Tylko odideologizowane nauczanie historii jest pomocne w rozumieniu współczesnego świata i racjonalnym podejmowaniu decyzji politycznych Prof. Krystyna Szafraniec – socjolog, kierownik Zakładu Socjologii Edukacji i Młodzieży Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, współpracuje z Polską Akademią Nauk. Autorka ekspertyz na temat młodzieży i edukacji, m.in. raportu „Młodzi 2011”. Młodzi ludzie wybrali prawicę. To sygnał systemu wczesnego ostrzegania. Co właściwie się stało? – Młodzi ludzie rozczarowani dotychczasowymi rządami albo wypięli się na politykę, albo zaufali partiom, które lokują się po prawej, dziś wyrazistszej, stronie sceny politycznej. To poparcie jest wyrazem niezadowolenia z przebiegu i konsekwencji zmian. Dominuje postrzeganie ich jako zmian na gorsze, przewaga obaw nad nadziejami, poczucie niepewności jutra, wrażenie żywiołowości i bezplanowości w naszym kraju. Ludzie nie analizują szczegółowo przenikania się czynników politycznych, ekonomicznych, społecznych czy kulturowych. Dla nich cały mechanizm naczyń połączonych geopolityki jest niezrozumiały. Jeśli coś idzie nie tak, to pierwszymi winnymi są oczywiście rządzący. Oni obiecują, w nich są pokładane nadzieje i oni idą pod topór, gdy nie dotrzymują słowa. Ale brak szerokiej analizy nie jest tylko cechą młodych. Większość ludzi zatrzymuje się na powierzchni zjawisk życia społecznego. – Zgadza się, ale młodzi mają specyficzną perspektywę. Ich pamięć historyczna z racji wieku jest krótsza, płytsza. Znają historię odległą, złożoną z wydarzeń i dat, ale tej najnowszej nie rozumieją i nie ma nikogo, kto byłby gotów im w tym pomóc. Z pewnych międzynarodowych badań, w których uczestniczyła młodzież z krajów postkomunistycznych, wynika, że nie tylko nieznany jest mechanizm, który doprowadził do zmiany ustrojowej, ale nawet z trudem wskazywany jest moment, kiedy to się stało. To potwierdza, że coś niepokojącego dzieje się w sferze edukacji historycznej. Obecnie rządzący zapewne potraktowaliby ten fakt jako przesłankę do jeszcze silniejszej indoktrynacji historycznej. Tymczasem jedynie odideologizowane nauczanie historii pozwala wyciągać z niej wnioski, jest pomocne w rozumieniu współczesnego świata i racjonalnym podejmowaniu decyzji politycznych. Dziś to są dzieci we mgle? – I tak, i nie. Gdy zestawiamy wyniki badań, które posługują się różną metodologią czy choćby różnymi wskaźnikami, otrzymujemy nierzadko dwa obrazy, które sobie przeczą. Ale gdy je odpowiednio logicznie połączymy, stają się całkiem spójne. Jeśli np. pytamy ludzi o ich stosunek do socjalizmu, lewicy, autorytaryzmu czy komunizmu, okazuje się, że określenia te tak już zostały zawłaszczone znaczeniowo, że przestały być pojęciami, a stały się epitetami. Jako rezultat mamy zatem masowe odrzucanie takich form rządów w badaniach młodzieży. Natomiast gdy zadajemy pytania bez tego rodzaju etykiet, np. czy uważasz, że państwo powinno wyrównywać zbyt wysokie różnice w dochodach, czy państwo powinno podtrzymywać upadające przedsiębiorstwa, czy rząd powinien wspierać ludzi, którym nie udało się w życiu… …ludzie odpowiadają twierdząco. – Rzeczywiście, mamy rosnący odsetek ludzi – również młodych – którzy zgadzają się z takimi pomysłami. Gdy w obiegu społecznym takie pojęcia jak faszyzm, komunizm, autorytaryzm są odnoszone tylko do historii i wiązane z czymś, co już było i miało wyrazistą postać, wypada z głowy podejrzenie, że dzisiaj w innej postaci też mogą się powtórzyć. W badaniach młodzież tak właśnie identyfikuje niewiele ponad połowę cech przypisywanych totalitaryzmowi. Przed ścianą sukcesu Oprócz świadomości historycznej jest jeszcze życie na poziomie codziennej konfrontacji z rzeczywistością. Może to ten obszar życia realnie wpływa na podejmowanie wyborów politycznych? – Realnym podłożem jest życie. Młodzi ludzie podejmują decyzje polityczne bardzo emocjonalnie, na podstawie dość wybiórczych obserwacji tego, co się dzieje wokół. Kierują się wyrazistością stylu, języka, ale i kryteriami etycznymi, ważnymi dla siebie wartościami, najrzadziej interesami. Młodzi dorośli już inaczej – oni chcą się usamodzielnić, podejmują próby realizacji życiowych projektów, do których namawia ich własna kultura, społeczeństwo. Zrobili, co do nich należało – zdobyli wykształcenie, nie chcą nic za darmo. W kręgu ich dążeń pozostają dobra praca, kariera, rodzina, mieszkanie, samochód. Wtedy pojawia się ściana. – Przede wszystkim w postaci niesatysfakcjonującego wejścia na rynek pracy, bo młodzi ludzie natykają się i na niestabilność zatrudnienia, i na niskie dochody. To powstrzymuje ich przed założeniem rodziny i planowaniem życia w dłuższej perspektywie. Presja konsumpcjonizmu dodatkowo boli










