NIK domaga się zakazu sadzenia przy drogach nowych drzew, bo zwiększają one niebezpieczeństwo Żory, 5 marca 2015 r., godz. 2 nad ranem. Citroen, którym podróżowało czterech nastolatków, z dużą prędkością wjechał w drzewo. Auto zostało doszczętnie zniszczone, ale pasażerom nic się nie stało. Po przybyciu policji okazało się, że cała czwórka jest pijana. W organizmie prowadzącego samochód 19-latka stwierdzono 1,5 promila alkoholu. Na dodatek nie miał prawa jazdy. Mniej szczęścia miał pasażer volkswagena golfa, który w kwietniu 2014 r. rozbił się o drzewo w Bogucinie w woj. lubelskim. Wcześniej kierujący autem 31-latek wjechał w tył innego samochodu. Pasażer zmarł kilka godzin po wypadku. Kierowca volkswagena miał ponad 1,5 promila alkoholu we krwi. Jak wynika z policyjnych statystyk, w zeszłym roku na skutek zderzenia pojazdu z drzewem śmierć poniosło ponad 400 osób, a ponad 2,2 tys. zostało rannych. Zdaniem Krzysztofa Kwiatkowskiego, prezesa Najwyższej Izby Kontroli, odpowiedzialne za ten stan rzeczy są obowiązujące zapisy ustawy o ochronie przyrody, które usunięcie drzewa mogą uzależniać od posadzenia kolejnych. Nie sadzić drzew Prezes swoje przekonanie opiera na kontroli bezpieczeństwa ruchu drogowego, którą NIK prowadziła w 2014 r. Wynika z niej, że nasadzanie nowych drzew nie sprzyja poprawie bezpieczeństwa na drogach. Dlatego prezes zdecydował się skierować do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie niezgodności art. 83 ust. 3 ustawy o ochronie przyrody z art. 2, 5 oraz 31 ust. 3 konstytucji, mówiącymi m.in., że państwo polskie strzeże bezpieczeństwa swoich obywateli. Gest Krzysztofa Kwiatkowskiego jest niebagatelny, bo ostatnim prezesem NIK, który zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego, był Janusz Wojciechowski w 1999 r. – Chcemy takiej zmiany przepisów, która uniemożliwi sadzenie nowych drzew w pasie drogowym, w pobliżu miejsca, gdzie wcześniej wycięto niebezpieczne dla kierowców drzewo. Do NIK wpływają sygnały od rodzin osób, które zginęły na skutek zderzenia pojazdu z drzewem – mówił prezes Kwiatkowski. I uspokajał: – Nie postulujemy wycinki przydrożnych drzew, a jedynie powstrzymanie się od sadzenia nowych w miejscach, gdzie wcześniej dochodziło do tragicznych wypadków. Wypowiedź prezesa nie przekonała miłośników przyrody, którzy twierdzą, że jego decyzja to szukanie drogi na skróty. Ich zdaniem, zakaz nasadzania nowych drzew nie rozwiąże problemu kierowców ginących na drogach. Dlaczego? Bo przyczyny tego zjawiska są zupełnie inne. „Nie drzewa zabijają. One nie wyskakują na drogę. Rzeki i jeziora nie topią przecież tych, co po piwku skaczą na dzikim kąpielisku do wody na główkę. Skoro nie zasypujemy z tego powodu jezior, to tak samo ostrożnie trzeba postępować z drzewami, które są ważnym elementem otaczającego nas świata”, przekonywał w „Gazecie Wyborczej” Adam Wajrak, miłośnik i obrońca przyrody. Rzecznik NIK Paweł Biedziak podkreśla jednak, że we wnioskach z kontroli oraz we wniosku do Trybunału Konstytucyjnego nie ma mowy o wycince drzew. – Zależy nam jedynie na tym, by nowe drzewa sadzić w sensownych miejscach. Nie twierdzimy, że drzewa są przyczyną wypadków. Skupiamy się na tragicznych skutkach zderzeń z drzewami. Liczby pół tysiąca ofiar nie można bagatelizować – tłumaczy PRZEGLĄDOWI. Drzewa to mordercy? Mimo wszystko decyzja prezesa Kwiatkowskiego na nowo rozpoczęła dyskusję o wycince przydrożnych drzew. Właśnie tego domaga się spora część kierowców, szczególnie ci zrzeszeni w polskich automobilklubach. Dla nich drzewa to mordercy czyhający na każdy błąd osoby prowadzącej auto. Taką argumentacją od lat posługuje się rajdowiec Krzysztof Hołowczyc. Założona przez niego Fundacja „Kierowca Bezpieczny” prowadzi prawdziwą krucjatę przeciw przydrożnym drzewom. Zdaniem „Hołka”, zakaz nasadzeń nowych drzew w pobliżu pasa drogowego to zdecydowanie za mało. Drzewa w pobliżu dróg trzeba wyciąć. Na sugestię, że drzewa same z siebie nie zabijają, Hołowczyc w jednym z wywiadów odpowiedział: – Tak, ale gdy z naprzeciwka jedzie pan Józio swoim tirem i właśnie podnosi kanapkę, która mu upadła na podłogę, a ciężarówka skręca na nasz pas, to możemy albo przywalić w tira pana Józia, albo zjechać na pobocze. A tam stoi piękny jesion lub dąb. Nawet nie trzeba tira, wystarczy plama oleju. Tak zginęli synowie mojego przyjaciela. Na łuku wpadli w jakieś badziewie i nie byli w stanie skręcić. Przyjęły ich dwa drzewa. Kiedyś mocno apelowałem, że drzewa to mordercy, że trzeba









