Mapa, panowie, mapa!

Kuchnia polska W tak zwanych minionych czasach co inteligentniejsi przedstawiciele władzy, chcąc studzić zbyt gorące nastroje opozycyjne, zazwyczaj sięgali po mapę, na której rzeczywiście widać było niekończący się praktycznie nigdy obszar ZSRR i maleńką, przyklejoną do tego Polskę. I mieli rację. Gruntowne przemiany demokratyczne w Polsce stały się realne dopiero wtedy, kiedy Gorbaczow przystąpił do rozbiórki swego imperium, a uratowanie tych przemian przed agresją także nie obyło się bez patrzenia na mapę. Obawiam się jednak, że ów zwyczaj patrzenia na mapę jest u nas obecnie w zaniku. Bez mapy zaś rodzą się zarówno egzotyczne sojusze, jak i równie egzotyczne fobie. O „egzotyczne sojusze” oskarżano po wojnie polską przedwojenną politykę zagraniczną, opartą na związku z Francją i Wielką Brytanią, a więc krajami położonymi od nas dość daleko, które faktycznie w roku 1939 nie mogły nam przyjść z bezpośrednią pomocą. Zarzut ten jednak jest o tyle wątpliwy, że alternatywą dla tych sojuszy mogły być albo hitlerowskie Niemcy, albo stalinowska Rosja, jedno gorsze od drugiego. Dzisiaj jednak, patrząc na mapę, widzimy obraz zgoła inny. Na Zachodzie, w najbliższym sąsiedztwie, widzimy zarówno demokratyczne Niemcy, jak i demokratyczną Francję. Kłopot z tym jednak, że z Niemcami jesteśmy w sporze o kształt przyszłej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2003, 51/2003

Kategorie: Felietony