Najczęściej zabija głupota, nie drzewa

Najczęściej zabija głupota, nie drzewa

O tym, że poprawa bezpieczeństwa na drogach nie musi się odbywać kosztem alej, od lat przekonuje Krzysztof Worobiec ze Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur „Sadyba”. Jak to osiągnąć? Choćby poprzez stawianie znaków drogowych ograniczających prędkość i zakazujących wyprzedzania, reorganizowanie ruch drogowego i oddzielenie ruchu lokalnego od ciężarowego, by ten drugi nie odbywał się wąskimi, krętymi drogami z drzewami w skrajni, a także zabezpieczanie drzew tablicami odblaskowymi, malowanie na biało, ustawianie barier energochłonnych zabezpieczających przed wypadnięciem z jezdni.

Przede wszystkim jednak należy zacząć od podstaw: – Trzeba propagować spokojniejszy styl jazdy i egzekwować przestrzeganie przepisów – mówi Krzysztof Worobiec. – Bardzo szanuję NIK, ale ta propozycja nie jest najszczęśliwsza. W tym artykule ustawy o ochronie przyrody, który według prezesa Kwiatkowskiego jest sprzeczny z konstytucją, nie ma przecież mowy o obowiązku nowych nasadzeń, nie ma żadnego nakazu.

Na terenie woj. warmińsko-mazurskiego drzewa są wycinane już od 2004 r. Ile dokładnie poszło pod topór, nie wiadomo, bo nikt nie prowadzi takiego rejestru. Skalę widać jednak gołym okiem. W 2008 r. wycinkę w powiecie mrągowskim zbadała właśnie NIK. Okazało się, że aż 70% wyciętych drzew nie zagrażało bezpieczeństwu. Nad dewastacją mazurskiego krajobrazu bolał na łamach PRZEGLĄDU (nr 18/2015) również prof. Bronisław Łagowski: „Prusacy przez stulecia kształtowali pejzaż ziem, które teraz należą do Polski. Co z tym robią Polacy? Wycinają drzewa przydrożne, a uzasadnieniem tego wandalizmu ma być statystyka mówiąca, że częstą przyczyną wypadków drogowych jest uderzanie samochodów w drzewa”.

Podróżować, nie pędzić

To, że jazda alejami może być bezpieczna, udowadniają Niemcy. Co więcej, uważają je za atrakcję turystyczną i powód do dumy. Kiedy po zjednoczeniu stanęli przed problemem modernizacji dróg w byłej NRD, nikt nie postulował, by drzewa wycinać. Przeciwnie. W Brandenburgii ustawiono 1352 km barierek energochłonnych, dzięki czemu w latach 1997-2005 liczba zderzeń z drzewami zmniejszyła się o 33%, a liczba ofiar śmiertelnych zmalała o dwie trzecie. Wprowadzono także nowy znak drogowy ostrzegający o niebezpieczeństwie kolizji z drzewem.

Polskich kierowców może zaszokować to, że pierwszy w obronie alej wystąpił największy niemiecki automobilklub ADAC. W 1993 r. z jego inicjatywy – w ramach akcji „Ratujmy aleje” – wytyczono najdłuższą niemiecką trasę turystyczną, „Szlak Alej”, która liczy 2,9 tys. km i przebiega przez osiem landów, od Rugii do Jeziora Bodeńskiego.

Równocześnie ADAC pouczał: „Mimo piękna na tych częściowo wąskich alejach, z niekiedy historyczną nawierzchnią, należy szczególnie zwracać uwagę na wskazówki, które każdy powinien zapamiętać: »podróżować, nie pędzić«. Dlatego są ograniczenia dozwolonej prędkości do 80 km na godzinę, zwłaszcza tam, gdzie drzewa rosną zbyt blisko skraju drogi. Poza tym prędkość jazdy musi być dostosowana do szybko zmieniających się warunków oświetlenia drogi”.

Na rzecz alej działa także niemiecki rząd federalny. Od 2002 r. Ministerstwo Środowiska prowadziło wraz z Towarzystwem Ochrony Alej ogólnokrajową kampanię „Niemieckie aleje – nie do zastąpienia”.

Na niemieckim przykładzie widać więc, że wycinanie drzew lub ograniczanie ich sadzenia nie musi być smutną koniecznością. Przede wszystkim należy podjąć kroki prowadzące do zapewnienia maksymalnego bezpieczeństwa na drogach, wzdłuż których ciągną się rzędy drzew. Najważniejsze jednak, by pamiętać o radzie niemieckich kierowców: „podróżować, nie pędzić”.

Foto: K. Żuczkowski

Strony: 1 2 3

Wydanie: 20/2015, 2015

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy