Bajka o Jasiu i Nel

Bajka o Jasiu i Nel

Z prof. Kazimierzem Pospiszylem, psychologiem i psychopatologiem rozmawia Waldemar Piasecki. Rokitowie nie mogą żyć bez podziwu ze strony innych, sądząc, że podziwiający nie potrafią bez nich żyć. Tak myśli wiele osób o wybujałym narcyzmie – Panie profesorze, wydarzeniem sceny politycznej stał się show w wykonaniu Nelly Rokity, żony znanego polityka Jana Rokity. Według oficjalnej wersji wydarzeń, zrobiła ona kawał i zgłosiła się na ochotnika do pracy w kancelarii prezydenta Kaczyńskiego, politycznego przeciwnika swego męża, nie mogła bowiem znieść, jak męża traktuje jego kolega, Donald Tusk, przewodniczący Platformy Obywatelskiej. Doprowadziła tym samym do wycofania się Rokity z udziału w wyborach, co ten zrobił z… miłości do żony. Moim zdaniem, jest pan, jako jeden z najbardziej znanych polskich psychologów, w tym autor „Psychologii kobiety”, bardziej niż politycy i publicyści predestynowany do rozpoznania przypadku Nelly Rokity. – Rokiciny… Trzymając się polskiej tradycji językowej, tak powinno brzmieć jej nazwisko po mężu. – Skoro już przy kwestiach nazwiskowych, to jej rodowe nazwisko brzmi Arnold. Jeden z krakowskich satyryków żartował, że skoro jej mąż dodawał do swego imienia Jan także „Maria” (którego wbrew pozorom nie otrzymał na chrzcie), to ona może śmiało przedstawiać się jako: Nelly Arnold „Schwarzenegger” Rokita. – Tym bardziej że konflikt swego męża z PO rozwiązała zgodnie z męskim stereotypem, w poetyce „Terminatora”. Kreując sytuację, w której Rokita nie miał innego wyjścia, niż tylko… wyjść z polityki. Rokicina zaś do niej weszła. Na jak długo on i na jak długo ona, to już kwestia odrębna. – Jan potrafił jednak sytuację znacznie lepiej zwerbalizować. – Posiada bowiem znacznie większe talenty retoryczne i erystyczne, poza tym inna jest jego kompetencja językowa. Posługiwał się językiem ojczystym, w którym czuje się jak ryba w wodzie. Język polski nie jest językiem ojczystym jego żony, ale trzecim jej językiem po niemieckim i rosyjskim. Nie mogąc budować finezyjnych figur językowych, uciekała się zatem do powtarzania „Wiem, nie powiem”, tworząc aurę „tajemniczości”, która z natury rzeczy nie budzi zaufania do mówcy. – Zatrzymajmy się na sytuacji małżeńskiej. Czy to, co zrobiła Nelly, mieści się w tradycyjnym kanonie lojalności małżeńskiej. Radek Sikorski powiedział, że gdyby jemu żona coś takiego zrobiła, po prostu pozmieniałby zamki w domu. – Zgodziłbym się całkowicie z tym konserwatywnym poglądem, ale tylko w takiej sytuacji, gdyby pani Nelly swój ruch na szachownicy rozgrywek politycznych wykonała bez porozumienia z mężem, w co osobiście wątpię. Przypuszczam raczej, że jest to gra w duecie, a element dramatycznej (i bardzo patetycznej) rezygnacji Jana Marii z życia politycznego na rzecz „ukochanej żony” jest dosyć tandetną „grą pod publiczkę”. – A jak wygląda to w kategorii tradycyjnego polskiego podziału ról, który wyrażają słowa znanego przeboju, absolwentki psychologii na UW (pańskiej studentki chyba nawet), Alicji Majewskiej: „Bo męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać…”. Pani Rokicina zdążyła się już mediom pochwalić, że następnego dnia po jej „clausewtizowskim” manewrze była wzruszona, jak Jaś zrobił w domu pyszny obiad (czy kolację). – Potwierdza to więc przypuszczenie, że postępek p. Nelly nie tylko nie zaskoczył Jana Marii, lecz stał się godny nagrody w postaci dobrej (?) kolacji (?), a w każdym razie spożytej w poczuciu dobrze spełnionego zadania. – Na wielu forach internetowych sytuacja rodziny Rokitów jest żywo komentowana. Choćby tak, że to Nelly Rokita wygląda na postać wiodącą i bardziej męską, która odesłała Jasia do rondla. Co pan profesor na to? – Trudno wyrokować o kobiecości czy męskości na podstawie jednego czynu (czy nawet wyczynu), tym bardziej – co stale podkreślam – że nie wiadomo, czy był to czyn samodzielnie podjęty przez jego sprawczynię. Cechy męskie istnieją przecież w większym lub mniejszym stopniu w każdej kobiecie, tak jak i cechy niewieście w zachowaniu mężczyzn, ujawniają się zaś one w zależności od różnych czynników sytuacyjnych. – Niebanalność związku Rokitów akcentuje także fakt, że zanim Jan stał się mężem Nelly, wpierw został jej… „ojcem”. By móc wziąć z nim ślub sakramentalny, musiała się ochrzcić. Chrzestnym został sam narzeczony. Ojciec chrzestny i mąż został także

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 39/2007

Kategorie: Wywiady