Praca w Holandii okiem milenialsa Milenialsi: pokolenie ludzi urodzonych w Polsce w latach 1984-1997 (za Wikipedią). Według wielu opracowań jest to generacja osób roszczeniowych, pewnych siebie, nielojalnych wobec pracodawców. Milenialsi nie szanują autorytetów i są leniwi. • Mirela, 21 lat. Mieszkanka Woli, górnośląskiej wsi, gdzie każda z trzech dróg wylotowych prowadzi do innego miasta. Ulica między stacją benzynową a cmentarzem ciągnie się aż do Pszczyny. Ta między lasem a osiedlem W-2 wiedzie do Tychów. Ostatnia, przez most na Wiśle, to droga do Oświęcimia. Zaraz za mostem są Harmęże. Tak, te „Harmenze” Tadeusza Borowskiego. Harmęże są już zresztą małopolskie, co zainspirowało mieszkańców do nazwania owego mostu Mostem Cudów. W końcu: „Wjeżdżasz na kole, a wyjeżdżasz na rowerze”. Wolanie mówili także: „Wszystkie drogi prowadzą na Wolę”. Według Mireli każda z tych dróg prowadziła poza Wolę i całe szczęście, bo wszędzie lepiej niż na wsi. Jedną z ulic wyjechała w czerwcu 2017 r. za pośrednictwem agencji do pracy w Holandii. Zostałam jej towarzyszką. Pierwszym przystankiem było Epe. • Poszukiwania pracy za granicą rozpoczęły się w połowie maja. Znajomy Mireli polecił pośrednika. – Organizują całkiem niezłą robotę, dobry hajs można ogarnąć, a łatwo się dostać – reklamował. Wysłałyśmy CV, po kilku dniach zostałyśmy zaproszone na rozmowę kwalifikacyjną. Przeprowadzała ją kobieta po trzydziestce. Pytała o doświadczenie i umiejętności językowe. Dostałyśmy propozycję pracy w fabryce rowerów. Zgodziłyśmy się. Poprosiła nas o rozwiązanie testu z zakresu mechaniki oraz krótkiego egzaminu z angielskiego. Powiedziała, że w taki sposób badają zdolność kandydatów do pracy na linii produkcyjnej. Po kilku dniach agencja mejlowo wysłała wyniki. Pozytywne. Ta sama kobieta zapewniała, że wszystko jest świetnie zorganizowane. Podała nam numery telefonów do kierownika Parku i opiekuna pracy. Załatwiła przewoźnika do miejsca zakwaterowania. Dostałyśmy materiały o obowiązujących procedurach, zasadach BHP, wymaganym ubiorze. Oprócz tego otrzymałyśmy papiery, w których pokrótce opisano holenderski kodeks drogowy oraz zasady, prawa i obowiązki mieszkańca Parku, czyli terenu z lokalami pracowniczymi. • – Gdzie niby jest ten cały Park? – Mirela rzuca pytanie jakby do nikogo, machinalnie. Dotarliśmy po 14-godzinnej podróży do Epe, miejscowości, gdzie miały być nasze kwatery. Kierowca busa po kilku minutach błądzenia w lesie stwierdził, że „wy młodzi poradzicie sobie sami”, i wysadził nas w pierwszym lepszym miejscu. Nas, czyli Miri, mnie i pozostałe cztery osoby z Polski. Po 20 minutach Kamil odnalazł miejsce naszego zakwaterowania. Zamknięte. Po kilkudziesięciu próbach dodzwonienia się zrozumieliśmy, że i tak nikt nie odbierze. Czekaliśmy, nie wiedząc, na kogo i na co. – Przyjechaliście na kwatery? – pyta człowiek, który przyjechał na rowerze. – Kierownik jest na urlopie… Zresztą legenda głosi, że ktoś go widział w pracy. Zastępuję go. Ja wam wszystko załatwię! – odjeżdża, by wrócić po 30 minutach z kluczami. Kierownik nie pojawił się w Parku przez cały nasz pobyt. Czyli przez trzy tygodnie. • W środku było brudno. Lodówka śmierdziała stęchlizną, łazienka straszyła brudem. Materace na łóżkach, jakby mokre, nie zachęcały do snu. W dwuosobowym pokoju stała jedna, niezbyt duża szafa. Jedynym plusem okazało się nieźle działające wi-fi. • Epe. Ponura miejscowość, w której ciągle pada. – Ludzie mówią, że to w Londynie wiecznie deszcz… Chyba w Epe nie byli! – śmieje się Mirela, patrząc na biegnące po szybie krople deszczu. Rozpoczął się pierwszy tydzień roboczy. Budzik zadzwonił o 5.30. Po śniadaniu pakujemy ubrania robocze, wychodzimy o 6.10. Na parkingu czeka na nas kierowca. Nazywa się Rafał, jest jednym z Polaków pracujących w firmie. Jazda do pracy trwa niecałą godzinę. Hale produkcyjne „europejskiego lidera w branży rowerowej” znajdują się w Lelystad, 100 km od Epe. I o ile Epe wyróżniał ciągły deszcz, Lelystad charakteryzowały równiny po horyzont. Obie miejscowości miały ze sobą coś wspólnego – monotonię. Kierownictwo firmy przeprowadza szkolenie BHP dla wszystkich nowych pracowników. Dopiero następnego dnia zaczyna się regularna praca. Zostajemy przydzieleni do odpowiednich sektorów. Niektórzy trafiają do magazynu, inni na linie. W magazynie pracują order-pickerzy; są odpowiedzialni za sprawdzanie towaru i przygotowywanie zamówień do odbioru przez klienta. Trafiają