Może jestem meszuge?

Może jestem meszuge?

Chantal Mass mówi o sobie, że jest jedyną Żydówką, która z radością powraca do Oświęcimia Porzuciła Brukselę, gdzie ma mieszkanie, męża na dobrym stanowisku, dwoje dorosłych dzieci, dwoje wnuków i od roku mieszka w Oświęcimiu. Wynajęła mieszkanie przy ul. Władysława Jagiełły, załatwiła sobie kartę stałego pobytu i tu, nad Sołą, czuje się lepiej niż w stolicy Unii Europejskiej. Chantal jest Żydówką z rumuńskiej Transylwanii, mówi po węgiersku, rumuńsku, francusku, angielsku, trochę w jidysz, teraz uczy się polskiego. Z zawodu jest fotografem i dziennikarką. – Mieszkam na stałe w Oświęcimiu, choć ze względu na obowiązki rodzinne często jestem w Brukseli. Tam też spędziłam ostatnią zimę, bo tu było mi trochę zimno. Tej zimy też najprawdopodobniej wyjadę do Brukseli. Ale zawsze powracam tu z wielką przyjemnością. Wszystkim mówię, że jestem jedyną Żydówką, która z wielką radością powraca do Oświęcimia. Mąż Chantal jest ekonomistą, jego ojciec pochodził z żydowskiej rodziny bardzo uzdolnionej muzycznie, ale matka nie była Żydówką. Zupełnie nie może zrozumieć, co od roku dzieje się z jego żoną. Jak można nagle rzucić wszystko i przeprowadzić się do niewielkiego polskiego miasta położonego w pobliżu hitlerowskiego obozu koncentracyjnego? – Przy każdej okazji puka się palcem w głowę i mówi mi w jidysz: „Ty jesteś meszuge!”, czyli stuknięta. Taka też jestem dla moich belgijskich koleżanek, Żydówek. Nikt nie chce mnie zrozumieć. W ubiegłym tygodniu odwiedził mnie Żyd mieszkający we francuskim Lyonie. Przez sześć godzin przekonywał mnie, że nie mogę tu mieszkać. „Pani nie może tu żyć! – krzyczał na mnie. – To nie jest miejsce dla Żydów!”. A ja mu cały czas spokojnie odpowiadałam, że będę mieszkała tam, gdzie chcę, i wcale nie śpię na cmentarzu, ale w mieście, które nazywa się Oświęcim. Co innego teren byłego obozu koncentracyjnego, a co innego znajdujące się tu normalne miasto, takie samo jak inne polskie małe miejscowości, w których ludzie mają prawo normalnie żyć, pracować, bawić się. Nocleg na kirkucie Największy w Oświęcimiu hotel Glob przy dworcu PKP jest zamknięty, miejscowe restauracje też nie mają wielkich zysków z osób przybywających do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Tysiące wycieczek żydowskich z całego świata nie korzysta z oświęcimskich hoteli i restauracji. Jadą do Krakowa lub innych miejscowości, bo nie można spać i jeść na kirkucie. Tak jest od lat i żaden Żyd nie pójdzie do hotelu lub restauracji w Oświęcimiu. – To prawda, że żadna grupa żydowska nie śpi w Oświęcimiu, bo całe miasto kojarzy się z Holokaustem – przyznaje Tadeusz Jakubowicz, przewodniczący krakowskiej Żydowskiej Gminy Wyznaniowej. – Też uważam, że tak nie powinno być i miasto jest przez to pokrzywdzone, bo przecież co innego teren byłego obozu koncentracyjnego, a co innego Oświęcim. Mam nadzieję, że to kiedyś się zmieni, ale przełamanie mentalności tysięcy Żydów przybywających do Polski nie będzie prostą sprawą. I właśnie Chantal Maas chce pokazać Żydom z całego świata, że polskie miasto Oświęcim nie ma nic wspólnego z nazistowskim obozem zagłady, że jest to normalna miejscowość, w której ludzie mają prawo żyć, bawić się, kochać. – Gdy to tłumaczyłam mojej koleżance Żydówce, ona natychmiast mnie zaatakowała: „Przecież wiesz, że Polacy chcieli w pobliżu obozu wybudować supermarket?”. A ja jej odpowiedziałam, że mnie supermarket wcale nie przeszkadza. A ona: „Chcieli otworzyć dyskotekę?”. A ja jej, że dyskoteka też mi nie przeszkadza, bo zarówno sklep, jak i dyskoteka, o ile oczywiście nie znajdują się na terenie Muzeum Auschwitz-Birkenau, to miejsca potrzebne dla mieszkańców tego miasta, które musi się rozwijać. Chodzę po Oświęcimiu z aparatem fotograficznym i widzę, ilu tu jest bezrobotnych, młodzieży pozbawionej propozycji kulturalnych, bez możliwości bezpłatnego dostępu do internetu, który jest dzisiaj oknem na świat. Tu potrzebne są ośrodki kultury, kluby młodzieżowe z dyskotekami, kawiarnie internetowe. Odkrycie Oświęcimia Całą wiedzę o Holokauście Chantal zawdzięcza swojemu dziadkowi, który opowiadał o jej babci, a swojej żonie, którą hitlerowcy zabrali z Transylwanii i zamordowali w Birkenau. To od niego dowiedziała się o wszystkich okropnościach związanych z Shoah. Dlatego przed dwoma laty podjęła się zorganizowania w Brukseli konferencji poświęconej obozowi Auschwitz-Birkenau i transportom Żydów, których do tego obozu zwożono z całej Europy. – Przez trzy miesiące siedziałam dniami i nocami nad dokumentami, w internecie znajdowałam bardzo dużo informacji, ale czasem bardzo różniących się od siebie. Raz

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 28/2007

Kategorie: Reportaż