W najnowszym (11/2018) numerze Przeglądu polecamy

W najnowszym (11/2018) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek, 12 marca, w kioskach 11. numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Spadkobiercy Rydza-Śmigłego Liczba szkół, ulic, parków i skwerów noszących imię marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego sugeruje, że był to człowiek dorównujący zasługami największym bohaterom w historii Polski. Gdyby jednak przyjąć argumenty autorów najnowszej ustawy degradacyjnej, Rydz-Śmigły, którego 132. rocznica urodzin minęła 11 marca, już dawno powinien być szeregowcem. Legenda „pierwszego po marszałku” przeżyła PRL, a i dzisiaj obierany jest za patrona bardzo chętnie. Jak gdyby ucieczka naczelnego wodza z pola walki nigdy się nie wydarzyła. Kariera Rydza-Śmigłego dowodzi, że w życiu często bardziej od talentu i umiejętności liczą się szczęście i cwaniactwo. A tych – przynajmniej do czasu – nigdy mu nie brakowało. Do czasu też nie brakowało mu odwagi. Sam Józef Piłsudski w pewnym okresie widział w nim swojego następcę. Jednak z każdym kolejnym awansem w armii i polityce Rydz-Śmigły wypadał coraz gorzej. Czas Rydza-Śmigłego ostatecznie minął 18 września 1939 r., kiedy naczelny wódz uciekł za rumuńską granicę. I choć internowany w Rumunii Rydz-Śmigły nadal uważał się za wodza narodu, śnił sny o potędze, to wszystko, co działo się potem, było to farsą odgrywaną przez człowieka, który zawiódł w godzinie próby. KRAJ Chłopcy z ferajny Komisja weryfikacyjna kierowana przez wiceministra Jakiego oficjalnie powołana została po to, żeby wyjaśnić afery związane z reprywatyzacją warszawską. Prawdziwy cel był trochę inny – komisja miała skompromitować PO i Hannę Gronkiewicz-Waltz. Tymczasem Jakub R., były wicedyrektor Biura Gospodarowania Nieruchomościami w stołecznym ratuszu, którego podpisy znajdują się pod najważniejszymi decyzjami dotyczącymi zwrotu kamienic i któremu prokuratura chce postawić zarzut przyjęcia ponad 45 mln zł łapówek zaczął sypać. Z aresztu, w którym przebywa od stycznia 2017 r., wysłał grypsy, w których oskarża Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i Ernesta Bejdę – najbardziej zaufanych pisowskich ludzi służb. Jakub R., którego w BGN zatrudnił Mirosław Kochalski, pisowski komisarz miasta, poprzez brata Marcina Rudnickiego, jest długoletnim znajomym Kamińskiego, Wąsika i Bejdy. Jeśli mu wierzyć, PiS nie tylko nie zamierzało hamować dzikiej reprywatyzacji w Warszawie, ale jeszcze chciało na tym procederze zarabiać. Będą degradować PiS będzie mogło pozbawić stopni generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Symbolicznie postawi na swoim. Ale ustawa sięga dalej. Degradacja będzie dotyczyć nie tylko członków WRON, ale i innych generałów, a także oficerów i podoficerów. Wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz wyliczał w Sejmie, że generałów, oficerów, sędziów i prokuratorów z lat 1943-1956 zaangażowanych w zwalczanie podziemia „może być od 300 do 400 osób”. Kolejna przesłanka degradacji – wydanie rozkazu użycia broni palnej wobec ludności cywilnej – dotyczyć może „kilkudziesięciu, najwyżej 100 oficerów Ludowego Wojska Polskiego” i okresów Czerwca ‘56 i Grudnia ‘70. Zgodnie z tymi słowami degradacja groziłaby mniej więcej 500 osobom. Trudno w te szacunki uwierzyć. Szarpany będzie każdy dowódca z czasów stanu wojennego. Za to, że uczestniczył w zniewoleniu. Prawo do wnioskowania o odebranie stopnia będą miały „stowarzyszenia zrzeszające kombatantów, weteranów lub żołnierzy”. Łatwo sobie wyobrazić, jakie upiory odgrywania się za prawdziwe lub wydumane nieszczęścia zostaną obudzone. A od decyzji ministra nie będzie odwołania. PiS wprowadza praktykę nie z naszej cywilizacji. Ukrainiec – pracownik drugiej kategorii Środa, 25 października 2017 r. Półtora miesiąca wcześniej Paweł zaczął pracę bez umowy w ekipie budowlanej pracującej przy Dworcu Wileńskim. Do Polski przyjechał spod Równego, żeby zarobić na studia. W pewnym momencie ostrze piły elektrycznej wbiło mu się w prawą dłoń, uszkadzając trzy palce. Trysnęła krew. Chłopak leżał nieprzytomny przez 20 minut. Koledzy z pracy nie wezwali karetki. Czekali, aż przyjedzie szef. Właściciel zawiózł rannego do Szpitala Praskiego, gdzie Paweł przeszedł operację. Dzień po wypadku – jeszcze w szpitalu – pracodawca wręczył mu do podpisania umowę. Paweł nie dostał do ręki swojego egzemplarza. Usłyszał tylko, że umowa obowiązuje od 22 października. Takich historii było więcej. Jurij Kariagin, prezes Międzyzakładowego Związku Zawodowego Ukraińców w Polsce, interweniował w sprawie 29-letniej Alony, której magiel wciągnął rękę. Maszyna miażdżyła i gotowała kończynę kawałek po kawałku. Strażacy uwolnili kobietę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2018, 2018

Kategorie: Kraj