Megaseriale zastępują historyków

Megaseriale zastępują historyków

„Rodzina Borgiów”, „Rzym, „1920”, „Dynastia Tudorów”… Historyczne kino triumfalnie powraca do telewizji Wszystkie drogi prowadzą do „Rzymu”. Również drogi współczesnego serialu historycznego z jego pieczołowitą dbałością o techniczną stronę realizacji, nierzadko z faktograficzną nonszalancją i wieloznacznością zachowań głównych bohaterów. Majestatyczne posągi herosów dzisiaj nikogo już nie wzruszają, więc fantastycznego Conana Barbarzyńcę zastąpił zmęczony Juliusz Cezar. Wyprodukowany przez BBC „Rzym” długo nie czekał na wyrazy popularności. Internetowe fora i rzesze zagorzałych sympatyków spierały się w gorących dyskusjach nie tylko o zgodność detali z epoką, o prawdopodobieństwo przedstawianych wydarzeń, o prawdę i fałsz historii. Najczęściej pytano, czy Cezar potrafi kochać, czy jest ojcem dziecka Kleo i z kim prześpi się Kleopatra. Bo w dużej mierze dla współczesnego widza ekranizacja życia pierwszego władcy stolicy antycznego świata jest interesująca z takich samych powodów, jakimi kierują się dzisiaj tabloidy. Polityka i wielka historia to tylko rekwizyt. „Rzym” nie jest filmem o wielkim władcy ani o władzy. Bo kto dziś zrozumie uzurpatora? Nasza kultura pożegnała ostatnich politycznych dyktatorów u schyłku XX w. wraz z upadkiem radzieckiego imperium, które, jak wiele innych, nie zdążyło utrwalić się jeszcze w żadnym uniwersalnym micie. I nikt o zdrowych zmysłach nie opowiadałby historii, której potencjał aluzji i odwołań do współczesności byłby ograniczony do garstki ludzi. My, wciąż jeszcze zżyci ze świeżą historią, nie mamy do siebie dystansu. Na Zachodzie naiwny obraz demonicznego tyrana już dawno temu znikł z pejzażu kultury. Nie przetrwała nawet jego karykatura z pierwszych „Bondów”. Zamiast niego media zaproponowały władcę upośledzonego, ale szlachetnego. Emitowany w latach 70. serial „Ja, Klaudiusz” aż kipiał od politycznych aluzji. Twarde rządy konserwatystów i „Żelaznej Damy” mogłyby wyglądać inaczej. Serial wyrażał też powszechne nadzieje na mądrą i łagodną władzę po latach zimnej wojny, dlatego mógł liczyć na masowego odbiorcę. W Polsce w tym czasie mieliśmy „Królową Bonę”. Opowieść o ratowaniu upadającego królestwa. W historycznym serialu w każdym czasie, w każdym miejscu i w każdym pokoleniu każdy musi znaleźć coś dla siebie, choćby po to, żeby zrozumieć opowiadaną historię. Tym czymś okazało się zwyczajne życie. Związany ze ślubem księcia Williama i Kate Middleton wielomiesięczny szał medialny obnażył m.in. oczekiwania publiczności. Tę ukształtowaną przez telenowele i wielonakładowe brukowce interesuje najbardziej prywatne życie gwiazd, ich namacalne, ludzkie namiętności. W postaci Juliusza Cezara można odczytać zblazowanego władcę mediów, Berlusconiego. To przygnieciony ciężarem sławy i władzy człowiek. Wybór Borgiów na serialowych bohaterów też nie był chyba przypadkowy. Lukrecja Borgia to XV-wieczna Paris Hilton, ofiara dzikiego luksusu. A główny bohater, Rodrigo Borgia, mógłby mieć twarz Bernarda Madoffa, największego finansowego oszusta XX w. SIŁA BORGIÓW Do produkcji serialu „Rodzina Borgiów” wziął się laureat Oscara, Neil Jordan. Nieprzypadkowo. Nosił się z tym od dłuższego czasu. Po dziesięciu latach zbierania materiałów powstał scenariusz filmu fabularnego, później jednak spłynęła propozycja nakręcenia serialu. Reżyser wyjaśniał, że dzięki temu niektóre wątki mogły zostać rozszerzone, a on sam mógł lepiej się przyjrzeć postaciom i ukazać ich ewolucję. Irlandczyk Jordan już wcześniej pokazał, że historię pojmuje zgodnie z duchem swojego narodu. Fatalistycznie, jako źródło trudnych życiowych wyborów i osobistych dramatów („Gra pozorów”, „Michael Collins”), gdzie emocje i osobiste zaangażowanie w żywą historię prowadzą bohaterów do zguby. Taki też jest dramat Borgiów. Targany ambicją ojciec, żeby zyskać na władzy, gotów jest poświęcić własne dzieci. Uwikłani w polityczne intrygi i kryminalne zagadki bohaterowie serialu nie są w stanie odwrócić nieubłaganego losu. Nawet jako papież Aleksander VI Rodrigo Borgia nie potrafi zrezygnować ze słabości ani starych przyzwyczajeń. Jest seks i morderstwa za murami Watykanu. Są podejrzenia kazirodczych związków. Są nieślubne dzieci, korupcja i przemoc. Notabene sposób, w jaki bezwzględny manipulator i chciwy władzy kardynał objął najwyższy urząd kościelny, amerykańska krytyka porównywała do zażartej walki George’a Busha z Alem Gore’em na Florydzie, podczas wyborów prezydenckich w 2000 r., po których Bushowi zarzucono brak moralnej legitymacji urzędu. Historyczny kostium XV w. sprawia,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 29/2011

Kategorie: Media