Nie trzeba posługiwać się prawem jak cepem – rozmowa z prof. Ewą Łętowską

Nie trzeba posługiwać się prawem jak cepem – rozmowa z prof. Ewą Łętowską

Rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego czasami okazywały się bardzo rozczarowujące Z prof. Ewą Łętowską rozmawia Andrzej Dryszel Czy poglądy i sympatie polityczne sędziów TK wpływają na wydawane przez nich wyroki? – Uważam to za kwestię drugorzędną. Nie zgadzam się z wekslowaniem dyskusji o pracy Trybunału Konstytucyjnego na poziom poglądów politycznych. Praca sędziowska jest oparta na wiecznym dyskursie – to zespół, którego członkowie dyskutują, spierają się ze sobą. Płaszczyzną takiego sporu są albo zasady, reguły, konstrukcje – czyli wszystko to, co nazywamy nauką prawa – albo czysta aksjologia, czyli wyznawane wartości. Lenin był prawnikiem, ale przede wszystkim był ideologiem i sfera aksjologiczno-polityczna przeważała u niego ponad wszystkim. Na każdym wyroku ważą poglądy sędziów – nie tyle polityczne, ile wyznawany przez nich system wartości. Aksjologia sędziów nie powinna jednak zastępować wiedzy fachowej. Jak mówi stara anegdota, sąd może lubić chudy ser, ale musi, w granicach widełek, skazać sprzedawczynię fałszowanego mleka. Jeśli lubi, może jej wymierzyć najniższą możliwą karę. – Oczywiście, ale nie poniżej widełek. Jeśli natomiast nie ma pojęcia, jakie są te widełki, kiedy i w jaki sposób nimi operować, skaże ją wedle swego uznania. Wiedza prawnicza powinna trzymać sędziów w ryzach, niezależnie od tego, jakie mają poglądy. Do tego, aby dyskusja była prowadzona na tej samej płaszczyźnie, wszyscy muszą reprezentować ten sam poziom wiedzy fachowej. Wszelkie dyskusje, skąd przyszedł ten, a skąd tamten, są dla mnie bez znaczenia, pod warunkiem że do Trybunału Konstytucyjnego wybiera się dobrych fachowców. Miarą i cnotą dobrego prawnika jest to, że poglądy nie wpływają na jakość jego pracy. Sędzia ma prawo ujawnić swój światopogląd, ale nie używa go do gwałcenia zasad swego rzemiosła. Bagatelizuje pani wpływ poglądów i sympatii sędziów na ich orzekanie. A przecież np. w USA przywiązuje się dużą wagę do tego, czy kandydat na sędziego Sądu Najwyższego ma poglądy liberalne, czy może jest chrześcijańskim konserwatystą. – Gdy w Sądzie Najwyższym USA jest wakat, prezydent mianuje oczywiście kandydatów bliższych sobie politycznie. Jeśli mianuje dobrych, to nie ma żadnego problemu. I wydaje mi się, że tam wszelkie dyskusje na temat sympatii przyszłych sędziów przyjmują, że podstawą jest bardzo wyrównany i wysoki poziom fachowy, który każdy kandydat powinien reprezentować, niezależnie od poglądów. W USA mają inny kłopot – sędziowie Sądu Najwyższego są mianowani dożywotnio, niektórzy mają prawie sto lat, już niespecjalnie kojarzą, ale trwają na stanowiskach, póki sami nie zrezygnują. Magister i polityk na sędziego Czy sędziami TK w Polsce zostają osoby reprezentujące wyrównany i wysoki poziom fachowy? – Każdy lekarz ma dyplom. Czy to oznacza, że wszyscy są fachowcami tej samej klasy? Oczywiście nie. Tak samo jest z prawnikami, radcami i profesorami. Sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybiera się nie tylko spośród profesorów. Zasiadają tam także ludzie, którzy są jedynie magistrami. – Owszem, magistra wolno wybrać do Trybunału Konstytucyjnego i zapewniam, że może on być wspaniałym sędzią. Jeśli będziemy zwracali uwagę tylko na czysto formalne kwalifikacje, zawsze będzie problem, czy kandydat na pewno jest świetnym fachowcem, którego szukamy, czy niekoniecznie. Sądzenie składa się z paru elementów: aksjologia (jakąś trzeba mieć), bardzo dobra wiedza fachowa, umiejętność porozumiewania się z innymi (bo to praca zespołowa) oraz charakter, co zresztą łączy się z ostatnim wymienionym czynnikiem. Dziś prawo staje się coraz trudniejsze, w przepisach nie wszystko jest „od do”, rola sądów rośnie. Krajowe władze ustawodawcze muszą uwzględniać regulacje Unii Europejskiej, bo inaczej zostaną pozwane do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Nie wolno naruszać zasad tworzących europejską Konwencję praw człowieka, bo za to grozi trybunał w Strasburgu. Ingerencja ze strony władz nakładających obowiązki lub wymierzających sankcje powinna być wyważona i proporcjonalna, gdyż zbyt surowa, nieproporcjonalna może być niekonstytucyjna. Do Trybunału trzeba wybierać ludzi, którzy poradzą sobie z tym wszystkim. Niekoniecznie powinni to być profesorowie i doktorzy prawa. Np. mój wieloletni kolega i dawny wiceprezes Trybunału, Janusz Niemcewicz, nie ma doktoratu, ale jest jednym z najmilej przeze mnie wspominanych sędziów TK, z uwagi na rozsądek, mądrość życiową, wiedzę prawniczą, spokój i odpowiedzialność. Razi mnie myślenie typu: wybraliśmy profesora, to on z definicji musi być dobry. Profesorowie też

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 29/2011

Kategorie: Wywiady