty rodzaj depresji, traci grunt pod nogami. Wydaje się, że rodzina coraz mniej ich potrzebuje, w pracy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2013, 2013

Kategorie: Wywiady