Rozmowa z Markiem Sawickim, ministrem rolnictwa i rozwoju wsi Polska jest ewenementem w Europie – w tym roku ceny żywności nie spadały, lecz rosły – W jakich obszarach produkcji rolnej występują dziś największe różnice między cenami skupu a cenami detalicznymi, jakie płacimy w sklepach? – Najgorzej jest obecnie w mleczarstwie i w sektorze przetwórstwa zbóż. Nieco mniejsza jest natomiast skala tego zjawiska w produkcji i przetwórstwie mięsnym. Wiele zakładów mięsnych ma własną sieć handlową i część produktów sprzedawana jest bezpośrednio. Handel zewnętrzny w mniejszym stopniu decyduje więc w tym sektorze o cenie. Firmy przetwórcze zbożowe i mleczarskie nie mają natomiast własnego handlu, więc różnica między ceną surowca, a ceną detaliczną jest bardzo wysoka. – Podkreśla pan, że międzyresortowy zespół mający monitorować funkcjonowanie łańcucha żywnościowego nie będzie kontrolował w sklepach, czy ceny sprzedawanych produktów nie są za wysokie. Ale czy właśnie nie o to chodzi, by doprowadzić do obniżenia za wysokich cen i marż? Jak można tego dokonać bez ich kontrolowania? – Podobnie jak część dziennikarzy uważa pan, że problemem są marże. Tymczasem większym problemem są wydłużone terminy płatności, dodatkowe opłaty stosowane w handlu, brak zdrowych relacji między samymi przedsiębiorcami przetwórcami (wiele produktów spożywczych jest przecież produkowanych w więcej niż jednym zakładzie). Wszystko to powoduje dodatkowe koszty, warto prześledzić, czy nie uda się ich zmniejszyć. Zespół jest potrzebny także po to by, zapraszając do dyskusji wszystkich uczestników łańcucha żywnościowego, wypracować kodeks dobrych praktyk handlowo-gospodarczych – i potem go przestrzegać. – I myśli pan, że metodą dobrowolnej perswazji uda się skłonić przedsiębiorców do skracania terminów płatności i eliminowania dodatkowych opłat? – Tak myślę. Uważam, że najpierw powinna być dobrowolna ocena, próba porozumienia, wspólne wnioski. Jeśli zaś nie będzie chęci uporządkowania łańcucha żywnościowego, to strony gorzej traktowane i poszkodowane upomną się o rozwiązania prawne. Nie mam gotowych recept i propozycji tych zmian. Gdybym je miał, z pewnością nie wysuwałbym propozycji powołania zespołu międzyresortowego. W tych ministerstwach jest tylu dobrych specjalistów, że jak zechcą poważnie zająć się problemem, to poprawa na rynku żywnościowym powinna być widoczna. Zespół ma być m.in. po to, by się nad takimi rozwiązaniami zastanowić, ale najpierw powinien zidentyfikować czynniki wpływające na powstawanie dodatkowych kosztów. – Podczas dożynek mówił pan rolnikom: „Szereg pośredników, przetwórstwo, ale i handel zdejmują z naszej pracy należne nam pieniądze. Rolnicy są najmniej doceniani”. – Te pieniądze, zdejmowane rolnikom, nie pochodzą z marż. Powtarzam – bardziej uciążliwą i kosztotwórczą praktyką niż marże są wydłużone terminy płatności oraz dodatkowe opłaty i tzw. usługi, do korzystania z których handel zmusza dostawców. Jeśli dziś przetwórca, wstawiając swój produkt do handlu, niezależnie, czy do sklepu małego, czy dużego, wykupuje też usługi, których cena często przekracza 40% wartości tego produktu, to on siłą rzeczy za ten produkt musi obniżyć cenę płaconą rolnikowi. W mojej ocenie usługi te są fikcyjne. – Dlaczego fikcyjne? – A czymże jest usługa ekspozycji ceny, remontu hal czy sprzedaży produktu w dniu urodzin sklepu – bo za to np. w handlu pobierane są dodatkowe opłaty. Przecież jeśli ktoś chce cokolwiek u siebie sprzedać, raczej powinien wystawiać cenę na towarze czy utrzymywać obiekty handlowe w dobrym stanie. – Producenci żywności mogliby zastępować pośredników, łącząc się w grupy producenckie czy rozwijając spółdzielczość. Idzie im to jednak opornie. – Na drapieżny kapitalizm rolnicy pod koniec XIX w. znaleźli sposób – spółdzielczość. Po okresie socjalizmu w Polsce spółdzielczość została osłabiona, niektórzy mówią nawet, że skompromitowana, z czym ja się nie zgadzam. Sposobem jej rekonstrukcji mogą być grupy producentów, to też jest forma małej spółdzielczości. Polskie elity polityczne nie rozumieją jednak spółdzielczości i konieczności zrzeszania się, nie widzą potrzeby wprowadzania różnego rodzaju preferencji na starcie podobnych działań. Preferencje są wprowadzane, ale dla spółek, dla czystego kapitalizmu, obecnie niewiele różniącego się u nas od kapitalizmu XIX-wiecznego. Łączenie się rolników, tworzenie spółdzielni i grup producenckich może być jednym ze sposobów umacniania pozycji rolnictwa wobec przetwórstwa i handlu. Koncentracja producentów rolnych poprawia ich konkurencyjność. To jednak nie wystarczy, by wyeliminować różne nieuzasadnione koszty.
Tagi:
Andrzej Dryszel