Maratończyk Joschka Fischer

Maratończyk Joschka Fischer

Dawny buntownik pragnie zostać wielkim szefem dyplomacji zjednoczonej Europy Szef niemieckiego MSZ znowu uprawia jogging. Wtajemniczeni twierdzą, że nie chodzi tylko o zrzucenie zbędnych kilogramów. 55-letni Joschka Fischer chce być sprawny w walce o kolejny triumf swego życia. Pragnie zdobyć stanowisko ministra spraw zagranicznych Unii Europejskiej. Takiego urzędu jeszcze nie ma, zapewne jednak powstanie, zgodnie z projektem konstytucji europejskiej. Podobno Joschka Fischer jako ewentualny przyszły sternik dyplomacji UE pragnie mieć ogromny budżet, szerokie kompetencje, armię podległych urzędników oraz własny samolot. Obecny reprezentant polityki zagranicznej Unii, Javier Solana, otrzymuje z brukselskiej kasy zaledwie 35 mln euro rocznie i zazwyczaj podróżuje samolotami liniowymi, co sam uważa za śmieszne. Podwładni Fischera w berlińskim MSZ twierdzą, że będzie on walczyć ze wszystkich sił o mocniejszą pozycję, chociaż na razie wstępny projekt konstytucji przewiduje dla szefa europejskiej dyplomacji raczej ograniczone kompetencje. Zdaniem komentatorów, ambicje Joschki są ogromne. Pewnego dnia pytany przez dziennikarzy o plany na przyszłość odrzekł, że jako katolik i były ministrant może nawet zostać papieżem. Biskupem Rzymu wicekanclerz RFN raczej nie będzie, gdyż, jak ironicznie zauważył magazyn „Stern”, zbyt często się żenił. Ale Niemcy stały się z pewnością dla niego za ciasne. Rząd kanclerza Schrödera, utworzony przez socjaldemokratów i Zielonych, jest bezradny wobec gospodarczej stagnacji, ostro atakowany przez opozycję i być może nie przetrwa do końca kadencji. Szef dyplomacji RFN nie ukrywa zresztą rozgoryczenia z powodu spadku znaczenia swego kraju. „Jeśli Amerykanie chcą załatwić coś w Europie, rozmawiają teraz z Polakami, a nie z Fischerem”, twierdzi tygodnik „Der Spiegel”. Prezydent Bush nie darzy ministra spraw zagranicznych Niemiec zbyt wielkim szacunkiem. Gospodarz Białego Domu uważa, że Fischer, jako były lewicowy radykał i streetfighter nie ma kwalifikacji na męża stanu. Joschka, wciąż najpopularniejszy polityk Niemiec, w skrytości ducha marzy o kanclerskim fotelu, wie jednak, że nigdy nie stanie na czele rządu federalnego. Nie pomoże mu w tym nawet poparcie idei, by Niemcom sudeckim wypędzonym z Czechosłowacji po II wojnie światowej wypłacić odszkodowania z Czesko-Niemieckiego Funduszu Przyszłości. Jego Partia Zielonych jest za słaba, aby wystawić własnego szefa państwa. Być może, Joschka mógłby zostać prezydentem RFN, nie pragnie jednak urzędu, z którym nie wiąże się realna władza. Jako prezydent mógłby tylko się uśmiechać, przecinać wstęgi i wygłaszać gładkie slogany. Dla byłego rewolucjonisty to niezbyt zachęcająca perspektywa. Dlatego Fischer pragnie porzucić mielizny krajowej polityki (w końcu jak długo można dyskutować z partyjnymi kolegami na temat problemów recyklingu puszek po piwie) i wypłynąć na szerokie wody zjednoczonej Europy. Fischer ma gorące poparcie Francji i duże szanse na zdobycie wpływowego stanowiska w Brukseli. Byłaby to kariera bez precedensu – dawny włóczęga, rebeliant żyjący na marginesie społeczeństwa, który rzucał kamieniami w policjantów i walczył na barykadach, szefem dyplomacji UE! Joseph (Joschka) Martin Fischer urodził się w 1948 r. jako trzecie dziecko rzeźnika w Gerabronn w Badenii-Wirtembergii, w rodzinie Niemców węgierskich, którzy po wojnie musieli opuścić ojczyste strony. Nie zdołał ukończyć gimnazjum. Próbował szczęścia jako uczeń u fotografa, potem dorabiał w kasie zapomogowej w Fellbach. Pewnego dnia szef pochwalił go: „Z takimi zdolnościami kiedyś zostanie pan referentem”. Przerażony „drobnomieszczańską” przyszłością dziewiętnastolatek natychmiast się zwolnił. W 1968 r. pojechał do Frankfurtu, gdzie słuchał wykładów wybitnych filozofów – Theodora W. Adorna i Jürgena Habermasa. Były to niespokojne czasy. W Europie rozpalały się płomienie studenckiej rewolty. Także w Niemczech młodzi ludzie protestowali przeciw zmurszałemu, skostniałemu państwu, przeciw „świńskiemu systemowi” i „praktyce kapitalizmu”. Joschka również stał się buntownikiem. Marzył o sprawiedliwości społecznej i wyzwoleniu proletariatu. Usiłował podburzyć do rewolucyjnego zrywu robotników Opla i podjął pracę w fabryce w Rüsselsheim. Kiedy jednak agitatorzy wezwali osłupiałych robotników do strajku, zostali natychmiast zwolnieni. Przyszły wicekanclerz zorganizował we Frankfurcie bojówkę 40 młodych ludzi, nazwaną Putztruppe (w miejscowym dialekcie „oddział rozrabiaków”). Radykałowie z Putztruppe ćwiczyli walki uliczne w lasach Taunusu. Joschka wstąpił do radykalnego ugrupowania Walka Rewolucyjna. Zarabiał na życie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 28/2003

Kategorie: Świat