Nie damy się zastraszyć

Nie damy się zastraszyć

Większość młodych, z którymi jestem związana, teraz protestuje jeszcze intensywniej

Katarzyna Augustynek, Babcia Kasia

Jak pani się czuje? Policja zaprzecza pani dramatycznej relacji z zatrzymania po piątkowych protestach.
– Policja, a raczej Sylwester Marczak, już wie, co się tam wydarzyło, mimo że jeszcze nie było śledztwa. To oznacza, że wyrok już wydano. Jak więc mam się czuć? Będę się bronić, tak jak potrafię, choć czuję się bezsilna w starciu z policją. Nie mam świadków, nie mam nagrań.

Na komisariacie były kamery?
– W toaletach ich nie ma, dlatego właśnie tam prowadzi się osoby, z którymi chce się zrobić różne niemiłe rzeczy. Zresztą, jak wiadomo, w kilku innych tego rodzaju sprawach związanych z zatrzymaniami słyszeliśmy potem, że nagrania – czy ich fragmenty – ginęły. Tak było przecież w przypadku Igora Stachowiaka, który zginął na komisariacie we Wrocławiu.

Bała się pani w trakcie zatrzymania, że mogą zrobić pani poważniejszą krzywdę?
– Nie miałam czasu. Broniłam się na miarę swoich możliwości, również fizycznie.

Czy da pani radę po raz kolejny o tym opowiedzieć?
– Mam już trochę dosyć, ale opowiem. W czwartek, 28 stycznia, zawieziono mnie do Pruszkowa. Oczywiście nie powiedziano mi, dokąd jadę. Tam rozpoczęto normalne w takich sytuacjach działania w stosunku do osoby zatrzymanej, a więc wpisywano coś do komputera – nie wiem co, bo oczywiście nie udostępniono mi tego dokumentu. Przyszedł też policjant, który pokazał mi swoje rzekomo ubrudzone przeze mnie spodnie i oświadczył, że pozwie mnie za to na drodze cywilnej. Spisywanie trwało oczywiście odpowiednio długo – zawsze tak to wygląda, choć można to zrobić o wiele szybciej. Towarzyszyły temu złośliwe teksty policjantów, ale to już spływa po mnie jak woda po kaczce.

Co mówili?
– Nie trzeba nawet powiedzieć nic obraźliwego. Jeśli doda się do tego odpowiedni gest, złośliwy uśmiech i komentarz – wychodzą przykrości, których nie mam ochoty pamiętać. Wiedziałam, że muszą sobie na mnie poużywać. Potem usłyszałam, że czekają na mnie dwie policjantki, więc już zdawałam sobie sprawę z tego, co będzie się działo dalej.

Napisała pani na Facebooku, że policjantki rozbierały panią w brudnej toalecie, szarpiąc na podłodze oraz wykręcając ręce i palce, i że dwóch policjantów przyglądało się temu, stojąc w otwartych drzwiach. Czy wyjaśniono pani, po co ma pani się rozebrać?
– Policja nigdy niczego nie wyjaśnia – nigdy na komisariacie się z tym nie spotkałam. Gdy stanęłam w toalecie, powiedziano mi, bym się rozebrała, a ja stwierdziłam, że nie mam powodu się rozbierać, bo w ogóle nie powinnam była tam się znaleźć. Później musiałam z gołymi nogami dojść na mrozie do radiowozu, potem z niego wysiąść. W Piastowie przebywałam bez rajstop w lodowatej celi.

Wiem, że bywa pani też na tzw. miesięcznicach smoleńskich. Skąd taka siła i motywacja, by regularnie manifestować swój sprzeciw?
– Od pewnego czasu protestuję tam regularnie – ale już wcześniej manifestowałam, gdy był krzyż pod Pałacem Namiestnikowskim. Sprzeciwiałam się ich interpretacji wydarzenia w Smoleńsku, a przede wszystkim utożsamianiu go z tragedią katyńską – i właściwie to było dla mnie pierwszą motywacją, ponieważ mój dziadek, ppłk Jerzy Zapolski, został zastrzelony w Katyniu. Nie zgadzam się, by porównywać tamtą zbrodnię z błędem politycznym Jarosława Kaczyńskiego. Jego kłamstwo smoleńskie jest dla mnie porównywalne z kłamstwem katyńskim z czasów PRL czy próbą zaprzeczania Holokaustowi. Uważam, że te obrzydliwe kłamstwa, tworzone wyłącznie do celów politycznych, trzeba rozbijać. Poza tym wciąż dzieją się coraz to nowe rzeczy. Systematycznie są nam odbierane nasze prawa i wolności. Za chwilę nasz tzw. naród obudzi się, ale będzie już za późno.

Ile razy brała pani udział w protestach?
– Nie da się tego obliczyć. Bardzo dużo.

Proszę zatem opowiedzieć, jak zachowuje się policja na protestach.
– Policja podczas wiosennych protestów – gdy wyszliśmy na ulice, by pożegnać prof. Gersdorf, którą wspieraliśmy przez lata – zaczęła od żądań, byśmy się legitymowali. Od tamtej pory cały czas zarzucają nam nielegalne gromadzenie się, bezprawnie wypisują mandaty. Czasem nie chcą podawać swoich danych. Poza tym są brutalni. Osaczają pojedyncze osoby lub wyciągają z tłumu upatrzonych ludzi. Bywa, że używają siły, by spacyfikować wybraną osobę. Zdarza się też – widziałam to dwukrotnie – że spisują osoby nieuczestniczące w naszym wydarzeniu, przechodzące ulicą czy patrzące, co się dzieje. Tak było przecież podczas protestów w sprawie Margot. Czasem popychają – szczególnie gdy otoczą ludzi kotłem i ci chcą się z niego wyrwać. Powalają na ziemię, mimo że jest to zupełnie nieuzasadnione. Tymczasem my nie protestujemy w taki sposób, by trzeba było skuwać nam z tyłu ręce i kłaść nas w błocie. Mam jednak wrażenie, że im większe to błoto, tym większą mają satysfakcję. Byłam świadkiem kilku takich sytuacji. Czasem namawiamy policję, by przeszła na naszą stronę. Czy to jest powód, by rzucać kogoś na ziemię i skuwać?

Dla mnie nie.
– Nie rozumiem ich działania. Jestem oburzona, że nawet szeregowi policjanci chcą to robić i bez wahania wykonywać każde polecenie przełożonych. A my protestujemy spokojnie, maszerujemy, krzyczymy rzeczy dotyczące tematu protestu. Mamy też tańce, bębny, muzykę – ale nie ma to nic wspólnego z tym, co robią np. żółte kamizelki we Francji. Tamtejszej policji się nie dziwię, że musiała używać siły. Ale gdy parę dni później zostałam zatrzymana, nad moją głową latały słowa na k wypowiadane przez policjanta. Dostał upomnienie do papierów? Na pewno nie.

Czy pani zatrzymanie mogło część protestujących zniechęcić, przestraszyć?
– Nie sądzę. Większość młodych, z którymi jestem związana, teraz protestuje jeszcze intensywniej. Nie znam nikogo, kto by ze strachu się wycofał. Młodzież, na szczęście, jest bardzo odporna, mocna psychicznie. Moim zdaniem protestuje fantastycznie – i będzie protestować. Ja nie planuję dalej niż na dzień. Młodzież jednak jest świetna, dobrze zorganizowana, wie, czego chce. Potrafi działać w grupie, a to niezwykle istotne. Od początku wspierałam młodych, dlatego jestem dla nich Babcią Kasią. Jestem przeszczęśliwa, że pozwalają mi działać wraz z nimi. Póki nie będą mieli parcia na politykę, będą wspaniale walczyć i wymyślać kolejne sposoby. Obecnie protestująca młodzież nie wiedziała wcześniej wiele na temat przejęcia przez Kaczyńskiego Trybunału Konstytucyjnego, sądów i prokuratury lub jakichś gazet, których i tak nie czytała. Zadziałały na nią sprawy klimatu i aborcji.

Młodzi protestują w sprawach, które bezpośrednio ich dotyczą. Działają przez to skuteczniej niż opozycja przed kilku laty?
– Mam taką nadzieję, ale na razie trwa to zbyt krótko, by można było ocenić, tym bardziej że do najbliższych wyborów aż trzy lata. Liczę na to, że wtedy młodzi się pokażą, wytrwają w swojej walce. Znam osoby, które dołączają do lewicowych młodzieżówek, nie przypuszczam jednak, by większość poszła w partyjne dyby. Są na to zbyt niezależni. Z drugiej strony wiadomo, że bez obecności sprzyjających im partii w parlamencie niewiele można osiągnąć – ale czy obecna opozycja cokolwiek osiągnęła? Nie.

Pewnie dlatego protestująca obecnie młodzież straciła do niej zaufanie.
– Oczywiście. I nie tylko młodzież. Posłowie Lewicy i KO pomagają nam w kontaktach z policją, wyrywają nas z jej rąk. Natomiast poza tym nie mam specjalnie poczucia, że nas wspierają. Myślę, że młodzież w ogóle niechętnie widzi polityków na swoich protestach, nawet tych będących wyraźnie po naszej stronie. Jest politykami zawiedziona, nie ma już autorytetów. Widzimy, jak obecna opozycja – dość liczna przecież – nie wykorzystuje sytuacji, które Zjednoczona Prawica podtyka jej pod nos.

Mówiła pani, że nie ma planów na kolejne dni.
– Strajk Kobiet niestety nic w tym tygodniu nie organizuje, co jest dla mnie rozczarowującym zaprzepaszczeniem wielkiej energii. Nie chcę jednak krytykować OSK, bo robią fantastyczne rzeczy, są sprawni organizacyjnie. Popieram też ich działania i zgadzam się z postulatem, że każda kobieta musi mieć prawo do aborcji do 12. tygodnia oraz później w określonych sytuacjach. Aborcja musi więc być legalna, darmowa, dostępna i bezpieczna. Nie może również być tak, że są województwa w Polsce, w których żaden lekarz nie wykona aborcji, zasłaniając się klauzulą sumienia. Nie. To jest absolutnie wykluczone.

Co jeszcze chciałaby pani przekazać?
– Że nie damy się zastraszyć. Policja od wiosny zeszłego roku nasila działania, a my i tak wychodzimy na ulice. Niech więc oni się boją. Przyjdzie czas, że zostaną bardzo dokładnie rozliczeni.

a.brzeska@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Łukasz Szeląg/REPORTER

Wydanie: 07/2021, 2021

Kategorie: Kraj, Wywiady

Komentarze

  1. Adam
    Adam 2 września, 2023, 12:43

    Babcia Kasia, jest płatną demonstratorką.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy