W poniedziałek 4 marca w kioskach 10 numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Polsko, nie daj się naciągać Kazałem odgrzebać z archiwum MSZ oryginał umowy indemnizacyjnej, na której podstawie Stany Zjednoczone już w latach 60. otrzymały spore jak na ówczesne możliwości Polski kwoty – kilkadziesiąt milionów dolarów. Przejrzałem tekst i w duchu podziękowałem gomułkowskim dyplomatom. Umowa stwierdzała, że odtąd wszelkie roszczenia majątkowe obywateli USA wobec Polski powinny być kierowane do rządu Stanów Zjednoczonych, a ten uznaje sprawę za zamkniętą i zobowiązuje się do tego, że już nigdy nie poruszy sprawy w stosunkach dwustronnych – przypominał Radosław Sikorski w książce „Polska może być lepsza. Kulisy polskiej dyplomacji”. Umowę negocjowali ludzie nieprzypadkowi i wykształceni. I na pewno nie z klucza partyjnego. Tacy – jeśli wierzyć dzisiejszej propagandzie – powinni być raczej w peerelowskim więzieniu niż w rządzie. A jednak administracja PRL zachowała ciągłość z poprzednią, przedwojenną, na ile to było możliwe. KRAJ Brunatny marsz Podpalacz kukły Żyda, „historyk” Leszek Żebrowski i młoda kobieta skazana dwukrotnie za napaść na policjantów symbolizują to, czym jest przechodzący od 2016 r. przez Hajnówkę marsz narodowców. Nacjonalistyczną hucpą, która prowokuje i depcze bolesną pamięć wyznawców prawosławia o krwawym rajdzie oddziału Romualda Rajsa „Burego” przez białoruskie wioski zimą 1946 r. W wyniku tej pacyfikacji śmierć poniosło 79 cywilów, w tym kobiety, starcy i dzieci. Inspekcja bez zębów Kolejne rządy dokładają Państwowej Inspekcji Pracy zadań, ale nie dają jej odpowiednich uprawnień ani pieniędzy. – Są plany zatrudniania nowych ludzi, ale nikt nie chce przyjść. Wymagania i odpowiedzialność są ogromne, a płace niskie. Po prostu nie ma kto pracować, więc kiedy dostajemy kolejną skargę, wysyłamy pismo: „W odpowiedzi na pana skargę zaplanowano kontrolę”. Nie wiadomo, kiedy kontrola się odbędzie, problem nie został rozwiązany. Ale w statystyce sprawa wygląda pięknie – odpowiedzieliśmy na skargę w terminie – mówi ze złością Anna, warszawska inspektorka pracy. Ofiary błędów lekarzy Komisje wojewódzkie miały ułatwić pacjentom dochodzenie roszczeń i odciążyć sądy. Niezupełnie to się udało. Pod koniec zeszłego roku NIK opublikowała raport dotyczący wyników kontroli ośmiu komisji. Okazało się, że ich prace trwają nawet dwa lata, choć powinny jedynie cztery miesiące. Z opóźnieniem była rozstrzygana ponad połowa spraw. Z punktu widzenia pacjenta dochodzącego roszczeń od szpitala dużym minusem drogi pozasądowej jest również to, że komisja nie ma możliwości wyegzekwowania odszkodowania. Tym musi się zająć pacjent. Szpitale zaś ociągają się z płaceniem albo proponują pacjentom jak najniższe odszkodowania. Dostali wędkę, dali radę Pomysł polegał na zafundowaniu wychowankom domów dziecka i rodzin zastępczych kilkutygodniowego kursu programowania, żeby ułatwić im start. Cena podobnego kursu waha się od 4,5 tys. do kilkunastu tysięcy złotych od osoby. – Nie wierzyłam, że sobie poradzę. Bałam się, że ktoś się dowie, skąd jestem, i usłyszę, że to nie moje miejsce, że mi się to nie należy – mówi Ania, od niedawna pracująca jako programistka. – Teraz już tak nie uważam. Nie mówimy tu jednak o tym, że „chcieć, to móc”, ale o tym, że chcącym, żeby mogli, warto tworzyć odpowiednie warunki. Oszukani niepełnosprawni Jak obiecał prezes, będzie m.in. 500+ na każde pierwsze dziecko, 13. emerytura i zniesienie podatku PIT dla osób do 26. roku życia. Dorośli niepełnosprawni i ich rodziny poczuli się oszukani. Przypomnieli sobie, że w ubiegłym roku nie został spełniony postulat strajkujących w Sejmie, którzy prosili o 500 zł „na życie”, bo – jak twierdził wówczas rząd – budżet by się zawalił. Tymczasem w nowym roku budżet okazał się z gumy. Ale mimo wielkiej jego rozciągliwości nie znalazły się w nim środki dla niepełnosprawnych. Taśmy prawdy Biziela Mimo dyrektorskich zapewnień lekarze rezydenci z ortopedii nadal pracują na SOR przed godz. 15. Wszystko wskazuje, że młody lekarz miał rację, nie wierząc dyrektorskim zapewnieniom, że w szpitalu nikt mu krzywdy nie zrobi. Właśnie otrzymał SMS od szefa SOR, że od marca już nie będzie popołudniami dyżurował w szpitalnej izbie przyjęć. – Choć w pierwotnym grafiku byłem uwzględniony. No ale ostatecznie grafik zatwierdza dyrektor Sobociński. W ten sposób