Brzask czy Staw wieczorem

Brzask czy Staw wieczorem

Fałszywy Chełmoński na aukcji? Na stronie Domu Aukcyjnego Polswiss Art czysta poezja: „Na gładkich wodach jeziora, w pogodny letni poranek, w brzasku pomarańczowo-fioletowej poświaty budzącego się na horyzoncie słońca, rozłożyły swe płaskie zielone liście nenufary, anektując niemal cały pierwszy plan obrazu. Dalej, po lewej kępa zbitego, gęstego, jeszcze ciemnozielonego sitowia i trzcin, wrzynająca się klinem w błękitno-żółtawą taflę wody. U schyłku ciemnofioletowego nieboskłonu, po prawej, wyraźnie odcina się równie ciemna, rozłożysta korona samotnego drzewa. Niebo błękitno-żółtawe, opromienione świetlistym pasmem fioletów i oranży budzącego się dnia. Scena emanuje kojącym spokojem natury”. To opis obrazu Józefa Chełmońskiego „Brzask”. Dziś moglibyśmy powiedzieć: domniemanego obrazu, który został wystawiony na sprzedaż w Domu Aukcyjnym z ceną wywoławczą 250 tys. zł. Jest tam też adnotacja, że obraz ma sygnaturę, czyli że podpisał go Józef Chełmoński. Józefów dwóch „Fałszywy Chełmoński?” – tak list do PRZEGLĄDU zatytułowała pani H.K., prosząc o zajęcie się sprawą. Przesłała też zdjęcie wydanej przed wojną pocztówki z rzeczonym obrazem, tyle że zatytułowanym nie „Brzask”, ale „Staw wieczorem”. Inne jest też nazwisko malarza – nie Józef Chełmoński, tylko Józef Rapacki. Pocztówka z obrazem Rapackiego została wystawiona na sprzedaż na Allegro. Cena wywoławcza 2 zł. Rezultaty obu aukcji są kontrastowe: pocztówkę wycenioną na 2 zł sprzedano za 9,90 zł, obraz zatytułowany „Brzask” wyceniony na 250 tys. zł został (jakoby) sprzedany za 290 tys. To zestawienie spowodowało jednak ogromne poruszenie w kręgu specjalistów od malarstwa i zapewne bardzo zmieni finansowy potencjał wystawionego obrazu. O pomoc w wyjaśnieniu sprawy redakcja zwróciła się najpierw do dr. Mieczysława Morki, historyka sztuki specjalizującego się w ujawnianiu wszelkich mistyfikacji na tym rynku. Po szybkim obejrzeniu zdjęć pocztówki Rapackiego i domniemanego obrazu Chełmońskiego dr Morka powiedział: – Jestem niemal pewny, że domniemany obraz Chełmońskiego wyszedł spod pędzla Rapackiego. Pytałem też kolegę, najlepszego znawcę polskiego malarstwa. Jego zdaniem, przy braku literatury, bardziej wygląda to na dzieło Rapackiego. Podpis do grafologa Dalsze dochodzenie ujawniło kolejne ciekawe fakty. Po pierwsze, wbrew informacji ze strony Domu Aukcyjnego Polswiss Art obraz wystawiony na licytację wcale nie został sprzedany. Od Tadeusza Matuszczaka, jednego z największych znawców malarstwa Chełmońskiego, autora książki „Chełmoński poszukiwany”, dowiedzieliśmy się, że „Brzask” przez prawie sto lat uchodził za zaginiony. Ostatnia informacja o nim pochodzi z 1927 r. – wystawiany był wówczas w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie. Odnaleziony po wojnie obraz był w bardzo złym stanie i mylnie uznano go za dzieło Chełmońskiego, bo zgadzał się opis. Przechodził potem przez ręce wielu konserwatorów w państwowych muzeach, m.in. w Warszawie, Poznaniu, Krakowie i Katowicach, ma też naklejkę Desy. Dziś jest zakonserwowany, oczyszczony, ale zdaniem eksperta, nie zachowała się prawie wcale wierzchnia warstwa farby. To, co widać obecnie, ma nieco zatarte kontury. Wyraźny jest natomiast podpis malarza – drukowanymi literami – Józef Chełmoński. Ten podpis nie był poddawany analizie grafologicznej, ale dotychczas nikt nie podważał jego autentyczności. Można co najwyżej spekulować, czy i jak doszło do przekłamania. Może któryś konserwator, widząc uszkodzony podpis autora (zapewne nazwisko Rapacki zatarło się), do imienia Józef dopisał bardziej znanego Chełmońskiego. Jednak do postawienia takiej tezy konieczne byłoby dokładne zbadanie sygnatury, także w podczerwieni i z zastosowaniem technik kryminalistycznych. Młodszy kolega Nie ma jednego winnego zamieszania wokół obrazu. Częściową odpowiedzialność ponoszą konserwatorzy, którzy zabezpieczali poważnie uszkodzony obraz, a być może uzupełnili też w dobrej wierze brakujące litery w podpisie. Do tego doszła omyłka Tadeusza Matuszczaka, który opierając się m.in. na czterech opiniach konserwatorów dzieła, potwierdził jego odnalezienie w wydanej w 2014 r. książce „Chełmoński poszukiwany”. Matuszczak tłumaczy, że w katalogach przedwojennych wystaw Chełmońskiego znajduje się tylko opis (taki jak na wstępie tekstu), nie ma jednak żadnej reprodukcji ani zdjęcia obrazu. Właśnie na podstawie tej charakterystyki uznano, że „Staw wieczorem” to „Brzask”, co dziś okazuje się błędem. – Rzecz w tym – dodaje Tadeusz Matuszczak – że Józef Rapacki, młodszy i mniej sławny od Chełmońskiego,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2016, 2016

Kategorie: Kultura