Misjonarz

Misjonarz

Marian Eile wychodził z założenia, że „Przekrój” nie może czytelników pouczać i zawstydzać. Powinien budzić w nich ciekawość, głód wiedzy, ambicje


Mariusz Urbanek – autor biografii Mariana Eilego, założyciela i redaktora naczelnego „Przekroju”, „największego pisma na wschód od Łaby”.


„Do wielmożnego sułtana »Przekroju«” – tak pisał do Mariana Eilego Konstanty Ildefons Gałczyński. We wspomnieniach współpracowników, ale nie tylko, Eile to „geniusz”, „wizjoner”, „cudotwórca”. Czy aby nie przesadnie?
– „Przekrój” był dziełem życia Eilego. On zaś absolutnie mógł powiedzieć: „Przekrój” to ja. Był redaktorem, którego można postawić w jednym szeregu z największymi. Obok Mieczysława Grydzewskiego, naczelnego przedwojennych „Wiadomości Literackich”, u którego Eile terminował, Jerzego Giedroycia, twórcy paryskiej „Kultury”, czy Jerzego Turowicza, szefa „Tygodnika Powszechnego”. Ale w przeciwieństwie do „Przekroju” tamte pisma były elitarne, adresowane do intelektualistów. Eile chciał stworzyć tygodnik dla „inteligentnej sprzątaczki, prostego profesora i prymitywnego ministra”. Marzył o redagowaniu atrakcyjnego, apolitycznego magazynu – Kisiel uważał wręcz, że polskiego „Playboya”, który w PRL był oczywiście niemożliwy, więc „Przekrój” odbiegał od jego wyobrażeń.

Można powiedzieć, że zrobił coś z niczego? Wymyślił pismo, nie mając żadnych wzorców?
– Mógł wzorować się na pismach z Zachodu, ale przede wszystkim przyświecała mu misja podciągnięcia powojennego polskiego społeczeństwa na wyższy poziom. „Przekrój” był redagowany dla nowej inteligencji, dopiero tworzącej się w kraju, którego przedwojenna elita zginęła albo została na Zachodzie. Wychowywał czytelników „Przekroju”, pokazywał im, że kultura nie jest tylko kulturą sowieckiego Wielkiego Brata, ale ma wiele twarzy, także tę zachodnią. To mu się udawało, raz lepiej, raz gorzej, szczególnie w okresie stalinizmu. Jak napisał Ludwik Jerzy Kern, „»Przekrój« był malutką wyspą w morzu komunizmu”, ponieważ był odmienny od całej ówczesnej zideologizowanej prasy. Pozwalał odetchnąć czystszym powietrzem. Eile twierdził, że człowiekowi do życia jak tlen potrzebne są śmiech i rozrywka.

Mówił też, że „nie samym zebraniem i Sofoklesem” człowiek żyje. Gigantyczny sukces czytelniczy „Przekrój” zawdzięcza chyba także lekkiej formie wypowiedzi?
– „Pismo należy robić lekko” – to było motto Eilego. Nawet o sprawach poważnych należy mówić językiem żartu, czasem kpiny. Dobrze wiedział, że gdyby chciał lepić swoje pismo wyłącznie z literatury Kafki, Sartre’a czy malarstwa Picassa i Dalego, nigdy nie osiągnąłby nakładu pół miliona egzemplarzy. Wiedział, że w tygodniku muszą być teksty, które przyciągną ludzi o nieco niższych kompetencjach intelektualnych, ale mających ambicje. Dostawali krzyżówki, wierszyki, felietony o sporcie, fotografie leciutko roznegliżowanych kobiet, tzw. bardotek, a przy okazji porcję kultury najwyższego lotu. Eile wychodził z założenia, że „Przekrój” nie może czytelników pouczać, zawstydzać, obnażać ich kompleksów. Powinien budzić w nich ciekawość, głód wiedzy, ambicje. A to trzeba robić bardzo mądrze, żeby nikogo nie zrazić. Nie mówił więc: zobaczcie, jacy jesteście głupi, a my, najmądrzejsi redaktorzy, powiemy wam, jak żyć i co myśleć. To był jego patent na promocję kultury wysokiej – mimochodem.

Przykładem takiego podejścia był pomysł na propagowanie opery. Jerzy Waldorff, zamiast pisać uczone analizy czy sążniste recenzje ze spektakli operowych, streszczał ich libretta, zwykle przecież pełne przygód, czasem dramatyczne, czasem zabawne, Antoni Uniechowski zaś ilustrował je przepięknymi rysunkami. Dzięki temu ludzie dowiadywali się, że opery nie trzeba się bać. Że Puccini czy Verdi nie są nudni. Część pewnie chciała potem zobaczyć, jak opera wygląda naprawdę.

„Przekrój” wyróżniał się też rozpoznawalnym stylem graficznym.
– Eile, z wykształcenia prawnik, był utalentowany plastycznie, studiował na ASP, choć formalnego dyplomu nie miał. W „Przekroju” zatrudnił najlepszych grafików: Karola Ferstera, Antoniego Uniechowskiego, Zbigniewa Lengrena, Adama Macedońskiego, później Daniela Mroza czy Sławomira Mrożka. Tworzyli niepowtarzalną oprawę pisma. Ale było to możliwe nie tylko ze względu na świetny zespół, lecz także dzięki… maszynie pozwalającej drukować w kolorze, która ocalała po wojnie w Krakowie. To zdecydowało o lokalizacji redakcji. A dzięki tej maszynie słynne „kociaki” z okładek Wojciecha Plewińskiego nawet na kiepskim papierze wyglądały jak dziewczyny, a nie jak snopki na polu.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 32/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.


Mariusz Urbanek – pisarz i publicysta, autor m.in. biografii Stefana Kisielewskiego, Władysława Broniewskiego, Jana Brzechwy, Juliana Tuwima, Kornela Makuszyńskiego i Jerzego Waldorffa. „Marian Eile. Poczciwy cynik z »Przekroju«” (Wydawnictwo Iskry) zwyciężył w plebiscycie „Najlepsza książka na lato” zorganizowanym przez serwis Granice.pl.


Fot. Martyna Urbanek

Wydanie: 2023, 32/2023

Kategorie: Kultura, Wywiady

Komentarze

  1. Andrzej
    Andrzej 7 sierpnia, 2023, 20:44

    „Przekrój” był redagowany dla nowej inteligencji, dopiero tworzącej się w kraju, którego przedwojenna elita zginęła albo została na Zachodzie…
    To jest powtarzana „od wieków” dezinformacja; zginęła część elity, spora część się ostała. W powojennych liceach i wyższych uczelniach było wielu nauczycieli i profesorów, którzy wyrastali w Polsce przedwojennej. Miałem takich nauczycieli w liceum, miałem kilku lwowskich i wileńskich profesorów podczas studiów w Uniwersytecie Wrocławskim. Wspomniany Marian Eile wyrastał przed wojną, przed wojną wyrastała część jego współpracowników.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Wojciech Kaźmierski
    Wojciech Kaźmierski 8 sierpnia, 2023, 09:23

    „W powojennych liceach i wyższych uczelniach było wielu nauczycieli i profesorów, którzy wyrastali w Polsce przedwojennej. Miałem takich nauczycieli w liceum, miałem kilku lwowskich i wileńskich profesorów podczas studiów..”

    U mnie było tak samo.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy