Czarna Piotruś

Z gadziej perspektywy

Nie ma bardziej zakłamanego rankingu posłów niż ten drukowany co roku w „Polityce”. Dziwię się, że tytuł pragnący uchodzić za prestiżowy, wiarygodny i poważny nie tylko go publikuje, ale eksponuje i reklamuje. Dzięki temu popularny tygodnik wywyższa jednych parlamentarzystów uchodzących tam za „najlepszych”, no i gani uznanych za „najgorszych”. Tyle że wyniki rankingu nierzadko mijają się ze stanem faktycznym w Sejmie.
Ułomność rankingu tkwi już w metodzie jego sporządzania. Typują dziennikarze uważani przez redakcję za „sprawozdawców parlamentarnych”. Tymczasem większość z nich to komentatorzy polityczni. Niektórzy wręcz pracownicy frontu propagandowo-ideologicznego. Zwykle o prawicowych poglądach. Jak choćby Piotr Zaremba z „Newsweeka”. Komentator błyskotliwy, przenikliwy, znakomity zbieracz plot sejmowych, ale jakiż z niego „sprawozdawca”? Jego typy to zwykły wylew żółci wobec posłów centrolewicy i pochwały dla politycznych przyjaciół, aktualnie z PiS-u.
Sprawozdawca sejmowy to w krajach ustabilizowanych medialnie dziennikarz nie tylko obserwujący plenarki parlamentarne, gdzie robi się teatr polityczny, ale ten, który wysiaduje w sejmowych komisjach. Tam można naprawdę zobaczyć, którzy posłowie jak pracują, jak są przygotowani. Aktywność wielu krajowych specjalistów „od nawozów, świata i parlamentu” obecnie kończy się na obserwowaniu sejmowej Komisji Śledczej. Ona to zdominowała tegoroczne oceny. Na czele najlepszych uplasował się Jan Maria Władysław Rokita. Pierwszy szołmen Komisji Śledczej, kiepski szef klubu parlamentarnego PO, mało aktywny poza komisją. Wśród najgorszych wytypowano Anitę Błochowiakównę. Ten wybór świadczy jedynie o małostkowości, głupocie i zawiści oceniających.
Posłanka Błochowiakówna debiutuje w tej kadencji. Młoda, ładna. Czasem w wypowiedziach agresywna, ale od kiedy to agresja jest w parlamencie zakazana? Czy Jan Maria Władysław Rokita nie jest agresywny? To prawda, że czasami wypowiedzi posłanki Błochowiakówny były nieporadne. Ale czy nie ma ona prawa do błędu, do tremy, zwłaszcza kiedy debiutuje w tak prestiżowej komisji? Wielu odważnych, aby tam zasiadać, nie było.
W Sejmie wielu jest posłów, i posłanek też, którzy niczym się nie wyróżniają. Nie zabierają głosu nie tylko na plenarkach, gdzie o wystąpieniach często decydują kierownictwa klubu i kół, ale też na posiedzeniach komisji sejmowych. Gdzie każdy mówić może. Posłów, którzy nie pracują w grupach bilateralnych, delegacjach Sejmu do międzynarodowych instytucji. Żyją cicho i dostatnio, bo w swoich okręgach są „panami posłami”. Rządzą tam, współdecydują o posadach, bo mają dojścia do ucha władzy. Ale ci cisi nie są odnotowywani w rankingu „Polityki”, bo aby ich wyłapać, trzeba w Sejmie robić coś więcej, niż tylko obserwować posiedzenia Komisji Śledczej.
Zresztą nadal nie ma kryteriów oceny parlamentarzysty. Czy dobry to ten, który jest legislatorem? Czy to ten, który potrafi wyrwać podczas redystrybucji uchwalonego budżetu pieniądze dla swego okręgu wyborczego? Czy dobry to ten, który ładnie prezentuje się w telewizji? Czy to rekordzista wystąpień? Jak pan poseł Giertych, który codziennie wisi u stóp marszałka, aby zaprotestować, potępić, ale kieruje komisją wyjątkowo nieudolnie. Nie przykłada się do tej pracy, chociaż ma 20-procentowy dodatek do pensji. Tego już „sprawozdawcy” „Polityki” nie zauważają, bo oni też na posiedzenia komisji nie chodzą.
Zauważyli za to posłankę Błochowiakównę. I dali jej kartę „Czarnego Piotrusia”. Bo budzi w nich irytację. Bo jest z SLD. Bo jest też ładna, a każdy psycholog potwierdzi, że młoda, ładna, robiąca karierę kobieta budzi irytację i zawiść niespełnionych politycznie komentatorów.
Ranking „Polityki” dowodzi raz jeszcze, że w naszym kraju najlepiej być nijakim. Szarym, cichym. Wtedy nie zauważą, to i nie zganią.

 

Wydanie: 2003, 31/2003

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy