Mentalność kiboli

Z gadziej perspektywy Należy przeczytać pierwszą, przynajmniej, stronę tygodnika „NIE” z ubiegłego tygodnia. Wywiad z kibolami GLS-u wynajętymi przez działaczy „S”, aby napompować liczebnie antyrządową demonstrację. Ale nie politykę, starcia związek zawodowy-rząd Żydom warto polecać. W tym jakże autentycznym wywiadzie kibole, czyli skazani na bezrobocie kilkunastoletni chłopcy, każde nazwisko z pierwszych stron gazet, np. Krzaklewski czy Macierewicz, kwitują jednym określeniem: „Żyd”. Czasem z obraźliwym przymiotnikiem. I w tych wypowiedziach tkwi sedno fenomenu kulturowego, budzącego zdumienie lub podziw na całym świecie. Słynnego polskiego „antysemityzmu bez Żydów”. Ów antysemityzm miesza w niejednej głowie. Utrwala stereotyp „polskiego antysemityzmu”, tego jeszcze z międzywojnia, kiedy drobnomieszczaństwo żydowskie kosiło ekonomicznie polskie drobne mieszczaństwo. Dzisiaj przywożona na fatalnie zorganizowane Marsze Żywych młodzież z Izraela, widząc liczne graffiti pisane kibolowymi rękami, napisy: „Śląsk – Jude raus”, „Wisła – Jude!” albo powieszoną na szubienicy gwiazdę Dawida z dopisaną „Polonią”, myśli, że to przejawy nienawiści do Żydów mieszkających w Polsce, Izraelu i reszcie świata. A to żaden normalny antysemityzm, to tylko zwykła, polska, ksenofobiczna nienawiść do tych „na górze”. „Żyd”, albo częściej „Żydy”, nie oznacza narodowości czy wspólnoty religijno-kulturowej. To popularne w naszym kraju, na dołach społecznych, określenie „Onych”,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 19/2002, 2002

Kategorie: Blog