Matka-Polka z serialu

Matka-Polka z serialu

Telenowele mogą się obyć bez różnych postaci, ale na pewno nie bez mam. Młodych, starszych, dyskretnych lub wtrącających się do wszystkiego Jest 19.45. Kasia nanosi ostatnie poprawki na referat, który będzie musiała wygłosić na sobotnich zajęciach z ekonomii. Jednocześnie nasłuchuje, czy nie obudziła się jej półtoraroczna córeczka Maja. Młoda mama idzie do kuchni. Musi skończyć przygotowywać obiad na jutro. Kasia włącza piekarnik, siada przy stole, wykręca numer do swojej mamy, ramieniem przytrzymuje słuchawkę, a ręce wykorzystuje do malowania paznokci. Rozmowa ma trwać kilka minut, ale jak zawsze się przeciąga. Kasia włącza mały telewizorek, w którym ogląda swój ulubiony serial. Najbardziej ciekawią ją losy Hanki Mostowiak, mamy Mateuszka i adoptowanej Natalii. Kasia czuje się trochę tak, jakby to była jej koleżanka. Być jak Barbara Mostowiak Przez wiele wieków bycie matką było podstawowym życiowym celem kobiety. Matki dzieliły się wtedy ze względu na stan posiadania i pozycję społeczną. Te bogate miały do pomocy nianie, biedne w najlepszym wypadku same zajmowały się potomstwem, w gorszym – pozostawiały dzieci same sobie, bo musiały pracować. W naszej kulturze od lat przeplatały się dwa wzorce o negatywnym ładunku – samotna matka i matka Polka. Oba określenia wskazywały na kobietę, która ma ciężkie życie. Samotna matka jeszcze niedawno była potępiana społecznie, a matka Polka symbolizowała szarą, zapracowaną kobietę, poświęcającą się dla rodziny, w tym głównie dzieci. A jakie są dzisiejsze mamy? Zapracowane, oddane macierzyństwu, wychowujące dzieci samodzielnie czy z tatą, szczęśliwe, młode, starsze, wymagające, zaangażowane, nadopiekuńcze, ambitne, trzymające dystans czy przyjacielskie? Jaką odgrywają rolę w rodzinie i społeczeństwie? Najłatwiej podejrzeć to, obserwując telewizyjne seriale, które starają się wiernie oddawać trendy panujące w społeczeństwie – również te dotyczące macierzyństwa. Polskie seriale nadal pokazują konserwatywny model rodziny, gdzie panuje tradycyjny podział obowiązków. Mama gotuje, sprząta, troszczy się o dzieci. Jeśli do tego jest aktywna zawodowo, to pracuje i w pracy, i w domu. Bo tata nie pomaga przy sprzątaniu czy przygotowaniu posiłków, on zarabia pieniądze i podejmuje ważne decyzje. – Wszystkie badania prowadzone na ten temat pokazują, że zespół ról, w których kobieta jest pokazywana w mediach, jest ograniczony. Zawsze występuje w relacjach jako matka, żona, gospodyni domowa – mówi socjolog Urszula Kurczewska. Bardzo wyraźnie widać to w „Klanie”, w małżeństwie Ryśka i Grażynki. Przez wiele lat starali się o dziecko. Kiedy zawiodła nawet próba zapłodnienia in vitro, zdecydowali się na adopcję. Oprócz Bożenki z domu dziecka zaopiekowali się również synkiem zmarłej przyjaciółki – Maciusiem. Wtedy niespodziewanie Grażynka zaszła w ciążę. Jest pielęgniarką, ale nie rozwija się zawodowo, wychowuje dzieci, a do pracy wraca tylko dlatego, że pieniądze zarabiane przez Ryśka nie wystarczają na potrzeby dorastających dzieci. Urszula Kurczewska jest przeciwna utwierdzaniu przez seriale takiego podziału ról, jednak przyznaje, że wielu widzom tradycyjny model daje poczucie bezpieczeństwa i umacnia w przekonaniu, że ich sposób życia ma sens. Między innymi to właśnie widzowie wymuszają na twórcach seriali pokazywanie matek opiekuńczych, dobrych, kochających, żyjących głównie dla dzieci. – Oczekują od nas recepty, jak wychowywać potomstwo – mówi Dorota Chamczyk, producentka m.in. „Na Wspólnej” i „Teraz albo nigdy”. Dlatego Danuta Zimińska, bohaterka „Na Wspólnej”, matka Oli i Małgosi, zawsze wybacza i do końca kocha, podobnie jak jej serialowa koleżanka Ziębowa, grana przez Bożenę Dykiel, gdy jej syn Grzegorz wraca z więzienia. – Danuta jest matką Polką, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Prezentuje bardzo bliski mi model macierzyństwa – mówi Lucyna Malec, odtwórczyni tej postaci. – Kocha bezgranicznie, ale mądrze, jest dla swoich dzieci przyjaciółką, partnerką i nigdy nie zrobi niczego przeciwko nim. Mimo że Danuta Zimińska jest pedagogiem, również popełnia błędy, co jeszcze bardziej zbliża ją do pokolenia czterdziestoparolatek utożsamiających się z nią przed ekranami. Bohaterka bezkrytycznie ufa córce, kiedy ta mówi, że reżyser szkolnego przedstawienia ją molestował. Matka natychmiast zawiadamia policję i dyrekcję szkoły. Nie bierze nawet pod uwagę tego, że córka mogła kłamać. Przede wszystkim jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 22/2008

Kategorie: Kultura