Tym CZTEREM z górniczych familoków powiodło się, więc pomagają innym Niedzielne, jesienne przedpołudnie. Kilku młodych mężczyzn gra w siatkówkę plażową na Murckach, jednej z najstarszych dzielnic Katowic. Sąsiadujące z parkiem boisko jest nowe, zawodnicy mają klubowe koszulki. – To jedyna okazja, żeby sobie pograć, na co dzień jest tu mnóstwo dzieciaków i nie możemy się dorwać do naszego boiska – mówi czterdziestoletni Zenon Kozik. Gdy postanowili założyć klub sportowy Maks dla obijających się nastolatków, było ich czterech: Mirosław Niedbała, Zenon Kozik, Zbigniew Tomiło i Gabriel Tomczak. Wszyscy, prócz Kozika, prowadzą własne, niewielkie biznesy, które aby przetrwać, wymagają coraz większego wysiłku i nakładu czasu. Zenon Kozik po zwolnieniu z kopalni założył małą firmę, ale mu nie wyszło. Teraz pracuje w katowickim Centrum Zdrowia Dziecka. – Nic nie wywołuje takiego dystansu do życia jak cierpienia małych pacjentów – twierdzi. Mirosław Niedbała, prezes klubu, jest synem hokeisty, który w latach 60. wraz z Górnikiem Murcki zdobywał światowe laury. Dziesięć lat później ówczesne władze zarżnęły sport na Murckach, przenosząc słynną drużynę do Tych. Duch tradycji jednak przetrwał. – Ojciec był zapalonym bramkarzem – opowiada Niedbała. – Niestety, w jednym z meczów stracił oko. Wypadek zmienił tatę, a mnie zniechęcił do uprawiania sportu. Geny jednak zwyciężyły. Trenowaliśmy wspólnie z bratem. A teraz trenują moi synowie. Nie odnieśliśmy takich sukcesów jak tata, ale staramy się rozpowszechniać hokej w naszej dzielnicy. Dzięki samozaparciu i – w dużej mierze – zawartości swych portfeli, ojcowie klubu Maks zbudowali boisko do siatkówki plażowej. Miasto wydało zezwolenie na wykorzystanie kawałka parku. Reszty dokonali członkowie i sympatycy klubu. Zapłacili za 50 ton piasku, siatkę, piłki i słupki. Aby jeszcze bardziej przyciągnąć młodzież dzielnicy Murcki, zorganizowali w czasie wakacji turniej drużyn. Nagrody (głównie piłki i słodycze) też ufundowali z własnej kieszeni. – To nas bawi i chcemy coś dla tej dzielnicy robić – mówi Zbigniew Tomiło, były górnik, który teraz zajął się usługami budowlanymi. Jego córka, 10-letnia Ania, sędziuje właśnie mecz siatkówki i skrupulatnie odlicza punkty. Dyskretnie patrzy na zegarek i przychodzi popędzić tatę. Spieszą się do szpitala, do wczoraj urodzonej siostrzyczki. Ponieważ wizyta jest dopiero od trzynastej, wpadli rano do parku, aby się trochę rozruszać. CZTEREJ się nie zrażają Właśnie rozpoczyna się sezon hokejowy. Uprawianie tego sportu jest i kłopotliwe, i drogie. Aby korzystać z lodowiska, trzeba dojeżdżać aż do centrum Katowic. CZTEREJ, jak mówią na Murckach o założycielach Maksa, przygotowują w domach specjalne plakaty, które ich dzieci rozwieszają w szkołach. To informacja o terminie i godzinie wynajęcia lodowiska dla młodych hokeistów. Zainteresowanych dowożą własnymi samochodami. Koszt wynajmu płyty (150 zł za godzinę) rozkłada się w zależności od liczby uczestników wyjazdu. Mimo że wszystko jest dobrze zorganizowane, ciągle jeszcze niewielu rodziców korzysta z tej oferty. Ale CZTEREJ się nie zrażają. – Zacząłem grać w hokeja pięć lat po kontuzji taty – opowiada Mirosław Niedbała – najpierw też byłem bramkarzem, potem grałem w polu. Ojciec ciągle się o mnie bał, chociaż były to już lata 70. i sprzęt bezpieczniejszy. Ponieważ na Murckach klub już nie istniał, musiałem dojeżdżać do Tych, na cztery treningi w tygodniu. Po pewnym czasie zrezygnowałem, założyłem rodzinę i na 13 lat dałem sobie spokój ze sportem. Jednak ta potrzeba, aby coś robić, obudziła się we mnie. Mirosław Niedbała prowadzi niewielką restaurację, a jego żona kwiaciarnię. Mają trójkę dzieci. Gdy on idzie na wieczorny trening, najstarszy syn musi pilnować biznesu. Czasami na treningi przychodzi ojciec Mirosława. Podpowiada stare, sprawdzone techniki. – Dorobiliśmy się już udziału w ogólnopolskim turnieju amatorskich drużyn hokejowych. Szkoda, że ten sport jest tak mało popularny w Polsce; w przeciwieństwie do Czech, gdzie drużyn i lodowisk bez liku. Sprzęt do trenowania hokeja jest kosztowny. Najdrożej kosztuje bramkarz – kompletne wyposażenie to wydatek ok. 7 tys. złotych. Treningi zaczynali w kilka









