Media w służbie… służb

Media w służbie… służb

To były czarne dni dziennikarstwa śledczego. Pękł coraz bardziej nadmuchiwany balon gloryfikujący ten gatunek i w nim upatrujący przyszłość dziennikarstwa. Zderzenie z faktami okazało się bolesne. Najgorsza informacja przyszła z USA. Afera Watergate przez 33 lata traktowana była jako szczytowe osiągnięcie dziennikarstwa, a okazała się być klasyczną operacją służb specjalnych przeciwko prezydentowi Nixonowi. Walką o większy kawałek władzy, w której media najzwyczajniej wykorzystano. Ale nie ma co współczuć dziennikarzom z „Washington Post”, którzy tak czy owak pozostaną w podręcznikach jako autorzy kultowych tekstów. Tacy idole, jakie czasy. Rychło znaleźli się naśladowcy, którzy nie mogli się oprzeć pokusie robienia kariery na materiałach podrzucanych przez służby, biznes czy polityków. A wszystko dla zwiększenia nakładu czy oglądalności. Za tym idą reklamy i pieniądze. Interes się kręci. Tyle że wymaga dostarczania ciągle nowych afer i bezustannego atakowania ludzi i instytucji publicznie znanych. Ci, którzy uważają, że nie wszystko można poświęcić dla pieniędzy i kariery, są w większości. Tyle że milczącej i biernej. Czytelnicy i telewidzowie nie są w stanie sami odróżnić nieuczciwych dziennikarzy od uczciwych. Chyba że złapie się za rękę dziennikarza, który uprawia czarny PR, krytykuje firmę konkurującą z zaprzyjaźnionym biznesmenem, bezwstydnie lobbuje w interesie kasyn, telewizji kablowych, pożyczek lichwiarskich itp.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2005, 23/2005

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański