Premier złożył szereg obietnic społecznych. Tymczasem nie można jednocześnie zmniejszać deficytu i obniżać podatków, to się nie łączy Prof. Zdzisław Sadowski, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego – Umiejętnie składane obietnice robią swoje, poparcie dla rządu PiS rośnie. Jak długo jednak gospodarka może się żywić samymi obietnicami? – Rząd nie ma wyraźnego programu gospodarczego, więc obietnic wyborczych pewnie nie można brać zanadto na serio. Exposé premiera pokazało bardzo wyraźnie, że w koncepcjach programowych rządu gospodarka jest na dalekim miejscu. Spodziewam się więc, że różne zapowiedziane poprzednio działania będą rozciągane w czasie i będzie się nam tłumaczyć, że sytuacja nie pozwala jeszcze na ich realizację, ale idziemy w dobrym kierunku… Na razie widać to na przykładzie reformy systemu ochrony zdrowia, która według niedawnej wypowiedzi ministra ma przynieść pożądane rezultaty za siedem lat. Sprawa zbudowania 3 mln mieszkań zniknęła w ogóle z porządku dziennego. Więcej o programie gospodarczym dowiemy się, gdy będzie uchwalony budżet na najbliższy rok. Zobaczymy, jakie poprawki zostaną wprowadzone do projektu opracowanego przez poprzedników. Naprawdę zaś własnym dziełem obecnego rządu będzie budżet na rok 2007 i on stanie się wyrazem jego zamierzeń. – Co jest więc najważniejsze dla PiS? – Z programu tej partii wiadomo, że najważniejszą sprawą dla niej jest odnowa państwa, jego oczyszczenie i wzmocnienie. Temu mają służyć przekształcenia w strukturze administracji, a zwłaszcza przemiany w wymiarze sprawiedliwości oraz wzmocnienie roli służb specjalnych. Pod koniec kampanii wyborczej PiS mniej o tym mówiło, eksponując hasła socjalne, mające przyciągnąć wyborców, ale nie zmieniło to głównego kierunku zamierzeń zwycięskiego ugrupowania. Zamierzenia te są niepokojące, bo grożą ograniczaniem swobód obywatelskich i z trudem zdobywanej demokracji. Nie wiem, czy tak się stanie, ale można się tego obawiać. Zwłaszcza jeśli dojdzie do tworzenia zapowiadanej kiedyś „komisji prawdy i sprawiedliwości”. – Większość polskiego społeczeństwa nie jest zainteresowana demokracją i wolnością, ale zapowiedź silnego państwa przyjmuje z zadowoleniem. – To możliwe. Znamy szereg przykładów z historii, gdy społeczeństwa chciały silnego państwa. Takie pragnienie pojawia się zwłaszcza w sytuacji, gdy jest bieda i masowe bezrobocie. I jak dotychczas skutki tego były zwykle opłakane, choć nie następowały od razu. Takie niebezpieczeństwo rysowało się w Polsce już od dawna. Wielka liczba zdesperowanych ludzi, znękanych biedą i brakiem pracy, sprawia, że pojawia się pragnienie, by przyszedł ktoś, kto zrobi porządek. Na szczęście jesteśmy w Unii Europejskiej, a ona prawdopodobnie nie pozwoli zaprowadzić u nas porządku w takim sensie, o jakim teraz mówimy. – A zamiast programu gospodarczego są na razie hasła. – Rząd nie ma wprawdzie programu gospodarczego, ale premier wygłasza zdania niewątpliwie dobrze brzmiące, jak choćby to, że należy natychmiast rozpocząć realizację programu gospodarczego i wtedy już niedługo będzie lepiej… Jeśli ufa się tym słowom, należy je popierać. Jak nie poprzeć na przykład zamiaru tworzenia nowych miejsc pracy? Piękne hasło, tylko trzeba jeszcze powiedzieć, jak to robić. Na razie rząd tego nie mówi. Wydaje się, że premier jest zainteresowany pomysłami ekonomistów wyznających ideologię neoliberalną, którzy głoszą, iż bezrobocie zwalcza się za pomocą obniżania tzw. pozapłacowych kosztów pracy. Czy chodzi o obcięcie świadczeń na rzecz ZUS? Premier wspomniał o ulgach w składkach na ZUS dla przedsiębiorców tworzących miejsca pracy. To może być ciekawy pomysł, tylko skąd wziąć wtedy pieniądze na emerytury? Z pewnością trudno redukować koszty pracy w kraju, gdzie są one niskie, a ich zmniejszanie grozi pogorszeniem sytuacji pracowników. Niezwykle słuszne hasła to także usuwanie przeszkód biurokratycznych czy wspieranie rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw. Jestem absolutnie za! Ale znowu trzeba zapytać, jak? – Przedsiębiorcy na razie raczej popierają rząd. – Tak przynajmniej wynika z deklaracji Business Center Club… – Przed wyborami PiS obiecywało przedsiębiorcom konkretne ulgi inwestycyjne, premier z tego zrezygnował. – Koncepcja stymulowania inwestycji poprzez zwolnienia z opodatkowania wydatków inwestycyjnych przedsiębiorstw jest słuszna. Nie rozumiem, dlaczego zniknęła z zamierzeń rządu. Zniknął w ten sposób jeden z nielicznych konkretów. – Są i konkrety – dwie stawki podatkowe, 18 i 32%. – Oczywiście jest to korzystne dla zamożnych, którzy teraz
Tagi:
Andrzej Dryszel









