Miało być lepiej, wyszło jak zawsze
Przed wejściem w życie ustawy śmieciowej w lasach porzucano 45 tys. m sześc. odpadów, gdy zaczęła obowiązywać – 76 tys. m sześc. Dwa lata obowiązywania nowej ustawy śmieciowej skłaniają do podsumowań. Wielu twierdzi, że jest gorzej, niż było. Niestety, takie odczucia potwierdza raport sporządzony przez NIK po kontrolach w gminach. Bo to właśnie gminy są odpowiedzialne za wybór firm odbierających i przetwarzających odpady. Kontrolerzy NIK pokazali też dosyć powszechne oszustwo zafundowane mieszkańcom przez władze lokalne. Chodziło o zadeklarowanie, czy będzie się segregować odpady, czy nie. Segregujący mieli otrzymać preferencyjne stawki opłat. I co? Preferencje są takie, że płacą więcej niż poprzednio. Kazus z Wielkopolski Problemy gospodarki odpadami w aglomeracji poznańskiej postanowił rozwiązywać systemowo skrzyknięty przez właścicieli nieruchomości międzygminny związek. GOAP, czyli Związek Międzygminny Gospodarka Odpadami Aglomeracji Poznańskiej, obarczył właścicieli nieruchomości obowiązkiem składania deklaracji o wysokości opłaty śmieciowej. Spółdzielnia Mieszkaniowa im. H. Cegielskiego w Poznaniu oddała sprawę do Naczelnego Sądu Administracyjnego, bo uznała, że zarząd spółdzielni nie jest w stanie obliczyć dla każdego lokalu spółdzielczego opłaty za wywóz śmieci, nie mając nawet dokładnych danych, kto mieszka w tych lokalach, czy są to pojedyncze osoby, czy np. studenci na stancji, czy rodziny z małymi dziećmi itd. Nie dość, że w myśl zmienionej uchwały zarządca nieruchomości wspólnej miałby wyliczać wysokość opłat dla każdego gospodarstwa domowego, to jeszcze miałby odprowadzać zbiorczo te opłaty do GOAP. Śmieci pod sąd Skargę spółdzielni poparł generalny inspektor ochrony danych osobowych, stwierdzając, że w nowej ustawie o utrzymaniu czystości i porządku nie ma przepisu wskazującego, że zarządca nieruchomości ma składać deklaracje w imieniu wszystkich właścicieli lokali, bo przecież bycie zarządcą nie oznacza posiadania wszelkich praw i obowiązków właścicieli poszczególnych lokali. Nawiasem mówiąc, są ich setki – położonych przy ul. Dolnej 21 oraz Chwiałkowskiego 26, 28, 30, 32 i 32a. Pisma między GOAP a spółdzielnią mieszkaniową nadal krążyły. Międzygminny związek, powołując się na ordynację podatkową, wezwał władze spółdzielni do złożenia deklaracji o wysokości opłat w ciągu siedmiu dni. Sprawa ma już bogatą historię. Waldemar Witkowski, pełnomocnik Krajowej Rady Spółdzielczej na Wielkopolskę, wyjaśnia, że system gospodarki odpadami na skutek rozmaitych interpretacji przerodził się w bałagan. Podobnego zdania jest ekspert Instytutu Sobieskiego Tomasz Styś, który na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” mówi: – Pierwsza nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach przez niejednoznaczność zapisów pozostawiła szerokie pole do interpretacji. Waldemar Witkowski dopowiada: – Oficjalnie chodziło o to, by lepiej dbać o środowisko i nie wyrzucać śmieci do lasu, ale w praktyce jest tylko walka o to, kto i za ile będzie śmieci odbierał od mieszkańców. Ponieważ przetargi nie wyłaniają zwycięzcy, angażuje się firmę „z wolnej ręki”, najczęściej tę samą co do tej pory. GOAP reprezentuje raczej interesy bogatszych właścicieli domów jednorodzinnych, więc im obniżono opłaty. Znacznie liczniejsi właściciele lokali w budynkach wielorodzinnych płacą więcej. Waldemar Witkowski wskazuje jeszcze, że popsuły się warunki odbioru tzw. gabarytów, czyli odpadów o dużych wymiarach, np. starych mebli. Ustalono, że ich zbiórka będzie raz na rok, a kiedyś odbierano je raz w miesiącu. Taka zmiana to absurd. W domu jednorodzinnym starą kanapę można od biedy przechować w piwnicy lub na strychu, ale co mają zrobić właściciele mieszkań spółdzielczych? Nie ma dnia, żeby ktoś nie wystawił na podwórko jakiegoś gabarytu. Teoretycznie można niepotrzebny sprzęt wywieźć i oddać za darmo w tzw. punkcie selektywnego odbioru odpadów komunalnych, ale transportować starą szafę lub lodówkę samochodem osobowym? To potęguje bałagan i rozgoryczenie mieszkańców. Dla równowagi pojawiły się mobilne i prywatne punkty zbiórki większych odpadów, jednak każą sobie dodatkowo płacić, np. 5 zł za odbiór wersalki i 10 zł za starą wannę. Śmieciowa niesprawiedliwość Być może doświadczenia mieszkańców aglomeracji poznańskiej, niegdyś przodującej w gospodarności, odbiegają od średniej krajowej. Na przykład na Dolnym Śląsku nie słyszy się tylu narzekań. Statystyki mówią, że w opłatach za wywóz śmieci nie ma żadnej sprawiedliwości. Potaniało w gminach wiejskich, a podrożało w wielkomiejskich. Na wsi opłaty za wywożenie odpadów nie przekraczają miesięcznie 10 zł na osobę, a nierzadko jest to tylko 5 zł. W miastach płaci się dużo więcej i, jak się









