W narodzie jest dobrze

Wygląda na to, że polityczny teatrzyk opuszcza kurtynę. Nie będzie żadnych wyborów parlamentarnych w maju ani nawet na jesieni, Platforma Obywatelska nie pogodzi się z PiS, Lepper z Samoobroną wejdzie do rządu, a Marcinkiewicz zostanie nadal zabawnym premierem, zdalnie sterowanym przez Jarosława Kaczyńskiego, superpremiera i superprezydenta. I tak trwać będzie przez następne trzy i pół roku, jeśli nie nastąpi jakiś niespodziewany zwrot, który zmiecie ten cały układ, chociaż wyraz „układ” zastrzeżony już został przez braci Kaczyńskich dla biznesowych aferzystów, tajniaków, uczestników Okrągłego Stołu i dzieci KPP-owców. Na razie jednak żadnego zwrotu nie widać. Obniżamy się w Unii Europejskiej, uchodząc za kraj anachroniczny i niepoczytalny, ale Unia ma zbyt wiele własnych kłopotów, aby kurować „chorego człowieka Europy”, za jakiego uchodzi Polska. Trudno też liczyć na to, o czym mówił „Trybunie” (2 lutego br.) prof. Tadeusz Kowalik, że „bez buntu się nie obejdzie”, mając na myśli chroniczne już polskie bezrobocie, dodaje on jednak, że w tej kwestii „powstał nowy wentyl bezpieczeństwa – rynek Unii Europejskiej. Ci najlepsi, najenergiczniejsi głosują nogami i paszportami. Zostają grzeczniuchy”. Charakter rządów braci Kaczyńskich pozostawia coraz mniej złudzeń i nawet z kół zbliżonych do pałacu prezydenckiego dochodzą mnie słuchy, że narasta

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 14/2006, 2006

Kategorie: Felietony